V

Powóz stanął przy schodach pałacu, a jeden z królewskich sług otworzył nam drzwi. Blase opuścił karoce i pomógł wyjść Ili. W tamtym momencie dostałam ataku paniki. Miałam problemy z wzięciem oddechu, dusiłam się, a moje ciało oblał zimny pot. Miałam ten problem odkąd mama umarła. Czasami nawet mdlałam z tego powodu. Ale nigdy nie zdarzało mi się w ważnych momentach. Po prostu bardzo się bałam, że nie poradzę sobie.

-Tio, uspokój się. - Set złapał mnie za ramiona i potrząsnął. Spojrzałam na niego, wciąż mając problemy z oddychaniem. - Bierz głębokie oddechy. Poradzisz sobie.

Objął mnie i zaczęłam się powoli uspokajać.

-Dziękuję. -Oddałam uścisk, kiedy wrócił mi spokój.

Odsunął się ode mnie i wyszedł z powozu. Następnie wyciągnął w moją stronę dłoń, którą ujęłam z wdzięcznością i pomógł mi wysiąść z niego. Weszliśmy po schodach i zostaliśmy zatrzymani przez kolejnego służącego.

-Zaproszenie. - Wyciągnął rękę.

Ponownie zaczynałam panikować i spojrzałam na Set'a. Sięgnął ręką pod marynarkę i wyciągnął pięknie zdobioną kopertę. Mężczyzna wziął ją i przejrzał zawartość, a potem schował do kieszeni.

-Jak państwo przedstawić?

-Tulio.

-I Eira.

-Snow.

Mężczyzna uderzył trzy razy laską i donośnie zawołał:

-Tulio i Eira Snow.

Weszliśmy ramię w ramię. Widziałam na sobie wzrok wszystkich ludzi i głośno przełknęłam ślinę. Set ścisnął moją dłoń, dodając mi otuchy. Kiedy byliśmy już na dole podeszliśmy do Ili i Blase'a.

-Witaj Anno, Trei. - Set przywitał się, żebym wiedziała po jakiej powierzchni stąpam.

Rozejrzałam się wokół. Było pełno ludzi, więc nie mieliśmy możliwości swobodnie porozmawiać.

-Może chcielibyście wyjść się przewietrzyć? - Zapytałam.

-Bardzo dobry pomysł. - Odpowiedział Blase i wszyscy wyszliśmy do ogrodu.

-Co robimy? - Spytała Ila, kiedy byliśmy sami.

-Trzeba się dostać schodami na górę. Tam w komnacie królewskiej są dokumenty, które musicie odzyskać wy. Ja z Tio idziemy do piwnicy. Przy skarbcu jest pokój, w którym trzymają wszystkie dokumenty.

-Ale nie będzie to łatwe. Musimy poczekać na przyjście króla. Kiedy oni będą na nim skupieni, my możemy wyjść stamtąd będąc spokojnymi, że nas nie wykryją.

-Wiedziałem, że to dobry pomysł, żeby cię zabrać. - Blase poklepał mnie po ramieniu.

-No to dzieła.

Wróciliśmy parami do środka. Stanęliśmy przy wejściu na schody i kiedy przechodził kelner oboje wzięliśmy po lampce wina. Chwilę potem usłyszałam szepty.

-Ona pije?

-Co za prostactwo.

-Jej partner jej w ogóle nie pilnuje.

-Zignoruj je. Są zazdrosne, że masz więcej praw niż one.

-Taki mam zamiar.

Zaczęłam swobodnie rozmawiać z Setem, ale coś przyciągnęło moją uwagę. Kelnerka przechodziła obok grupy kobiet i jedna z nich podłożyła jej nogę. Biedactwo się przewróciło, a kobiety zaczęły rechotać.

-Uważaj jak chodzisz. Mogłaś mi oblać sukienkę.

-Przepraszam panienko.

-Większej różnicy by to nie zrobiło. Może nawet byś ładniej wyglądała. - Powiedziałam, posyłając jej uśmiech.

-Jak śmiesz? Nie mieszaj się w to.

-Naprawdę? Podłożyłaś nogę kelnerce i jeszcze masz czelność ją oskarżać? Jesteś żałosna. - Powiedziałam pomagając się podnieść dziewczynie.

-Czego nie rozumiesz? Powiedziałam ci żebyś się nie mieszała.

-Nie jestem twoją służącą, żeby cię słuchać. A jeśli nie masz zajęcia, to zacznij nękać swoje koleżanki, a nie innych ludzi.

-Ona jest bez mocy. Tacy są po to, żeby się dowartościować. Są gorsi od nas. - Powiedziała kobieta stojąca po prawej stronie liderki.

-Tak? A to ciekawe. Zobaczmy. - Spojrzałam na kelnerkę, która miała spuszczoną głowę. Chwyciłam ją za podbródek i zmusiłam do spojrzenia na mnie. - Ma dwoje oczu. - Spojrzałam na tamtą kobietę.

-Ma usta, tak jak ty. Masz dwie ręce i nogi? - Spytałam. Kobieta była mocno zdezorientowana.

-Tak. - Odpowiedziała mi niepewnie.

-I z tego co widzę obje macie piersi...Choć w twoim przypadku nie jestem tego pewna. - Spojrzałam na przywódczynie dziewczyn.

Wzrok ludzi był skupiony na nas. Nikt nawet nie zauważył, że książę pojawił się na sali.

-Jaka wulgarność? I ty śmiesz nazywać siebie damą?

-Czy usłyszałaś, żebym nazwała siebie damą? - Podeszłam do kelnerki i oparłam rękę na plecach. - Chodź. Szkoda mi ich. A tak poza tym. - Odwróciłam się jeszcze do kobiet. - To ty jesteś gorsza. Gdybyś nie była nie musiałabyś się dowartościowywać.

Chciałam odejść, ale kątem oka zauważyłam ruch jej ręki. Nie miałam okazji dowiedzieć się jaka jest jej zdolność, ponieważ byłam szybsza. Podłoga pod moimi stopami zamarzła, kierując się w stronę kobiety. Zanim cokolwiek zrobiła jej ręka była zamarznięta, a lodu było tyle, że nie mogła jej wyjąć.

-Nigdy nie popełniaj tego błędu. Mnie się nie da zaatakować z zaskoczenia.

W tym momencie strażnicy zerwali się na równe nogi i zaczęli biec w moją stronę. Rozstawiłam się w pozycji bojowej, gotowa zaatakować w każdej chwili. Kiedy byli już tylko kilka kroków ode mnie usłyszeliśmy:

-Stać!

Strażnicy stanęli jak zamrożeni, a w moją stronę zaczął się kierować pewien młodzieniec. Miał kruczoczarne włosy i bystre błękitne oczy. Miał ładną posturę i ogólnie był przystojny. Ale miał maskę, więc nie mogłam wiedzieć kim jest.

-Panie. - Większość osób pokłoniła się, ale ja wciąż stałam tak samo. Wtedy zrozumiałam, że był to książę.

-Nie powinno się używać zdolności na balach.

-Nawet jeśli w samoobronie?

-Jestem książę Darius. - Mężczyzna mi się pokłonił.

-Eira. - Stanęłam prosto i spojrzałam mu w oczy.

-Widzę, że nie jesteś stąd. Wszyscy kłaniają się przed królem.

-Ja jestem inna jak widzisz. - Posłałam mu uśmiech i odwróciłam się w drugą stronę do kelnerki. - A ty nie jesteś królem.

Pomogłam dziewczynie wyjść z pomieszczenia, zostawiając osłupiałego księcia, przyjaciół oraz resztę gości.

Zabrałam dziewczynę na balkon i posadziłam ją na ławce, a następnie zajęłam miejsce obok niej.

-Nic ci się nie stało? - Spytałam, spoglądając na nią.

-Nie. Ale dlaczego panienka to zrobiła? - Dziewczyna nie chciała na mnie spojrzeć tylko wytrwale wpatrywała się w swoje dłonie.

-Oprócz tego, że ja mam zdolność, która zrujnowała mi życie, to jesteśmy takie same.

-Wcale nie jesteśmy takie same. Jesteś piękna. - Dopiero teraz na mnie spojrzała, ale po chwili ponownie opuściła wzrok.

-Niegrzecznie jest nie patrzeć na swojego rozmówcę. Jeśli ze mną rozmawiasz, to patrz mi w oczy. - Widziałam, że walczyła ze sobą, ale w końcu podniosła głowę. - Nie jestem piękna. W rzeczywistości jestem brzydka. Kiedy byłam mała zostałam oszpecona.

-Dlaczego mi to mówisz?

-Jesteś silna. Przydałabyś się nam. Ale wtedy byłabyś w ciągłym niebezpieczeństwie. Nie mogłabyś o tym powiedzieć rodzinie. I musiałabyś mi zaufać.

-Ufam ci pani.

-Jestem Tio. - Powiedziałam, podnosząc się z ławki.

-Myślałam, że nazywasz się Eira.

-Moja praca wymaga przykrywki. A jak ty się nazywasz?

-Sari.

-Więc jak, Sari? Zgadzasz się?

-Pozwól mi się zastanowić. - Kiedy chciałam już odejść chwyciła mnie z rękę. - Co masz na myśli, mówiąc że cię oszpecono?

-Nikomu nie powiesz?

Zaprzeczyła, więc odwiązałam maskę i zdjęłam ją. Sari na początku wyglądała na przerażoną, a po chwili widziałam u niej współczucie.

-Kto ci to zrobił?

-Ojciec, bo sprzeciwiłam się jego woli. - Powiedziałam, zakładając ponownie maskę. - Jeśli jednak się zdecydujesz, to szukaj mnie w Karczmie "pod Okoniem". Powiedz, że szukasz dziewczyny z tatuażem i że za ciebie ręczę.

-Dziękuję. A teraz jeśli pozwolisz wrócę do pracy.

Kiwnęłam głową. Dziewczyna wstała i weszła do środka. Ja postanowiłam jeszcze trochę pozostać na dworze. Podeszłam do balustrady i oparłam się na niej. Patrzyłam na księżyc w pełni, aż usłyszałam czyjeś kroki. Spięłam się, ale pozostałam na miejscu.

-To ładnie z twojej strony, że wstawiłaś się za moją służącą. - Usłyszałam za sobą głos Darius'a. Moje mięśnie natychmiast się rozluźniły, bo wiedziałam, że mężczyzna nie stanowi zagrożenia.

-To powinieneś zrobić ty, nie ja. - Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy.

-Chciałem cię przeprosić za nie.

-Książę przeprasza? To niespotykane. Poza tym, to nie ty zawiniłeś lecz one. Spodziewam się przeprosin z ich strony, ale nie dla mnie tylko dla tamtej dziewczyny. - Odwróciłam się z zamiarem powrotu do środka, ale zatrzymał mnie.

-Zaczekaj. Czy ofiarowałabyś mi taniec?

-Dlaczego chcesz tańczyć ze mną? Masz tyle innych do wyboru.

-Jesteś inna.

-Wszyscy mi to mówią...Zgoda. Zatańczę z tobą, ale tylko jeden taniec.

Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie dłoń, którą chwyciłam. Zaprowadził mnie na środek parkietu i zaczęliśmy się poruszać, powoli, w rytm muzyki. Musiałam to przyznać, był wspaniałym tancerzem. Jedna z zalet urodzenia się w pałacu.

Kiedy piosenka się skończyła ukłoniłam się i wróciłam do swoich kompanów.

-Jak się tańczyło z księciem? - Spytał Set, widocznie chcąc mi dogryźć.

-Jest dupkiem, ale tańczyć potrafi.

-Co za szczerość. - Mruknęła Ila.

W tym momencie usłyszeliśmy trąbki zwiastujące przybycie króla. Wszyscy skupili na nim uwagę, tak jak sądziłam, co dało nam pole do manewru. Po cichu podeszliśmy do schodów i dopiero tam się rozdzieliliśmy. Ja z Setem wybrałam te do piwnicy, a Ila i Blase te na piętro. Kiedy zeszliśmy po schodach, chwyciłam za szew i uwolniłam się z ciasnej sukni.

-Niezła kiecka.

-Zajmij się ważniejszymi sprawami.

Ruszyliśmy w głąb korytarza.

-Ilu jest strażników? - Zapytałam, kiedy wzięliśmy pierwszy zakręt.

-Skąd mam wiedzieć. To twoja działka.

-Moja?! Dowiedziałam się o tej misji dopiero dzisiaj.

Chwyciłam go za rękę i siłą impetu wrzuciłam go w lukę między ścianami, a potem sama tam wskoczyłam. Chciał coś krzyknąć, ale zasłoniłam jego usta ręką. W tamtym momencie obok nas przeszło dwóch strażników.

-Dobrze, że mam dobry instynkt, bo z twoim bylibyśmy już martwi. - Powiedziałam, wychodząc ze szczeliny i znowu biegnąc w stronę skarbca. - Jak wy dawaliście sobie beze mnie radę?

Nie odpowiedział nic. Wiedziałam, że trafiłam w jego męską dumę, więc nie naciskałam. Biegliśmy dalej korytarzem, aż wybiegliśmy na otwartą przestrzeń. Dostrzegłam strażników i gdyby Set nie wciągnął mnie z powrotem w korytarz misja okazałaby się fiaskiem.

-Co robimy? Mogę ich podpalić.

Wychyliłam lekko głowę, żeby policzyć strażników. Na nasze szczęście, a ich nieszczęście było ich dwóch.

-Jeśli ich zabijemy będą same problemy.

Zaczęłam dotykać suknię w wielu miejscach, w poszukiwaniu jakiejś ukrytej broni. Mei lubiła coś dołożyć od siebie i zapomnieć o tym wspomnieć. Wyczułam zgrubienie na karku i spróbowałam je oderwać. Okazało się, że Mei zrobiła mi w sukience kaptur.

-Właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Jeśli nie wyjdzie, zrobimy to po twojemu. Ale teraz słuchaj.

Powiedziałam mu swój plan, a on zgodził się bez kłótni. Założyłam kaptur i wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że jeśli nie pójdzie po mojej myśli to mogę skończyć martwa. Wyszłam zza rogu i powolnym krokiem zaczęłam podchodzić w stronę strażników.

-Kto tam? - Wyciągnęli miecze gotowi w każdej chwili zaatakować.

Wycofałam rękę, a między moimi palcami powstały trzy małe kulki. Kiedy strażnicy zaczęli się zbliżać w moją stronę rzuciłam je w ich stronę. W kontakcie z podłogą wybuchnęły tworząc wokół kurtynę śniegową, uniemożliwiającą strażnikom zobaczenie czegokolwiek. W tym samym momencie podłoga zaczęła zamarzać, a ich nogi zostały unieruchomione, uniemożliwiając im jakąkolwiek próbę ataku czy ucieczki. W momencie, w którym dało się słyszeć krzyk mężczyzn spowodowany lodem wbijającym się w ich skórę, Set zaatakował. Utworzył wokół nich pierścienie ognia, które całkowicie zablokowały ich widoczność. Do tego pierścienie były z zimnego ognia, dzięki czemu lód , który utrzymywał ich w miejscu, nie topniał. Ale strażnicy tego nie musieli wiedzieć.

-Jeśli się odezwiecie to zabiję. - Wiedziałam, że Set nie rzucał słów na wiatr i strażnicy chyba też to zrozumieli, bo nie odezwali się ani słowem.

Podeszłam do drzwi i wyciągnęłam z włosów jedną z wsuwek, a z pochwy, którą miałam przymocowaną na udzie, wyciągnęłam nóż. Włożyłam wsuwkę w cieńszą stronę zamka, a nóż w tą większą i zaczęłam nią obracać, próbując złamać zamek. Po kilkunastu sekundach usłyszałam oczekiwany szczęk, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Schowałam nóż, a wsuwkę ponownie wpięłam we włosy. Pchnęłam drzwi, a moim oczom ukazał się pokaźnych rozmiarów pokój. Set zajrzał do niego i chciał wejść, ale powstrzymałam go.

-Ty ich pilnuj, ja to zrobię.

Zanim cokolwiek mi odpowiedział weszłam do pokoju. Przejrzałam kilkanaście dokumentów i kiedy znalazłam potrzebny, zabrałam go i wyszłam z pomieszczenia.

-Mam po co przyszliśmy. Teraz wracajmy. - Podałam Setowi teczkę i zaczęłam biec w stronę wyjścia. Po chwili usłyszałam dźwięk jego butów.

-Uwalniamy ich? - Spytał, kiedy mnie dogonił.

-Zgaś pierścienie. Ja zrobię to samo z lodem.

Kiedy przebiegaliśmy ponownie koło strażników, znowu rzuciłam kulki, które wywołały tylko burzę śnieżną, co pozwoliło nam ominąć ich bez problemu. Wbiegliśmy po schodach na górę i dopiero wtedy mogliśmy odetchnąć, ale wiedzieliśmy, że nie na długo.

-Ukryj go. - Poprosiłam Set'a, zdejmując kaptur. Pomógł mi go schować i kiedy skończył, wróciliśmy na salę.

Szybko znaleźliśmy Blase'a i Ilę i od razu do nich podeszliśmy.

-Wszystko załatwione? - Zapytałam, kiedy do nich dołączyliśmy.

-Tak.

-Możemy wychodzić.

Skierowaliśmy się w stronę wyjścia, ale drogę zastąpił nam książę.

-Już uciekacie?

-Książę, bal jest wspaniały, ale moja towarzyszka źle się poczuła i musimy wracać do domu. - Blase zaczął grać i to była wiadomość dla Ili. Dziewczyna zaczęła się zwijać z bólu i trzymać za brzuch.

-To może ty panienko zostaniesz? - Darius spojrzał na mnie błagającym wzrokiem.

-Byłby to zaszczyt, Wasz Książęca Mość, ale muszę cię rozczarować. Nie mogę zostawić mojej siostry samej. Nie kiedy jest w takim stanie. To był zaszczyt móc cię poznać, Panie.

Ukłoniłam się i ruszyłam w ślady za moimi kamratami, którzy już opuścili salę. Schodziłam po schodach i będąc na ostatnich stopniach usłyszałam jeszcze donośny głos strażnika:

-Ktoś włamał się do skarbca!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Gomenasai. Miałam wczoraj taki natłok myśli, że totalnie zapomniałam o rozdziale. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.

Buziakuję i dziękuję za wszelką aktywność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top