XX

Minęło kilka miesięcy. Król wyjechał na wojnę, a jego miejsce zajął Darius. Bardzo długo starałam się zdobyć jego zaufanie, ale w końcu mi się udało. Okazało się, że Darius jest moim wrogiem, że należy do Arystokracji i że powinnam go nienawidzić, ale nie potrafiłam. W tym czasie spędziłam bardzo dużo czasu z nim oraz z Blase'm. Okazało się, że do obu mężczyzn zaczęłam czuć coś więcej niż tylko szacunek. Nie potrafiłam sobie wyobrazić życia bez chociażby jednego z nich, ale jak się okazało był to największy błąd mojego życia.

Nadszedł ranek. Zwykły dzień jak co dzień. Wstałam i ubrałam się w czarne spodnie oraz koszulę, a następnie udałam się do sieni. W tamtym momencie poczułam, że coś jest nie tak, że coś dziwnego wisi w powietrzu. Ale postanowiłam nie przejmować się tym.

Kiedy tylko zobaczyłam brata, podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona.

-Hej, co się stało? - Set przytulił mnie, a później się odsunął i spojrzał mi w oczy.

-Nic. Po prostu mam ochotę przytulić się. Nie mogę?

-Zawsze możesz maleńka.

Set przytulił mnie jeszcze mocniej. Usłyszeliśmy huk i zobaczyliśmy kule ognia miotane w naszą stronę. Spojrzałam w górę i zauważyłam, że belki na suficie długo nie wytrzymają. Jedna z nich urwała się, a ja jak urzeczona patrzyłam jak spada. Poczułam szarpnięcie, a po chwili belki spadły w miejsce, w którym przed chwilą stałam.

-Uważaj bardziej! - Usłyszałam za sobą głos brata. - Musimy stąd jak najszybciej uciekać!

-Musimy najpierw wyprowadzić nowicjuszy.

Nagle masa ludzi wysypała się z pięter powyżej i z piwnicy.

-Co się dzieje!? - Trai do nas podbiegła.

Poczułam coś. Poczułam, że nadchodzi niebezpieczeństwo. Skoczyłam i powaliłam ich, a sekundę później świsnęła nad nami kula armatnia. Przebiła się przez 3 ściany i dopiero wtedy się zatrzymała. Podnieśliśmy się i pobiegliśmy do ukrytego wyjścia. Było stworzone właśnie na taką okazję. Za nim były korytarze pod miastem. Miały kilka kilometrów i prowadziły poza jego mury.

W budynku zaczynało się robić coraz goręcej, a ja czułam się coraz gorzej. Ale nie mogłam w tamtym momencie zemdleć, nie mogłam ich zostawić samych. Dym palił w płucach, a płomienie smagały skórę. Pilnowałam, razem z Setem, żeby wszyscy opuścili kryjówkę.

Nagle drzwi wejściowe wybuchły, a do środka weszło kilkunastu obdarzonych.

-Widzisz?! Jednak miał rację!

-Teraz możemy się zabawić.

W naszą stronę poleciała błyskawica. W ostatniej chwili udało nam się odskoczyć. Następna poleciała w moją stronę. Postawiłam ścianę, która została ziszczona jednym strzałem.

-Wystawiają kobietę do walki. - Zaśmiał się jeden z nich. - To będzie takie łatwe.

Ustawiłam się w pozycji bojowej, tak samo jak mój brat. Nie czekając na ich ruch docisnęłam stopę do ziemi, przymrażając ich nogi. W tej samej chwili Set posłał w ich stronę falę ognia. Jeden z przeciwników postawił ścianę wody gasząc cały ogień. Następnie w naszą stronę poleciały kule wody połączone z piorunem. Set unieszkodliwił pioruny, a ja zamroziłam wodę i posłałam ją rykoszetem. Było widać, że się tego nie spodziewali, bo padli na ziemię.

Nagle w naszą stronę posłany został stół. Byłam zbyt wolna, wiedziałam że nie zdołam tego uniknąć. Skuliłam się się i w tej samej chwili przede mną pojawiła się ściana ognia, a mebel został spopielony. Spojrzałam w górę na brata, który posłał mi uśmiech.

-Dzięki.

Odwróciłam się do tyłu, żeby zobaczyć jak idzie ewakuacja. To co zobaczyłam ścisnęło mi serce. Jeden z Arystokratów właśnie rozrywał jednego z nas w pół. Był zbyt daleko, żebym zdołała go trafić. Musiałam znaleźć coś co zwiększyłoby zasięg mojego ataku. Zaczęłam się rozglądać, a po chwili mój wzrok padł na leżący nieopodal łuk.

-Kryj mnie! - Krzyknęłam i zaczęłam biec w kierunku broni. Coś koło mnie wybuchło, ale nie zwracałam na to uwagi, chociaż przestałam słyszeć na prawe ucho.

Dopadłam do broni, ale nie mogłam znaleźć żadnych strzał. Chwyciłam ją pewnie i wycelowałam w plecy napastnika, a w moich rękach zaczęła się tworzyć strzała. Wypuściłam ją i trafiłam prosto między łopatki, momentalnie zabijając przeciwnika. Runął na ziemię, a moi kompani mogli uciec.

Usłyszałam uderzenie metalu koło nogi, więc spojrzałam w dół. Zobaczyłam przy nodze bombę. Szybko zawróciłam, ale ona wybuchła, a mnie odrzuciło mnie do przeciwległej ściany.

Chwyciłam się za głowę, którą musiałam uderzyć w ścianę. Usiadłam i zaczęłam się rozglądać, bo nie mogłam polegać na słuchu. Od wybuchu huczało mi w głowie. Dostrzegłam Blase'a, który biegł. Spojrzałam w stronę, w którą zmierzał i w tym momencie serce zaczęło mi pękać.

Zobaczyłam Seta, a chwilę potem przez jego ciało zostało przebite mieczem. Zerwałam się i kiedy dobiegłam dostatecznie blisko, posłałam w stronę napastnika sopel lodu, który go przeszył. Umarł zanim jego kolana dotknęły ziemi. Dobiegłam do brata i przyklęknęłam obok.

-Set. Set! Otwórz oczy! Nie zostawiaj mnie! Nie możesz! - Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

Usłyszałam szczęk wyciąganego miecza, ale nie miałam zamiaru ruszać się z miejsca. Nie chciałam zostawiać go samego. Nagle usłyszałam warknięcie i spojrzałam nad siebie w momencie, w którym nad moją głową przeskoczył wielki wilk. Zajął się mężczyzną, a ja ścisnęłam mocniej dłoń Seta, bo właśnie wtedy otworzył oczy. Łzy zaczęły spływać bardziej obficie.

-Set. Wyciągniemy cię. Trai zaleczy tę ranę. - Czułam jak moje gardło coraz bardziej się zaciska. - Wytrzymaj jeszcze trochę.

-Wiesz, że nie dasz rady. - Powiedział słabo. Po chwili zakaszlał. - Jestem zbyt ciężki, a ich jest zbyt wielu.

-Dam radę. Blase jest tutaj, pomoże mi.

-Nie zdołacie mnie zabrać.

-Nie mam zamiaru cię tu zostawić, żebyś zginął! - Krzyknęłam. - Nie ty. Jesteś ostatnim, który mi został. Nie mogę też stracić ciebie.

Czułam serce, które biło mi w piersi jak oszalałe oraz ból w każdej części ciała, który był spowodowany poprzednim uderzeniem. Bolało mnie wszystko i wiedziałam, że mało prawdopodobne było to, że zdołam go wynieść z płonącego budynku, ale nie miałam zamiaru zostawić go na pewną śmierć.

-Nie ma mowy, żebym cię tu zostawiła.

Posadziłam go na ziemi, a następnie przerzuciłam jego rękę przez głowę i zaczęłam go podnosić. Moje nogi wołały o pomstę do nieba. Miałam ochotę puścić, usiąść i czekać na śmierć u jego boku, ale nie mogłam tego zrobić. Zebrałam całą swoją siłę woli i użyłam resztek sił, aby postawić brata na nogi.

-Pomóż mi. Sama nie dam rady. - Powiedziałam, kiedy udało nam się stanąć prosto.

Set powoli stawiał kroki. Czułam, że z każdą chwilą oboje tracimy siły, ale nie miałam zamiaru się poddać. Nie. Dopóki mam choć odrobinę siły, będę pchała do przodu. Byliśmy już niedaleko wyjścia, kiedy poczułam okropny ból w łydce. Upadłam, a razem ze mną Set. Chwyciłam się za nogę, która przebita była mieczem.

-Nie damy rady. - Powiedział Set, samemu siadając. - Nie uciekniemy oboje.

-Więc nie uciekniemy w ogóle. - Wyciągnęłam z rany miecz i krzyknęłam z bólu. Bolało jak diabli.

-Nie. - Spojrzał na mnie poważnie. - Ostatnio ty się poświęciłaś. Tym razem moja kolej. Żegnaj, Tio.

Objął mnie. Poczułam jakby moje ciało stanęło w płomieniach. Było mi strasznie gorąco i wszystko mnie bolało. W pewnym momencie zaczęłam nawet krzyczeć.

-Broń się, żeby przeżyć. Walcz, by zwyciężać. I pamiętaj, że nigdy nie jesteś sama.

Nagle ból ustąpił. Zniknął tak samo szybko, jak szybko się pojawił. Spojrzałam na Seta.

-Set...Hej Set, powiedz coś...Set?

Opadł na ziemię. Poczułam jak moje serce kruszy się na tysiące kawałków. Dotknęłam jego ręki, ale nie wyczułam pulsu. Objęłam go i zaczęłam płakać. Nagle usłyszałam jak ktoś krzyczy. Zaczęłam się rozglądać i dopiero wtedy zrozumiałam, że to ja.

Set. Mój brat. Moja ostoja. Ostatni członek mojej rodziny właśnie zginął. Wokół mnie szalała burza śniegu i ognia. Chwila, ognia?

Starałam się uspokoić i kiedy wreszcie mi się udało, spróbowałam użyć swojej mocy. Prawa ręka pokryła się lodem, a wokół lewej zaczęły tańczyć ogniki.

-Nie. Nie, nie, nie, nie. - Po moich policzkach ponownie zaczęły spływać łzy. - Dlaczego się jej pozbyłeś? Dlaczego mi ją oddałeś? Ucieklibyśmy, więc dlaczego oddałeś mi swoją zdolność!?

Usłyszałam za sobą kroki. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam mężczyzn, którzy byli odpowiedzialni za tą masakrę.

-Ooo. Zobaczcie, zostawili nam panienkę. - Powiedział niebiesko włosy, co znaczyło, że włada wodą.

-Patrzcie. To ten, którego dźgnął Lutalo. Umarł szybciej niż myślałem.

-Nie będzie mu przeszkadzać, że zabierzemy jego pannę. I tak mu się na nic nie przyda.

Zaczęli iść w moim kierunku. Wstałam i ustawiłam się w pozycji bojowej. I tak nie miałam już nic do stracenia. Ostatnią rzeczą, która mi pozostała to moje życie. Nic nie warte życie.

Usłyszałam ich śmiech.

-Dziewczyna chce się bić. Nie będzie to trudne.

~xXx~

Stanęli w pozycjach bojowych. Nie pozwoliła im na jakikolwiek ruch i zaatakowała pierwsza. W chwili gdy podłoga zaczęła zamarzać, kamień na jej szyi rozbłysnął. Poczuła w ciele napływ sił. Podłoga zaczęła się pokrywać lodem, ale nie był on taki jak wcześniej. Był on o wiele grubszy. Ci, którym nie udało się uskoczyć, zostali zamrożeni żywcem. Ci, którym jakimś cudem udało się uniknąć lodu, dosięgnął ogień.

Cały budynek pochłonął lód i płomienie. Ze wszystkich obecnych Arystokratów przeżył tylko jeden, a i tak był na skraju śmierci. Dziewczyna podeszła do niego i przykucnęła.

-Kto jest twoim zleceniodawcą? - Zapytała, ale nie usłyszała odpowiedzi. - Dla własnego dobra odpowiesz mi.

-Nie zdradzę go.

-Jeszcze zobaczymy.

Zaczęła powoli przypalać jego nogi. Kiedy jeden kawałek mięsa był zwęglony przesuwała płomienie wyżej. Mężczyzna darł się w wniebogłosy, ale ona o to nie dbała. Już nie. Potrzebowała informacji i planowała je zdobyć za wszelką cenę.

W ciągu kilku minut mężczyzna zmiękł i zaczął mówić.

-To król. Król Darius nam przewodzi. To on kazał abyśmy zniszczyli to miejsce. Kazał wszystkich zabić. Mieliśmy zabrać tylko dziewczynę...

W tym momencie zmilkł, ponieważ przez jego głowę przeszedł sopel lodu. Dziewczyna odwróciła się i wzięła ciało brata na ręce, a później opuściła swój stary dom.

Drugi, który utraciła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bardzo ciężko było mi zabić Set'a, ale tak zaplanowałam tą książkę. Przedłużałam to jak najbardziej mogłam. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top