XIV

Dwa tygodnie. Minęły dwa tygodnie, odkąd zaczęto moje tortury. Zabierali mnie tam prawie codziennie. Wlekli mnie o świcie, a do celi zabierali kiedy zaszło słońce. Z dnia na dzień tamten mężczyzna miał coraz bardziej kreatywne sposoby na katowanie mnie. Każdego dnia tortury stawały się coraz bardziej dotkliwe, a ja wciąż odmawiałam wyjawienia prawdy. Z resztą, powoli stawało się to dla mnie obojętne. Czego bym nie robiła, moja rutyna była taka sama, a ból nigdy nie malał.

Nastał kolejny dzień. Nie miałam już nawet siły wstać, więc spałam na podłodze. Ból spowodowany najróżniejszymi narzędziami był tak silny, że nie pozwalał spać. Powodowało to jeszcze mniejszą chęć do jakichkolwiek ruchów. Usłyszałam uderzenie ciężkich butów, a po chwili szczęk zamka. Nie podniosłam nawet głowy, bo wiedziałam, że ujrzę podobną osobę. Wszyscy byli w zbrojach, więc niewiele się dla mnie różnili.

Podeszła do mnie dwójka z nich i mnie podnieśli. Zawlekli do tego samego pomieszczenia. Przeżyłam już wiele rzeczy. Były to: biczowanie, rozciąganie, hiszpańskie buty oraz żelazną dziewicę, a także inne. Moje ciało byłoby całe w małych dziurach, gdyby nie to, że czasami przychodził do celi ich medyk, który tak jak Trai, potrafił leczyć. Sukienka, w której byłam kiedy zaczął używać innych narzędzi, poszła w zapomnienie. Wyglądała teraz jak jakaś szmata.

Kiedy weszłam do pomieszczenia, mój wzrok opadł na narzędzia, które ostatnimi czasy miałam okazję przetestować.

Łamacz kości. To było tydzień temu. Pamiętam to. Było to wtedy gdy miałam jeszcze siłę walczyć. Posadzono mnie na krześle, które było nabite kolcami. Ból był okropny. Tysiące małych igiełek wbijających się w moje ciało. Udało mi się jednak usiąść tak, żeby choć odrobinę ulżyć sobie w bólu. Gdyby tego było mało, mężczyzna podszedł do mnie i przyklęknął obok. Zaczęłam się wiercić, bo widziałam co trzymał w ręce, ale spowodowałam sobie tym tylko więcej bólu. Krzyczałam, żeby tego nie robił. Że nie chcę. Ale to zdało się na nic. Moje palce zostały umieszczone w metalowym narzędziu. Mężczyzna spojrzał mi ze spokojem w oczy. U mnie natomiast widoczna była trwoga i błaganie.

Nie zważając na moje nieme prośby mężczyzna zaczął dokręcać śrubę. Zamknęłam oczy oczekując bólu i kiedy nadszedł był o wiele gorszy niż się spodziewałam. Krzyknęłam, a z moich oczu popłynęły łzy. Z każdym ruchem mężczyzny słyszałam chrzęst łamanych kości, a moje usta opuszczały coraz to głośniejsze krzyki. Po chwili czułam już tylko ból. Nie czułam swoich palców, które jeszcze chwilę temu okropnie mnie bolały. Bałam się, bałam się otworzyć oczy. Bałam się zobaczyć tego co mogło się stać z moimi palcami, po tym co zrobił kat. Moje krzyki ucichły, a z moich ust wydobywały się tylko ciche szlochy. Ale nie trwało to długo. Poczułam jak śruba zaciska się na palcach drugiej ręki, a ja ponownie zaczęłam krzyczeć. Ból był tak ogromny, że przypadkowo otwarłam oczy. A to był mój największy błąd. Kiedy zobaczyłam swoje palce, a raczej to co z nich zostało, poczułam, że podnosi mi się żołądek. Moje palce, były w tamtym momencie jedną krwawą miazgą. Oprócz hektolitrów krwi, które zdobiły moją dłoń, widziałam także kawałki mięsa oraz kości, które były ostro zakończone. Gdyby nie to, że miałam uszkodzone nerwy, to kości wbijające się w moje ciało, sprawiałyby jeszcze większy ból. Po tym co zobaczyłam po prostu zemdlałam.

Innym razem, po prostu wykorzystał stół. Taki prosty mebel, a tortur, które można na nim wykonać jest bardzo wiele. Zostałam do niego przywiązana, a kat odszedł kawałek ode mnie i zaczął przeglądać swoje narzędzia. Po chwili zobaczyłam go, jak zbliża się w moim kierunku, a w jego rękach widziałam różne noże. Obok był kominek, który samym tym mocnym ciepłem doprowadzał mnie do gorączki. Było tam zdecydowanie za ciepło. Próbowałam unormować oddech, bo gorąc powodował u mnie duszności. Przez to, że skupiłam się na oddychaniu, nie zauważyłam kiedy do mnie doszedł. W rękach trzymał nóż, bardzo ostry nóż. Zaczęłam się szamotać, ale moje ręce i nogi, które były przypięte do stołu skutecznie mi to uniemożliwiały. Po chwili poczułam na udzie ostrze noża, a następnie leciutki ruch. Zacisnęłam zęby czując jak na mojej skórze powstaje rana. Mężczyzna przesunął nóż wzdłuż mojego uda, niebezpiecznie zbliżając się do mojej intymnej części. Potem wziął się za drugą nogę i ponowił działanie. Zacisnęłam ręce w pięści, starając się znieść ten ból. Zrobił kilka mniejszych nacięć na nogach i przeniósł się do mojej klatki piersiowej.

Tam zaczął robić nacięcia. Kilka na brzuchu i na szyi. Kiedy zaczął rozcinać skórę na moich piersiach, zaczęłam się wydzierać. Najwidoczniej nie mógł znieść moich krzyków, bo odszedł, a po chwili wrócił z lnianą szmatą w rękach. Podszedł do mnie i użył jej żeby mnie zakneblować i uciszyć moje krzyki. Zaczęłam się szarpać, próbując się oswobodzić, ale spowodowałam sobie tym więcej bólu. Nóż, którym mężczyzna rozszarpywał moje ciało, wbijał się z każdym moim ruchem, coraz bardziej w piersi, powodując coraz większy ból. Krzyczałam, ale knebel na moich ustach wykonywał swoją robotę, uciszając wszystkie moje jęki. Kiedy skończył, oddychałam ciężko. Każdy oddech był na wagę złota, ponieważ ból był tak srogi, że utrudniał oddychanie. Mężczyzna wymienił nóż na ten, o mniejszym ostrzu i ponownie wziął się do roboty. Poczułam na barku nóż, a następnie jedynie przeszywający ból. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć wniebogłosy, ale mężczyzna wciąż kontynuował swoje zajęcie. Czułam jak nóż zagłębia się coraz bardziej między moimi kośćmi, a kat cięcia wykonywał powoli, z chirurgiczną precyzją. Moje oczy prawie wychodziły z bólu. Nawet kiedy skończył, ból zelżał tylko odrobinę. Moje ciało całe pokryte było potem, a plecy wygięte w łuk, po tym jak sprawił mi okropny ból. Miałam okrutne problemy z oddychaniem, co było spowodowane bólem, jak i materiałem, uniemożliwiającym swobodny przepływ powietrza do moich płuc. Z moich ust wydobywały się jęki bólu, zduszone przez materiał. Moje policzki były zdobione ścieżkami, które wytworzyły łzy. Bolało mnie wszystko i jedynym moim pragnieniem było, aby to się w końcu skończyło.

Poczułam jak mężczyzna rozwiązuje materiał, więc otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Widziałam ten przerażający uśmiech, a po chwili jego wzrok powędrował na lewo. Moje oczy skierowały się tan gdzie jego. Poczułam równocześnie grozę i nudności. Na nożu, trzymanym przez niego w powietrzu, widziałam spory kawałek mięsa, które zostało wycięte kilka minut temu z mojego ciała. Nie mięło kilka sekund, a mnie zaczęły ogarniać ciemności. Nie mogłam jednak odejść w krainę Morfeusza, bo na moją głowę zostało wylane wiadro wody. Zerwałam się z krzykiem, co spowodowało okropny ból w ramieniu i wywołało jeszcze większe wrzaski. Po moich policzkach znów zaczęły spływać łzy. Mężczyzna stanął koło mojej głowy i chwycił mnie za włosy, podciągając mnie do góry. Mój bark zaczął jeszcze bardziej boleć, a do tego doszło jeszcze napięcie brzucha, który też był mocno okaleczony.

-Może wreszcie coś powiesz? Ułatwiłabyś nam obu życie. - Pamiętam jak mówił to z prawdziwym jadem.

Bałam się brzmienia swojego głosu, dlatego tylko zaprzeczyłam głową. Mężczyzna warknął i puścił moje włosy, przez co uderzyłam głową o blat. Syknęłam z bólu, a po chwili mężczyzna stał nade mną z tym samym kawałkiem szmaty. W moich oczach było przerażenie, kiedy mężczyzna wepchnął mi do gardła materiał. Zaczęłam się szarpać, a po chwili poczułam na twarzy zimną wodę. Próbowałam nie oddychać, ale po chwili musiałam wziąć wdech. I to był błąd. Wraz z wdechem do moich płuc dostała się woda, a także połknęłam kawałek materiału. Z każdą, nieudaną, próbą wdechu zalewałam coraz bardziej płuca, a materiał wciągałam coraz bardziej. Kiedy wystawał już tylko odrobinę, kat chwycił za niego i jednym ruchem wyrwał z mojego gardła. Za charkotałam z bólu. Gardło okropnie mnie piekło, nie wiedziałam czy nie rozerwał mi czegoś w środku. Kiedy wsadził ponownie materiał, po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

Powtórzył to jeszcze kilka razy, ale ja wciąż odmawiałam powiedzenia czegokolwiek.

Odwróciłam głowę, czując nawroty mdłości, na sam widok tych przyrządów. Zostałam podprowadzona do ściany, a tam moje ręce zostały przypięte ponad moją głową, do ściany. Oczekiwałam najgorszego, palenia czy łamania kończyn, ale otrzymałam coś totalnie innego. Na plecach poczułam kilka ostrzy, które mocno się wbijały. Krzyczałam, a mężczyzna zaczął napierać na przedmiot. Wbił się on głęboko w skórę, a później mięśnie, a następnie kat zaczął ciągnąć go w dół. Darłam się, bo krzykiem już nie można było tego nazwać, a po moich policzkach spływał wodospad łez. Nie powstrzymywałam się, bo i tak nic by to nie zmieniło. Ból był okropny. Czułam jak moje ciało jest odrywane od kości. Wbił on przyrząd jeszcze kilka razy, coraz bardziej niszcząc moje plecy.

Nie miałam już na nic sił. Rany były bardzo poważne, a krwi utraciłam zbyt dużo. Ale on miał inne plany. Wyciągnął z jednego z uchwytów pochodnie, a po chwili przystawił ją do mojego ciała. Wznowiłam swoje krzyki, ale miałam już dość. Nie miałam na to już siły.

-Dość. Błagam, koniec. - Wyjęczałam. Zadziwiałam go tym tak bardzo, że odsunął ogień od mojego ciała. - Po prostu mnie zabij. Błagam.

Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Zdawałam sobie sprawę, że mało prawdopodobne było przekonanie go. Wyglądałam jak trup. Tłuste włosy, poprzyklejane do twarzy. Wory pod oczami i wychudzone ciało, spowodowane ciągłymi torturami i brakiem apetytu.

Mężczyzna zaczął się śmiać, czym mocno mnie zdziwił. Po chwili byłam już wolna. Mężczyzna spiął moje ręce na placach, potęgując tym mój ból i zaczął mnie ciągnąć do sali tronowej.

Weszliśmy do sali, a ja wylądowałam na podłodze, na kolanach. Nie obchodziło mnie to. Cieszyłam się, że miałam chociaż chwilę wytchnienia.

Król spojrzał na mnie z pogardą, a następnie przeniósł swój wzrok na kata.

-Dlaczego zawracasz mi głowę? - Jego głos był ostry. Chyba przeszkodził mu w czymś ważnym.

-Przepraszam, Panie, ale to ważne. Dziewczyna błaga o śmierć. Nie widzę sensu w trzymaniu jej dalej, bo i tak nic nie powie.

-Ma zostać tak jak jest. Dopóki nie powie nic, zostaje na torturach.

Nie wytrzymałam. Miałam dość już tego wszystkiego i nie obchodziło mnie co się ze mną stanie. Wszystko było lepsze od tego co przeżywałam do tej pory.

-Naprawdę sądzisz, że złamiesz mnie? Że powiem cokolwiek o swoich kamratach? Chyba nie jesteś na tyle głupi? A może jednak? Prędzej umrę z wycieńczenia niż wydam przyjaciół w twoje ręce! - Ostatnie zdanie wykrzyczałam. Poczułam pieczenie na policzku i metaliczny posmak w ustach. Zacisnęłam szczękę i powstrzymałam się od kolejnego komentarza. To i tak nie miało sensu.

Król przez chwilę przyglądał mi się, a później machnął ręką.

-Za dwa dni będzie egzekucja. Przygotować wszystko.

Zostałam podniesiona i wywleczona z sali, a potem wrzucona do celi. Z jednej strony cieszyłam się, bo moje cierpienie wreszcie się skończyło, ale z drugiej strony razem z nim miało się skończyć moje życie.

Miałam tylko nadzieję, że mój brat coś wymyśli. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top