XIII

~xXx~

Kryjówka Strażników.

Blase wrócił po kilku godzinach. Wjechał do stajni, gdzie czekał na niego stajenny, który zabrał się za rozporządzanie konia, a on udał się do wnętrza budynku. Od razu spotkał się z Trai, która czekała na niego przy wejściu.

-I jak?

-Widziałem się z nią. Nigdy tak źle nie wyglądała, nawet kiedy przechodziła inicjację.

-Musi być naprawdę źle. Czego się dowiedziałeś? - Zapytała i ruszyli do pokoju płomiennego.

-Niewiele. Tio przeczuwa, że niedługo będzie egzekucja. Do tego nie ma pomysłu jak obudzić Set'a. Za to mam to. - Wyciągnął, z kieszeni biały wisiorek i pokazał go dziewczynie. Kiedy go zobaczyła, jej oczy zrobiły się wielkie jak 5-cio złotówki.

-Skąd to masz? - Powiedziała, biorąc go w dłoń. - Taki sam ma Tio.

-Poprawka. Teraz ja go mam.

-Oddała ci go? - Akurat stanęli przed pokojem Set'a. Weszli do środka, Trai, a Blase za nią i zamknęli za sobą drzwi.

-Pożyczyła. Powiedziała, że może obudzić Set'a.

-Zawsze warto spróbować.

Ciemnowłosy podszedł do łóżka i założył naszyjnik swojemu przyjacielowi. W momencie, w którym Blase puścił łańcuszek, zabłysnął on niebieskim światłem. Oboje wpatrywali się oniemieli w wisiorek, który świecił ciepłym światłem.

-Teraz tylko czekamy.

xXxXx

Minęło pół dnia. Co jakiś czas do pokoju zaglądała jedna z dwóch osób, która wiedziała o tym, że Set niedomaga. Blase był w drodze do pokoju przyjaciela, kiedy natknął się na Ilę.

-Hej. Wiesz gdzie jest Set? Mam do niego sprawę.

-Nie widziałem go od kilku dni. Wiesz jaki jest. Czasem wyjeżdża i nikomu o tym nie mówi.

-Dobrze, dziękuję. Jak go znajdziesz, to daj mi znać.

Kiwnął głosem i udał się w swoją stronę. Otworzył drzwi i wszedł do środka.

-Jaki jest plan? - Usłyszał głos zza pleców.

Odwrócił się gwałtownie i kiedy zobaczył Set'a siedzącego na łóżku przysunął sobie krzesło i usiadł obok.

-Chłopie, wszyscy się o ciebie martwiliśmy.

-Niepotrzebnie jak widać. Więc co robimy?

Set chciał wstać, ale Blase go przytrzymał.

-O nie, ty się nigdzie nie wybierasz. Na razie masz leżeć i nabrać siły.

-Musimy coś zrobić, bo Tio na to nie zasługuje.

-Zrobimy. Ale najpierw odpoczniesz.

Set chciał coś powiedzieć, ale dał sobie spokój.

-Daj mi kartkę i pióro, a potem możesz iść.

Blase westchnął, ale spełnił prośbę przyjaciela. Podał mu to czego potrzebował, a następnie opuścił pokój. Set chwycił wisiorek, który miał na sobie i zaczął go oglądać, a następnie zabrał się za planowanie jak odbić swoją siostrę.

~xXx~

Lochy. Zamek.

Leżałam na pryczy do momentu, aż nie poczułam silnego szarpnięcia i nie spadłam z łóżka. Zostałam siłą podniesiona do góry, a moje ręce zostały spięte na plecach, uniemożliwiając mi choćby podparcie się, kiedy mną pchnęli. Upadłam na ziemię i syknęłam, kiedy moje kolana zderzyły się z kamienną posadzką. Jeden ze strażników chwycił mnie pod ramię i uniósł do góry. Ponownie zostałam pchnięta, tylko tym razem wylądowałam na ścianie. Chwycił mnie i zaczął prowadzić w stronę sali tronowej. Każdy kogo mijaliśmy spoglądał na mnie albo z pogardą, albo ze współczuciem. Szłam rozglądając się w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mi pomóc w ucieczce, ale nie było niczego takiego. Pozwoliłam się prowadzić do sali, gdzie zostały przede mną otwarte wielkie wrota. Wprowadzono mnie do środka i dopiero kilka metrów od tronu zostałam zatrzymana. Spojrzałam na króla i w tym samym momencie poczułam okropny ból w zgięciu kolana, przez co wylądowałam na ziemi. Chwycono mnie za włosy i pociągnięto za nie, sprawiając, że uniosłam głowę i spojrzałam na króla. Na mojej twarzy pojawił się grymas bólu, ale z moich ust nie wyrwał się żaden dźwięk. Wpatrywałam się uparcie w mężczyznę, którego wzrok był tak ostry, że mógłby mnie przeciąć na pół.

-Królu, oto sprawczyni zniknięcia buntownika. - Strażnik stojący za mną pokłonił się i uwolnił moje włosy.

Król przez chwilę przyglądał się mu, a po chwili rozniósł się po sali jego donośny głos.

-Jak mogliście głupiej dziewce pozwolić go uwolnić!?

Poczułam jak mężczyzna trzymający rękę na moim ramieniu napina wszystkie mięśnie. Na moich ustach pojawił się malutki uśmiech, ale i tak władca go dostrzegł.

-Z czego się śmiejesz? Nie będzie ci tak wesoło kiedy zabiorą cię na tortury.

-Przepraszam Wasza Wysokość, ale śmieszy mnie to, że masz tylu podwładnych, a i tak nie potrafili upilnować jednego człowieka.

W pokoju nastała cisza. Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem, a na twarzy Darius'a widziałam troskę. Wiedziałam, że nie ważne co powiem i tak wyląduje na torturach. Oni wiedzieli, że muszę coś wiedzieć. Normalni obdarzeni nie pomagaliby zwykłemu człowiekowi od tak.

-Wziąć ją na tortury i wyciągnąć z niej informację.

Darius wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Rozumiałam, kiedy nie można było w żaden sposób zmienić zdania ojca. Podnieśli mnie i chcieli wyprowadzić, gdy wrota zostały otwarte. Była to osoba, której nie miałam ochoty widzieć nigdy więcej w życiu.

Poczułam jak moja krew zaczyna się gotować, kiedy w sali pojawił się mój ojciec.

-Przepraszam, Wasza...

Zatrzymał się w pół kroku kiedy mnie zobaczył. Na jego twarzy najpierw pojawiło się niedowierzanie, a później zostało zastąpione przez zimny uśmiech.

-Nie przeszkadzam, Wasza Wysokość? - Zapytał, kierując wzrok na króla.

W tamtym momencie nie wytrzymałam. Nie obchodziło mnie, że mogę zginąć w każdej chwili. Chciałam tylko odrobinę sprawiedliwości.

-Oj chyba masz słabą pamięć. - Powiedziałam, a mój głos ociekał jadem.

-Słucham? - Odwrócił się w moją stronę, wciąż odstawiając szopkę.

-Szybko zapomniałeś. Pewnie na rękę było ci, że mama została zamordowana. Mogłeś się mnie pozbyć i prowadzić życie rozpustnika. Rzygać mi się chce jak na ciebie patrzę.

Zamachnął się chcąc mnie uderzyć. Uchyliłam głowę do tyłu, tym samym uderzając nią w nos strażnika stojącego za mną. Mężczyzna puścił moją rękę, więc wykorzystałam sytuację.

Podskoczyłam i przeniosłam skute ręce pod sobą. Kiedy stanęłam na ziemi, podbiegłam do ojca i skoczyłam mu do gardła. Zacisnęłam na nim ręce i czułam jak walczy, ale mój uścisk stawał się coraz silniejszy. Jeszcze chwila i udusiłabym go, ale poczułam ból z tyłu głowy, a następnie upadłam.

xXxXx

Powoli zaczęłam się wybudzać. Chciałam chwycić się za głowę, ale zamiast tego moja ręka stawiała opór, a do moich uszu doszedł odgłos szeleszczenia metalu. Spojrzałam na lewo, a później na prawo i zobaczyłam swoje ręce zapięte w kajdany, przypięte do sufitu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tu ciemno, a w powietrzu unosił się odór krwi. Ściany jak i podłoga były zrobione z kamienia, pokryte palmami krwi, a na ścianach wisiało kilka pochodni, które lekko oświetlały wnętrze. Za mną stał szereg różnych przyrządzeń przeznaczonych do zadawania fizycznego bólu. Poczułam jak po moich placach przechodzi dreszcz, kiedy zobaczyłam te wszystkie okropieństwa. Dopiero po chwili zorientowałam się, że w pomieszczeniu znajduje się ktoś jeszcze. Odwróciłam głowę w stronę postaci siedzącej w kącie. W momencie kiedy mój wzrok padł na tą osobę, podniosła się ona z krzesła. Był to mężczyzna, to na pewno. Reszty nie mogłam się dowiedzieć, bo miał zasłoniętą twarz.

Szedł w moim kierunku, z przeraźliwym uśmiechem na twarzy. Zaczęłam się szarpać, próbując się wyswobodzić. Jednak to nic nie dało. Mężczyzna podszedł do mnie i pierwsze co zrobił to chwycił moją twarz. Obejrzał ją z każdej strony, a następnie oblizał usta.

-Szkoda takiej pięknej kobiety. Można by coś innego z tobą zrobić.

Puścił mnie, ale jego dłoń zaczęła sunąć w dół. Zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić, naplułam mu na twarz.

Tak, wiem. Nie jest to czyste zagranie, ale chciałam za wszelką cenę pozbyć się tego dotyku.

Zabrał rękę i przetarł twarz. Następne co poczułam to okropny ból brzucha. Chciałam się zgiąć, żeby choć odrobinę ulżyć sobie w bólu, ale łańcuchy skutecznie mi to uniemożliwiały.

-Skoro jesteś taka odważna, to spełnię wolę króla. Zobaczymy jak szybko się złamiesz. Daję ci co najwyżej dwa dni.

Mężczyzna zniknął z mojego pola widzenia, słyszałam jedynie odgłos odbijania się jego butów od podłogi i szelest. Byłam ciekawa co to takiego, ale po czasie uważam, że lepiej by było gdybym się tym nie interesowała.

Po chwili wyczułam jego obecność za sobą, a następnie jego ręka znalazła się na moim karku. Poczułam obrzydzenie, a po chwili miałam inne zmartwienie. Jego ręka wylądowała na moim gardle, a potem zacisnęła się w żelaznym uścisku. Zaczęłam się dusić. Walczyłam o każdy oddech, a do tego próbowałam się jeszcze jakoś oswobodzić.

Nic nie dawało rezultatu. Przed twarzą miałam mroczki, a świadomość powoli traciłam. Jednak zanim zdążyłam zemdleć uścisk zniknął. Opadłam i gdyby nie kajdany, które nie pozwoliły mi na wiele, to leżałabym na ziemi. Brałam krótkie i szybkie wdechy, próbując opanować dygotanie ciała.

Zanim dążyłam się uspokoić poczułam rękę pomiędzy łopatkami, tam gdzie kończył się materiał sukienki. Poczułam ostre szarpnięcie i usłyszałam tylko darcie materiału. Napięłam wszystkie mięśnie i właśnie wtedy to się stało.

-Szkoda, tak pięknego ciała, ale rozkaz to rozkaz.

Usłyszałam tylko świst, a w następnej chwili z moich ust wydobył się rozrywający krzyk bólu. W oczach zaczęły zbierać się łzy, ale szybko je odgoniłam. Nie pozwolę się tak szybko złamać.

-Ciekawi mnie kiedy będziesz błagać o śmierć?

Kolejny świst i okropny ból towarzyszący, biczowi rozrywającemu skórę na moich placach. Oplotłam ręce wokół łańcuchów i zacisnęłam na nich dłonie w pięści.

Na moje plecy spadł kolejny cios, a z mojego gardła wyrwał się kolejny krzyk bólu. Nagle straciłam siły i jedyną rzeczą, którą trzymała mnie w pionie były kajdany zapięte na moich nadgarstkach.

Usłyszałam śmiech, który aż zmroził krew w moich żyłach.

Nie miałam zamiaru się poddawać. Jeszcze nie teraz, dlatego podjęłam ponowną próbę stanięcia na nogach. Ale to było na nic, byłam za słaba.

Mężczyzna zaśmiał się jeszcze bardziej przeraźliwie, a po chwili poczułam jego ciepły oddech przy swoim uchu.

-Dopiero zaczynamy, śliczna.

xXxXx

Nie wiem ile razów dostałam. Nie wiem ile czasu tam byłam. Ale wiem jedno, byłam ledwo żywa. Jedyną rzeczą, która trzymała mnie w pionie były kajdany, boleśnie wbijające się w moje nadgarstki. Moje oczy były całe czerwone od łez, a policzki mnie piekły. Czułam całe swoje plecy, które w tamtym momencie musiały być całe we krwi. Gardło okropnie mnie piekło, ponieważ było zdarte przez moje ciągłe krzyki bólu.

Poczułam kolejne uderzenie, a moje plecy wygięły się w łuk. Z gardła wydobył się, charkot, a ja czułam że tracę świadomość. Ale nie dane mi było przejść w ten błogi stan, bo w chwili kiedy zemdlałam na moją głowę zostało wylane wiadro lodowatej wody. Zerwałam się, a po chwili ponownie zwisałam bezwładnie.

Nie wierzę w istnienie siły wyższej, ale w tamtym momencie modliłam się żeby cokolwiek zakończyło moje męki. W tym momencie usłyszałam jęk metalowych drzwi, ale byłam zbyt słaba żeby unieść głowę i spojrzeć na osobę, która weszła do pokoju.

-Na dzisiaj koniec. - Powiedziała osoba, która weszła do pokoju.

-Ale...

-Żadnych ale. Takie są rozkazy.

Moje modlitwy zostały wysłuchane.

Drzwi ponownie się otworzyły, a do środka weszły dwie kolejne osoby. Podeszły do mnie i zaczęły odpinać kajdany na moich nadgarstkach. Kiedy byłam już wolna, w ostatniej chwili złapał mnie jeden z nich, bo wylądowałabym na ziemi.

Nawet nie zakuli mnie. Widzieli, że jestem za słaba żeby choćby myśleć o ucieczce. Zostałam zawleczona do celi, a tam rzucili mnie na ziemię. Jęknęłam z bólu, ale nie zrobiłam nic. Byłam na to za słaba.

Kiedy usłyszałam przekręcanie klucza i oddalające się kroki zebrałam resztki sił i podniosłam się na łóżko. Położyłam się i nie miałam zamiaru robić czegokolwiek. Każdy ruch piekielnie bolał.

Nie minęło kilka minut, a usłyszałam skrzypienie drzwi. Otworzyłam oczy i dostrzegłam coś, czego nie spodziewałam się zobaczyć.

Przede mną kucał Darius, a na jego twarzy wymalowana była troska.

-Jak się trzymasz? - Zapytał, kiedy spostrzegł że nie śpię.

-Tak jak wyglądam. Wszystko mnie boli.

-Powinnaś się przyznać. - Powiedział wstając. Dopiero wtedy zauważyłam obok niego miskę z wodą. - Zaoszczędziłabyś sobie cierpienia...Może trochę szczypać.

Przyłożył do moich pleców zwilżoną ściereczkę, na co syknęłam z bólu. Szczypało, tak jak mówił, ale w pewnym stopniu dawało ulgę.

-Nie mogę wydać moich ludzi. Musisz wiedzieć jak to jest, skoro jesteś następcą. A poza tym, dlaczego mi pomagasz? Przecież nie jesteś mi nic winien, a oprócz tego jakbyś na to nie patrzył to powinniśmy być wrogami.

-Mam powiedzieć szczerze? - Zapytał, ponownie przykucając. Umożliwił mi tym spojrzenie mu w oczy.

-Szczerze. - Odpowiedziałam, kiwając głową.

-Zainteresowałaś mnie. Jesteś inna niż reszta kobiet. Odważna, nieugięta. - Powiedział, zakładając kosmyk włosów za moje ucho. - Jesteś mądra i piękna.

-Chyba mamy różne definicje piękna. - Powiedziałam, lekko się uśmiechając. Nawet w takim momencie potrafił mnie pocieszyć.

-Ta blizna opowiada pewną historię, prawda? Jest częścią ciebie.

Poczułam jego ciepłą dłoń na moim policzku. Odruchowo się w nią wtuliłam, pragnąc w tym momencie choć odrobiny ciepła. Byłam w miejscu, gdzie wszyscy pragnęli mojej zguby.

-Powinnaś im powiedzieć. - Powiedział wstając i odchodząc. Zamknął za sobą drzwi i zatrzymał się zanim zniknął mi z pola widzenia. - Jutro znowu cię tam zabiorą.

Poczułam jak w żołądku tworzy mi się supeł. Pierwszy raz w życiu czułam taki okropny ból. To co ojciec mi robił było niczym, w porównaniu z bólem, który odczuwałam tego dnia. A wiedziałam, że to był dopiero początek, że z dnia na dzień będzie coraz gorzej.

Ale musiałam przestać o tym myśleć. To i tak nie zmieniłoby nic.

Postanowiłam się trochę przespać, żeby dać wytchnienie swojemu sfatygowanemu ciału. Tak jak postanowiłam, tak zrobiłam. Zasnęłam myśląc o tym, czy kiedykolwiek jeszcze będzie mi dane zobaczyć świat spoza krat.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top