X
Dzień misji.
Rano nie miałam jakiegoś ciekawego zajęcia. Spędziłam większość czasu rozmawiając z Ilą, o typowo kobiecych sprawach. Dopiero wieczorem zaczęła się zabawa.
Kiedy zaczynało się ściemniać wyciągnęłam z szafy sukienkę i ubrałam się w nią. Do tego ze szkatułki wyciągnęłam bransoletkę, którą zapięłam wokół kostki u prawej nogi. Włożyłam do tego jeszcze trzewiki, które i tak miałam zamiar zdjąć, kiedy zacząłby się bal.
Zeszłam do piwnicy i udałam się do pokoju Trai.
-Cześć. - Powiedziałam, wchodząc do środka.
-Witaj, Tio. - Powiedziała, odwracając się w moją stronę, kiedy weszłam. - W czym ci mogę pomóc?
-Przyszłam po to lekarstwo, o którym rozmawiałyśmy.
-A tak. - Odeszła od biurka i stanęła przy jednej z półek. Zaczęła w niej szperać, a po chwili wyciągnęła fiolkę z błękitnym płynem. - To będzie to. Musisz to tylko wlać, do misy z ponczem, a zacznie działać swoją magię. Powinni zapomnieć o wszystkim o co ich zapytasz.
-Dziękuję. Ratujesz mi życie.
-Nie ma za co. Idź teraz do chłopców, pewnie już są gotowi.
Pożegnałam się i wyszłam z pokoju. Udałam się na drugi koniec korytarza i weszłam do środka. Słyszałam głosy z zaplecza, więc usiadłam na kanapie, zakładając nogę na nogę i czekałam aż wyjdą. Po upływie kilku minut usłyszałam kroki.
-Dzięki, Mei. - Powiedział Set, przyglądając się swojemu ubraniu.
-Czyli jesteśmy gotowi? - Zapytałam, wstając z kanapy.
Wszystkim w pokoju na mój widok opadły szczęki.
-Skąd ty to wzięłaś? - Zapytała podekscytowana Mei, oglądając mnie z każdej strony.
-Pokażę ci przy najbliższej okazji.
-Wyglądasz ślicznie. - Set rozkopał mi włosy.
-I vice versa.
-Więc jesteśmy gotowi? - Blase stanął obok nas.
-Chyba tak. - Powiedziałam, wyciągając flakonik i podając go Set'owi. - Wlej to do napojów. Wszyscy się rozluźnią, a następnego dnia nic nie będą pamiętać.
-Czyli dokładnie to czego potrzebujemy. - Powiedział, chowając flakon do kieszeni w marynarce. - W takim razie chodźmy. Dzięki, Mei.
Pożegnaliśmy się z dziewczyną i wyszliśmy, a następnie skierowaliśmy się do stajni. Dla niepoznaki postanowiliśmy wziąć dwa konie, bo kto widział tancerkę potrafiącą jeździć konno. Rasiści. Na pierwszym jechałam ja z Set'em, a na drugim Blase.
Kiedy stanęliśmy przy tylnej bramie, Set pomógł mi zsiąść z konia i odesłaliśmy je do domu. Weszliśmy do środka i napotkaliśmy na mężczyznę ubranego w czarny garnitur.
-Czy to wy jesteście tymi znajomymi panny Sari? - Kiwnęliśmy głowami. Mężczyzna westchnął. - Krótka odpowiedź: tak albo nie.
-Tak. - Odpowiedziałam.
-Jesteś tancerką, prawda?
-Tak. - Odpowiedziałam ostrożnie.
-Więc masz siedzieć cicho. Tancerki są od zabawiania tańcem, nie od rozmawiania.
Chciałam się odgryźć, ale ugryzłam się w język, zanim zniszczyłam naszą przykrywkę. Nabrałam dużo powietrza i uspokoiłam się.
-Więc wasz dwójka idzie do kuchni, gdzie kuchmistrz powie wam co macie robić. A ty. - Tu wskazał na mnie. - Idź prosto na salę. Znajdziesz tam resztę tancerzy.
Kiwnęłam głową i ruszyłam przed siebie. Czułam na sobie ostry wzrok mężczyzny, przez co na moich ustach pojawił się uśmiech. Wiedziałam, że był zły o niepokłonienie się mu. Weszłam do tej samej sali, gdzie byłam miesiąc temu. Była podobnie przygotowana, chociaż nie była już typowo balowa. Tancerki są nieczęsto spotykane w zamku, więc książę musi mieć słabą moralność. Wszyscy wiedzą, że tancerki nie tylko tańczą, ale także gwarantują usługi bardziej osobiste. Większość z nich do tej pracy zmusiło życie. Podeszłam do kobiet stojących w rogu sali.
-Cześć. - Podbiegła do mnie jedna z nich. - To ty szukałaś pracy?
Kiwnęłam głową. Wzrok wszystkich skierował się w moją stronę. Cofnęłam się pod natłokiem ich ostrych spojrzeń.
-Nie przejmuj się nimi. Jestem Ari. - Dziewczyna podała mi dłoń.
-Eira.
-Miło cię poznać. - Posłała mi uśmiech. Po chwili zaczęła mi się przyglądać. - Kojarzę cię skądś. Ty nie byłaś przypadkiem ostatnio na festiwalu?
-Tak.
-To ciebie wciągnęłam wtedy do tańca.
-Jeszcze raz za to dziękuję.
-Nie ma sprawy. Przynajmniej wiem, że potrafisz tańczyć.
Podeszłyśmy do grupy. Patrzyli na mnie nieufnie, ale kiedy Ari powiedziała, że się znamy ich spojrzenia stały się bardziej życzliwe.
-Dlaczego jesteś tancerką? Ostatnio mówiłaś, że tak nie pracujesz.
-Bo tego nie robię. Muszę się dostać do brata, którego trzymają w lochach. To moja ostatnia szansa, żeby się z nim spotkać.
-Czyli nie przyszłaś tu zarobić? - Zapytał jeden z grajków.
Zaprzeczyłam głową.
-Nie chcę pieniędzy. Możecie wziąć moją część. Proszę tylko, żebyście mnie kryli.
Nastała chwila ciszy. Zaczęli spoglądać jeden na drugiego, ale kiedy minęła dłuższa chwila, na mojej twarzy pojawił się smutek.
-Przepraszam, to chyba zbyt wielka prośba.
-Będziemy cię osłaniać. - Powiedział najwyższy z nich. - Mam nadzieję, że ci się uda.
Przywołałam na twarz jeden z najlepszych uśmiechów.
-Dziękuję. - Pokłoniłam się, czym zadziwiłam wszystkich. - Jestem wam bardzo wdzięczna.
-Okaż swoją wdzięczność pięknym tańcem. - Powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu. - Jeśli Ari twierdzi, że potrafisz tańczyć, to pewnie tak jest. Ona jest bardzo wybredna.
-Zrobię co w mojej mocy.
-A tak poza tym jestem Alvar.
-Miło cie poznać.
Zaczęliśmy się przygotowywać do rozpoczęcia. Po upływie pół godziny na sali pojawił się solenizant, który od razu skierował się w naszą stronę. Odwróciłam się plecami do niego, udając że jestem wielce zainteresowana instrumentami.
-Czy wszystko gotowe? - Zapytał, patrząc się na Ari.
-Wszystko jest gotowe na przybycie gości.
-Wyśmienicie. Muszę iść sprawdzić jeszcze czy wszystko jest gotowe w kuchni.
Poczułam na sobie jego wzrok. Wiedziałam, że się uśmiecha, ale nie miałam zamiaru odwracać się w jego stronę. Po chwili usłyszałam kroki i odetchnęłam z ulgą.
-Co to było? - Zapytał mnie Alvar.
-Powiedzmy, że nie przepadam za naszym księciem.
-Znasz księcia? - Zapytała Ari.
-Możesz tak to nazwać.
-Jaki jest? - Zapytała jedna z kobiet. Wyglądała na rozmarzoną.
-Pyszny. Inteligencja nie idzie w parze z rozumem.
-Właśnie widzę. - Powiedziała. Poczułam jak zaczyna się we mnie gotować. Odwróciłam się do nich z uśmiechem na twarzy.
-U ciebie brakuje obu tych rzeczy.
Kobieta się cofnęła i spojrzała na mnie z nienawiścią. Wszyscy patrzeli na mnie nie dowierzając. Odwróciłam się i odłożyłam buty zostając na boso, na podłodze z marmuru. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy postawiłam nogi na zimnej posadzce, ale szybko się przyzwyczaiłam. To że władam lodem, nie znaczy że nie jest mi zimno. Mam po prostu większą tolerancję na chłód.
-A może tak zdradzimy księciu jej zamiary?
-Nie radziłabym. - Powiedziałam, odwracając się.
- Mogę mu powiedzieć, że wy to wymyśliłyście. Komu uwierzy?
Kobiety ucichły, a Ari i Alvar spojrzeli na mnie z uznaniem. Uśmiechnęłam się do nich i w tym momencie do sali ponownie wszedł książę. W momencie sala zaczęła się napełniać gośćmi. Chwilę potem pojawili się kelnerzy, wśród których wypatrzyłam Balse'a i Set'a. Kiedy nasz wzrok się spotkał posłałam im mały, pokrzepiający uśmiech.
Darius uniósł dłoń i grajkowie zaczęli grać. Spojrzałam na Ari. Kiwnęła głową i zaczęła tańczyć. Poszłam w jej ślady i przez jakiś czas tańczyłyśmy razem. Następnie nasze miejsce zajęły inne tancerki, a my miałyśmy chwilę odpoczynku.
-Wszyscy się tobie przyglądali. - Powiedziała, podając mi bukłak z wodą.
-Dzięki. Ale to raczej ty byłaś bardziej obserwowana.
-Jestem od ciebie starsza. To raczej oczywiste, że będą się tobie przyglądać.
-Dobrze, niech ci będzie. W ten sposób do niczego nie dojdziemy.
Zauważyłam jak jeden z gości podchodzi do jednej z tancerek. Przez chwilę rozmawiali ze sobą, a po chwili dziewczyna szła za mężczyzną.
-Claire jak zwykle jest rozchwytywana. - Powiedziała Ari, zerkając na mnie. - Jest młoda, więc ma powodzenie u mężczyzn.
-Z ciekawości. Ile masz lat?
-26.
-Jesteś tylko 4 lata starsza. Nie mów mi, że jesteś stara.
-Żartujesz!? - Na jej twarzy widoczne było niedowierzanie. - Wyglądasz na nie więcej niż 18.
-Nie, mam 22 lata. To pewnie ta cera i włosy.
-Może tak być.
Jak już mówiłam obdarzeni są zazwyczaj piękniejsi niż zwykli ludzie, a także starzeją się wolniej. Nawet jeśli tak jest, to ja staram się osiągać swoje cele zdolnościami, a nie urodą. Tym się właśnie różnię od większości kobiet ze zdolnościami.
Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy ze sobą, aż w naszą stronę podszedł książę.
-Wasza wysokość. - Ari pokłoniła się, a ja wciąż stałam podparta o torby i przyglądałam się mu z ciekawością. - Co cię do nas sprowadza?
-Czy twoja przyjaciółka ma może chwilę? - Zapytał, spoglądając na mnie.
-Nie wolałbyś jednak Ari? - Zapytałam, podnosząc się i wyrównując sukienkę.
-Wolałbym jednak twoje towarzystwo.
-Skoro nalegasz. - Podeszłam w jego stronę. Ari posłała mi współczujący uśmiech i wróciła do tańca.
Kiedy poczułam jego rękę na swoich plecach, napięłam się. Odsunęłam się od niego, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Wiedziałam gdzie chce mnie zabrać, dlatego skierowałam się na balkon, na którym ostatnio poprosił mnie o taniec.
-Przypominasz mi kogoś? - Powiedział, kiedy stanęłam przy barierkach.
-Kogo? - Odwróciłam się w jego stronę.
-Pewną kobietę, którą ostatnio poznałem na balu. Była tak samo niegrzeczna jak ty. - Powiedział robiąc krok w moją stronę.
-A może to ta sama kobieta? - Zapytałam, powoli odchodząc na drugi koniec balkonu.
Książę powoli podchodził w moją stronę, a ja się od niego odsuwałam. Przesuwałam się wzdłuż barierek i kiedy dotarłam w róg, mężczyzna doskoczył do mnie i zablokował, chwytając rękoma obie balustrady.
-Już mi nie uciekniesz. - Powiedział. Jego twarz zaczęła się zbliżać w moją stronę. Musiałam coś wymyślić, i to szybko.
-Eira, gdzie jesteś!? - Usłyszałam głos Alvara. Odetchnęłam w duchu, a po chwili w pole mojego widzenia wszedł właściciel głosu. - Tu jesteś. Przepraszam książę, ale muszę ją zabrać. Ludzie chcą, żeby ponownie zatańczyła. Zaczynają się niecierpliwić.
Darius westchnął i odsunął się, pozwalając mi odejść.
-Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - Powiedział, zerkając na mnie.
-Nie wątpię. - Powiedziałam, wchodząc za Alvar'em do środka. Kiedy byłam już poza zasięgiem jego słuchu powiedziałam:
-Dziękuję. Przyszedłeś w ostatniej chwili.
-Czyli książę miał wobec ciebie większe plany?
-W to nie wątpię.
Doszliśmy do centrum sali, kiedy akurat tańczyła Claire. Kiedy ludzie mnie zobaczyli zaczęli bić brawa, zachęcając mnie do występu.
-Chyba cię kochają. - Powiedział, odchodząc w stronę reszty grajków. Zajął swoje miejsce i zaczął się mi przyglądać.
-Ciebie też pokochają. - Szepnęłam. Stanęłam na środku i pokazałam muzykantom, żeby przestali grać. - Nie zatańczę. - Powiedziałam, przez co usłyszałam niezadowolone pomruki. - Nie, dopóki on nie zagra. - Odwróciłam się do Alvar'a i posłałam mu szatański uśmiech.
Westchnął, ale podniósł się i chwycił swoją gitarę. Zaczął grać, a po chwili zaczęłam tańczyć w rytm dźwięków instrumentu.
Przetańczyłam jakieś 10 minut, kiedy pojawili się słudzy, kierujący gości do stołów na obfitą ucztę. W tym czasie wycofaliśmy się, co dało mi możliwość udania się do lochów. Powoli się cofałam i kiedy byłam ukryta w cieniu, pobiegłam w stronę schodów, prowadzących w odmęty piekieł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top