IX

Siedziałam za biurkiem w swoim pokoju i przeglądałam dokumenty mamy. Wszystkie listy, akty własności oraz księgę wydatków. Zabrałam je z domu, kiedy byłam tam z Set'em, ale nie miałam czasu na przejrzenie ich.

Właśnie otworzyłam księgę wydatków, gdy ktoś zapukał do moich drzwi.

-Wejść. - Powiedziałam, ukrywając dokumenty. Do pokoju wszedł karczmarz.

-Przyszła jakaś dziewczyna. Mówi, że cię zna i że ręczysz za nią.

Wstałam i podeszłam do niego.

-Więc nie dajmy jej czekać.

Wyszliśmy z pokoju, a ja jeszcze zamknęłam drzwi. Nie chciałam, żeby ktokolwiek pałętał mi się tam, kiedy mnie nie ma. Ludzka ciekawość nie zna granic. Poszliśmy na przód karczmy, do kontuaru. W środku przy jednym ze stolików siedziała Sari.

-Daj mi kieliszek wina.

Kiwnął głową i poszedł nalać trunek. Podał mi go, a ja udałam się do stolika. Postawiłam kieliszek przed dziewczyną i usiadłam naprzeciw niej, a ta na mnie spojrzała.

-Zdecydowałaś? - Zapytałam, przyglądając się jej. Spojrzała na wino i odsunęła je.

-Nie mogę pić w pracy. Wyrwałam się, ale nie na długo. - Westchnęła. - Chciałabym spróbować, ale się boję.

-Rozumiem to.

-Też tak miałaś, kiedy dołączałaś? - Zapytała z ciekawością.

-Nie, ja nie miałam prawa się bać. Straciłam matkę i potrzebowałam wsparcia brata. O mało nie zostałam wtedy wykorzystana i zabita. - Jej twarz wyrażała czystą zgrozę. - Nie martw się, nic mi się nie stało. Nie mogłam się martwić, bo przyjaciel mojego brata nie chciał mnie tutaj. Musiałam udowodnić swoją wartość. Zaufali mi i przyjęli jako pierwszą.

-Naprawdę nie miałaś łatwo.

-Moje życie jest pasmem nieszczęść. Choć czasem zdarza się coś dobrego. Więc jak?

-Pomogę wam. O ile moja pomoc jest coś warta.

-Każda pomoc się przyda. Chodź.

Rzuciłam na stół kilka monet i wyszłam z karczmy. Sari szła za mną tą samą alejką, przy której Blase próbował się do mnie dobrać. Weszłyśmy tylnym wejściem. Sari była urzeczona wyglądem kryjówki.

-Podoba ci się? - Zapytałam, odwracając się do dziewczyny.

-Nie wiedziałam, że na tyłach karczmy może się coś takiego zmieścić.

-Jak widać może.

Skręciłam w lewo i otworzyłam drzwi do sali narad. W pokoju znajdowało się kilkanaście osób, do tego Set i Blase.

-Co ona tutaj robi? - Zapytał Blase zrywając się z siedzenia.

-Dziewczyna należy do nas.

-Teraz to sobie żartujesz. - Mężczyźnie wcale nie było do śmiechu.

-Ja nigdy nie żartuję. Nie miałeś problemów z wzięciem Ili czy mnie, a też jesteśmy kobietami.

-Ale ona nie dość, że jest kobietą, to nie ma w ogóle zdolności.

-Jak chcesz chronić nieobdarzonych, kiedy nie chcesz ich w drużynie? Łatwiej będzie jeśli będziemy ich mieć ze sobą.

Blase patrzył na mnie z pogardą. Nie powiem, że mnie to nie zabolało, ale nie miałam zamiaru odpuścić.

-Set. - Odwróciłam się w stronę brata. - Mówiłeś, że potrzebujemy wtyczki w zamku. Może się przydać. - Set zmarszczył czoło. - Zanim cokolwiek powiesz, pamiętaj, że jestem na tym samym stopniu co ty i też mogę przyjmować ludzi. Chciałam wam powiedzieć, żeby nie było nieporozumień. Ale wiedz, że ja swojego zdania nie zmienię.

Odwróciłam się z zamiarem wyjścia z sali. Nie zwracałam uwagi na niedowierzające spojrzenia reszty osób. Wiedzieli, że Set nie jest ustępliwy. Ale ja także.

-Czekaj. - Powiedział, kiedy położyłam już dłoń na klamce. Odwróciłam się i spojrzałam na niego z wyczekiwaniem. - Dziewczyna będzie jedną z nas.

-Dlaczego zmieniłeś zdanie? - Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.

-Bo nie mogę zmienić twojego. - Westchnął i wstał. - Ale zanim dołączy musi przejść rytuał.

Kiwnęłam głową. Sięgnęłam ręką do paska i wyciągnęłam nóż. Wszyscy spojrzeli na mnie z przerażeniem. Wszyscy oprócz Set'a, który dobrze wiedział co mam na myśli.

-Jeśli naprawdę chcesz do nas dołączyć musimy ci odciąć serdeczny palec. Będzie to znak twojej lojalności.

Sari przełknęła ślinę i spojrzała na mnie z przerażeniem. Zachowałam obojętną twarz i przyglądałam się jej. Po chwili odezwała się.

-Zgadzam się.

Położyła rękę na stole i wyciągnęła palec. Zamachnęłam się i wbiłam ostrze w stół. Dziewczyna podskoczyła w miejscu i otworzyła oczy. Spojrzała na mnie pytająco.

-Odwagi wymaga poświęcenie palca. Jeśli jesteś zdolna to zrobić dobrowolnie, znaczy że nie zdradzisz naszej tajemnicy. - Spojrzała na mnie z ulgą i wściekłością. - Przepraszam. Nie miałam lepszego pomysłu, a nie chcę ci tutaj trzymać 2 lata.

-Rozumiem to i wybaczam.

Posłała mi uśmiech, który odwzajemniłam.

-Dzięki tobie będziemy mieć kontakt w pałacu. Poradzisz sobie?

-Zostaw to mnie.

-Możemy to wykorzystać. - Powiedział Set z zamyśloną twarzą.

-Co masz na myśli? - Odwróciłam się do niego.

-Potrzebujemy czegoś, żeby się rozpoznawać w tłumie. Coś czego ludzie nie będą podejrzewać. - Przyłożył rękę do piersi i ukrył pod dłonią palec serdeczny. - W ten sposób będziemy wiedzieć, że rozmawiamy ze swoimi. To będzie nasze przywitanie.

-Sprytne. - Powiedziałam. - Ludzie nie będą zwracali uwagi na jeden palce. Jeśli pokażą całą dłoń, to na pewno nie należy do Strażników.

-Dokładnie.

Właśnie w taki sposób powstało nasze przywitanie. Od tej pory czy to na jakichś balach czy w terenie, pokazywaliśmy sobie znak. Ludzie dziwnie patrzyli na kobiety, które zamiast dygnięcia przykładały rękę do piersi.

xXxXx

Minęło kilka dni.

Kolejny raz siedziałam przy biurku przeglądając notatki mamy. Usłyszałam skrzypienie drzwi i odwróciłam się. W pokoju znalazła się głowa mojego brata.

-Sari przyszła. Za 5 minut w sali.

Wyszedł, a ja wzięłam się za sprzątaniem kartek. Ukryłam je i przebrałam się w coś bardziej codziennego. Założyłam zwykłą spódnicę, a do tego białą koszulę. Zeszłam na dół i jak zwykle okazało się, że jestem ostatnia. Zamknęłam drzwi i podeszłam do szczytu stołu. Oparłam się o ścianę i założyłam ręce na piersi.

-Czego się dowiedziałaś? - Blase widocznie nie był zadowolony z wizyty, którą złożyła nam dziewczyna.

-W lochach jest zamknięty przywódca buntowników. Zamknęli go bo nie chciał powiedzieć, gdzie jest ich kryjówka. Za kilka dni zamierzają go wziąć na tortury, a wtedy na pewno im zdradzi jej położenie. Wtedy zginie wielu niewinnych ludzi.

-Monarchia jest najgorszą, a zarazem i najlepszą formą władzy. - Powiedziałam, podnosząc wzrok na dziewczynę. - Co proponujesz?

-Za 3 dni odbywają się urodziny księcia. Będą one w pałacu. Możecie się zakraść i wyciągnąć go z celi, ja w tym czasie zapewnię drogę ucieczki.

-Co o tym sądzisz? - Set spojrzał na mnie. Kilka minut minęło, a ja w tym czasie zastanawiałam się jak moglibyśmy się zakraść do środka unikając wykrycia czy potrzeby zabijania niewinnych osób.

-Ile masz czasu? - Zapytałam, podnosząc na nią wzrok.

-Niewiele. Godzinę, może dwie.

-Wystarczy. Rozgość się. Idę do pokoju. - Odwróciłam się wychodząc spokoju powiedziałam jeszcze. - Niech nikt mi nie przeszkadza.

Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Siadłam przy biurku i wyciągnęłam kartkę. Musiałam szybko coś wymyślić, bo mieliśmy niewiele czasu.

xXxXx

Po upływie 1,5 godziny wyszłam z pokoju i udałam się do tego Set'a. Zastałam w nim wszystkich, których potrzebowałam.

-Dobra. Plan jest taki: Sari ty będziesz chodzić i rozdawać napoje, prawda? - Dziewczyna kiwnęła głową. - Ty i Blase... – Tu spojrzałam na Set'a. - ...pójdziecie pomóc Sari i będziecie kelnerami. Ja przebiorę się za tancerkę.

-O nie. Nie zgadzam się. - Powiedział Blase wstając z krzesła. - Nie będziesz chodzić w skąpej sukience.

-Jesteś zazdrosny? - Blase umilkł i zajął ponownie miejsce. Westchnęłam i kontynuowałam. - Jako tancerka będę miała możliwość swobodnie się poruszać, wy za to będziecie mogli mnie kryć jeśli coś by się stało. Wykorzystam to, że ludzie będą pijani i dowiem się, gdzie jest trzymany. Kiedy już go wyciągnę potrzebujemy ucieczki.

-Możemy do tego wykorzystać wóz dostawczy. - Powiedziała Sari.

-Tak zróbmy. Co wy na to?

-Nie ma mowy. Nie zgadzam się, żebyś paradowała w skąpej sukience. - Powiedział Set wstając z łóżka i stając przede mną. - Odpowiedź brzmi nie.

-Masz lepszy pomysł? - Spytałam podnosząc na niego wzrok. - Bo jeśli nie to czas nam się kończy.

-Nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?

-Rozumiem, dlatego też chcę, żebyś był kelnerem. Będziesz wtedy miał na mnie oko i w razie potrzeby możesz mi pomóc.

-Nie pozwolę ci iść do pokoju z jakimś pijanym mężczyzną.

-Nie planuję. Trai pewnie ma jakieś proszki, które można podać gościom, a które spowodują zanik pamięci i rozwiążą im języki.

-Czyli wszystko ustalone? - Zapytała Sari.

-Tak. Potrzebuję tylko, żebyś załatwiła nam wejście i rozstawienie strażników.

-Da się zrobić. Przyniosę ci je za 2 dni.

-Dobrze. Do zobaczenia.

Sari wyszła, a ja czułam na plecach ostry wzrok chłopaków.

-Poradzę sobie. Musicie mi zaufać. - Powiedziałam, wychodząc z pokoju.

xXxXx

Minęły 2 dni. Dzisiaj Sari miała się zjawić i mieliśmy omówić szczegóły naszego planu. Postanowiłam nie męczyć Mei, bo i tak miała dostatecznie dużo roboty z ubraniami dla chłopaków i użyć sukienki, którą ostatnio kupiłam.

Siedziałam właśnie w karczmie, a przede mną stał kufel piwa, kiedy do środka weszła Sari.

-Cześć. - Powiedziała, dosiadając się.

-Cześć. Poczekaj, idę po nich. - Wstałam i skierowałam się do wyjścia, ale dziewczyna mnie zatrzymała.

-A nie powinnyśmy iść do środka?

-Nie. Set chciał to zachować w tajemnicy przed innymi.

Wyszłam i w ciągu kilku minut zebrałam swoje notatki i razem z chłopakami udaliśmy się z powrotem do karczmy. Usiedliśmy w najodleglejszym stoliku i dla niepoznaki zamówiliśmy po kuflu piwa, a dla Sari kieliszek wina.

-Ty przypadkiem już nie piłaś? - Zapytał Blase, kiedy przynieśli trunki.

-Nie martw się o to. Taką małą ilość nawet ja mogę znieść.

-Jak możesz to pić? To jest okropne. - Powiedziała Sari, spoglądając jak piję alkohol.

-Kwestia gustu.

-Reszta ludzi by cię potępiła.

-Już to robią. Nawet tutaj patrzą na mnie dziwnie, kiedy je zamawiam.

-Czemu nie weźmiesz wina?

-Nie smakuje mi.

-Możemy się zająć ważniejszymi sprawami? - Powiedział Set, zerkając to na jedną, to na drugą.

-Zgoda. Masz warty strażników? - Zapytałam, spoglądając na Sari.

-Trzymaj. - Podała mi kartkę, na której wymalowała posterunki strażników. Przestudiowałam ją wzdłuż i wszerz. Wyglądało na łatwą robotę. - Ne mogłam zejść do lochów.

-Nic się nie stało. Dalej sobie poradzę.

-Ubrania będziemy mieć jutro wieczorem. - Powiedział Blase. - Ale jak wejdziemy do środka?

-Powiedziałam, że znajomi potrzebują pracy. Książę nie miał problemu z przyjęciem was.

-Czyli wszystko załatwione? - Spytał Set.

-Tak. Widzimy się o zachodzie słońca przy wejściu dla służby.

Kiwnęliśmy głowami. Sari podniosła się i opuściła karczmę, a my postanowiliśmy się jeszcze trochę pobawić przed następną misją.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Dla fanów Assassin's Creed'a. Tak ten rytuał, to jest motyw z dwójki, kiedy Leonardo prezentował Eziu ostrze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top