III

Minęło kilka dni zanim dotarłam do miasta, a moje zapasy powoli, ale nieubłaganie się zmniejszały. Kiedy przeszłam przez bramę, ogarnęła mnie wielobarwność głosów i zapachów. Musiałam trafić na jakiś festiwal, ponieważ wszędzie były jakieś kramy, a ludzie nawoływali do kupowania u siebie.

Wiedziałam czego mam szukać, ale nie wiedziałam, w którym miejscu to było. Musiałam znaleźć karczmę „Pod Okoniem", ponieważ tam powinien znajdować się Set. A przynajmniej tak pisał w liście.

Szłam nocą, przyglądając się różnym kramom. Kilka razy zaczepili mnie sprzedawcy mówiąc coś w stylu:

„Taka piękna kobieta powinna mieć najlepszego rodzaju suknię" albo „Kobieta bez biżuterii nie wydobywa całego swojego uroku. Może panience coś się podoba?"

Czułam się nieswojo, ponieważ całe swoje życie spędziłam z dala od hałasu, a najbliższa wioska znajdowała się za lasem. Przeszłam całą główną ulicę i kiedy dostrzegłam już symbol karczmy, poczułam ulgę. Weszłam do środka i od razu przywitał mnie zapach warzonego piwa. Wszystkie oczy skierowały się na mnie i poczułam jak strach mrozi krew w moich żyłach. Ale wzięłam głęboki wdech i odważnym krokiem podeszłam do kontuaru, za którym stał karczmarz.

-Szukam pewnego chłopaka. Nazywa się Set, a jego włosy przypominają płomienie.

-Nie kojarzę nikogo takiego, panienko.

-Widziałem tego chłopaka kawałek dalej. - Powiedział mężczyzna, z wyglądu 30-sto letni, o brązowych włosach i brodzie. Pod jego koszulą rysowały się duże mięśnie. - Mogę ci pokazać gdzie dokładnie, jeśli zechcesz.

-Byłabym wdzięczna.

Mężczyzna kiwnął głową i wstał ze swojego miejsca. Wyszedł z budynku, a ja szłam kilka kroków za nim. Kiedy zaczął się kierować w stronę jednej z alejek wiedziałam, że moje przeczucia były słuszne. Ten mężczyzna chciał mnie wykorzystać, a ja nie miałam mu zamiaru na to pozwolić. Szłam za nim, tak jak prowadził, żeby nie wywołać u niego podejrzeń. Kiedy dotarliśmy na środek uliczki szatyn w ekspresowym tempie odwrócił się i przy pchnął mnie do ściany, odcinając w ten sposób jakąkolwiek drogę ucieczki.

-Chyba nie jesteś tak naiwna, żeby pójść za nieznajomym?

-Może tak, a może nie. - Wiedziałam co chcę zrobić. Musiałam tylko zwrócić jego uwagę na moją twarz, żeby nie widział żadnego ruchu.

-Jesteś taka naiwna. - Przesunął dłonią po moim policzku, przez co się napięłam z obrzydzenia.

-To ty jesteś naiwny.

Ziemia pod moimi stopami zaczęła zamarzać. Mężczyzna cofnął się z przerażeniem, ale był zbyt wolny. W ciągu sekundy lód go dosięgnął, a po kilku następnych był cały unieruchomiony.

-Naprawdę sądziłeś, że pozwolę ci się zaciągnąć do uliczki? Ty naprawdę musisz być głupi.

-Blase, gdzie jesteś!?

Usłyszałam kolejny głos. Odwróciłam się w jego stronę i cofnęłam rękę przygotowując się do ataku. Mężczyzna, który stał zamrożony, patrzył urzeczony jak powierzchnia mojej dłoni zamarza, a wokół pojawiają się niebieskie iskierki.

Słyszałam jego kroki i kiedy tylko zauważyłam jak się wychyla, zaatakowałam. Ale był szybszy niż myślałam. Odskoczył i posłał w moją stronę kulę ognia, przed którą osłoniłam się ścianą z lodu. Druga kula poleciała w moją stronę i kiedy rozbiła ścianę, posłałam w jego stronę falę lodu.

-Set, uciekaj stąd. Laska jest nienormalna!

-Set? - Rozproszył tym moje skupienie, ale w ostatniej chwili udało mi się postawić kolejną ścianę, dzięki czemu uniknęłam poparzenia. - Set, przestań!

-Kim jesteś? - Usłyszałam jego niepewny głos.

-Obiecaj, że mnie nie zaatakujesz.

-To zależy od twoich zamiarów.

-To nie ja wciągam przypadkowe osoby do zaułków! - Krzyknęłam, spoglądając na unieruchomionego mężczyznę.

-Dobra. A teraz się pokaż.

Zacisnęłam pięść i zniszczyłam stojącą przede mną ścianę, ale wciąż byłam napięta i gotowa do ataku w razie potrzeby. Mężczyzna patrzył przez chwilę, a następnie przyjął pozycję do ataku.

-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - Spytał nieufnie.

-Naprawdę, Set. - Byłam oburzona, ale musiałam zachować zimną krew. Był szybszy, a poza tym on wyrządziłby mi większą szkodę niż ja jemu. - Naprawdę mnie nie poznajesz?

-A powinienem?

-Przyszłam, bo nie mam już po co wracać do domu. Proszę...

Zanim dokończyłam zdanie zobaczyłam kulę lecącą w moją stronę. Cudem ominęłam ją i zaatakowałam lodem i ponownie jakimś cudem unieruchomiłam Seta.

-I co teraz? Złapałaś nas i co? Oddasz nas królewskiej straży.

-Nie, ale nie wypuszczę cię dopóki nie przypomnisz sobie kim jestem.

-To zajmie wieki. Przypomnij sobie z kim ostatnio spałeś. - Drugi mężczyzna powiedział do niego.

-Jesteś obrzydliwy. - Spojrzałam na mężczyznę z niechęcią. - Może to ci przypomni. Las, mały domek, zaraz obok dolina. Ojciec, który cię nienawidzi.

-Skąd wiesz o moim ojcu!? - Set zaczął się szarpać, ale to nic nie dało.

-Ty naprawdę jesteś głupi jak but. To może tak: Braciszku, naucz mnie jak się tak wspinać!

W tamtej chwili jego oczy wyglądały jak pięciozłotówki.

-T-Tio? - Zapytał niepewnie.

-Brawo geniuszu. - Zacisnęłam pięść i zniszczyłam lód, który unieruchamiał obu mężczyzn.

W chwili, kiedy zostali uwolnieni szatyn przybrał formę węża i rzucił się w moją stronę lecz Set zasłonił mnie swoim ciałem, przez co tamten się cofnął.

-Dlaczego jej bronisz? Przed chwilą o mało cię nie zabiła, a teraz co?

-Blase, to moja siostra. - Set chwycił się za głowę i spojrzał na niego z poirytowaniem. - Miło by było gdybyś nie próbował jej zabić.

Blase spojrzał to na niego to na mnie, a na jego twarzy widniało niedowierzanie.

-Nie wiedzę żadnego podobieństwa.

-Bo ona wdała się w matkę, a ja w ojca. Na litość boską, możemy o tym tutaj nie rozmawiać?

-Chcesz ją zabrać do kryjówki?

-A jakie inne mam wyjście?

-Lepiej, żeby umiała trzymać język za zębami.

-Halo, ja tu wciąż jestem. - Powiedziałam lekko zdenerwowana. Traktowali mnie jak powietrze.

-Chodź. - Chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w przeciwną stronę niż z której przyszliśmy. Weszliśmy do tej samej gospody, tylko że od drugiej strony. Zabrali mnie do jednego z pokoi i tam usadzili na sofie. Dopiero wtedy zaczęli swoje przesłuchanie.

-Dlaczego tu przyszłaś? - Spytał Set bacznie mnie obserwując.

-Nie mogłam zwyczajnie odwiedzić brata?

-Nie odwiedzałaś mnie od 8 lat. Dlaczego nagle zmieniłaś zdanie?

-To ty od 8 lat nie wróciłeś do domu! - W moim głosie słychać było zarzut. - Gdybyś tam było może nic by się nie stało! Może ona wciąż by żyła! A ty mógłbyś wciąż żyć jako rozpustnik!

Poczułam jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Set spojrzał na mnie z politowaniem, a następnie wyciągnął do mnie rękę z chusteczką. Popatrzyłam na niego gniewnie i odepchnęłam jego dłoń.

-Mam cię dość! Traktujesz mnie jak utrapienie! Tak samo jak ojciec traktował mamę! - Widziałam jak unosi rękę z zamiarem uderzenia mnie, ale w ostatniej chwili powstrzymał się.

-Nie jestem taki jak on. - Warknął.

-Udowodnij. Zacznij traktować mnie jak równą sobie.

-Jesteś 8 lat młodsza. Do tego jesteś kobietą.

-Dobrze. Ja skończyłam. - Wstałam i ruszyłam do drzwi z zamiarem opuszczenia budynku. Zanim jednak chwyciłam klamkę wokół mnie powstał pierścień ognia. Odskoczyłam do tyłu i z przerażeniem patrzyłam jak Set zbliża się do mnie. I właśnie w tamtym momencie coś we mnie przeskoczyło.

Zaczęłam się cofać, żeby znaleźć się jak najdalej od niego, aż w pewnym momencie potknęłam się i przewróciłam. Jednak to nie zniechęciło mnie do podjęcia prób ucieczki. Próbowałam się wycofać, ale kiedy stanął przede mną natychmiastowo zasłoniłam twarz.

-Błagam. Zostaw mnie. Zrobię wszystko, tylko nie rób tego ponownie. - Mój głos drżał z przerażenia. Set natychmiastowo zgasił płomienie i przykucnął obok mnie.

-Tio? Tio. To tylko ja. Nic ci się nie stanie. - Objął mnie ostrożnie. Na początku byłam sceptyczna, ale po chwili pozwoliłam mu się przytulić. Trzymał mnie przez chwilę, a kiedy się już całkowicie uspokoiłam, puścił. - A teraz powiedz co się stało. Nie przyszłabyś do mnie gdyby coś się nie stało.

-Każ mu wyjść. - Powiedziałam patrząc na człowieka z dżungli.

-Blase zostaje.

-Jesteś pewien, że chcesz żeby to usłyszał? - Powiedziałam wstając i siadając ponownie na kanapie.

-Jestem pewien.

Wzięłam głęboki wdech i wydusiłam to z siebie.

-Mama nie żyje.

Set stał przez chwilę oniemiały, a po chwili połowa pokoju była w płomieniach. Spojrzałam na niego z przerażeniem, ale zamroziłam jego ręce, żeby nie wyrządził sobie krzywdy.

-Uspokój się. - Nie podziałało, więc krzyknęłam. Dopiero wtedy Set się opamiętał i trochę uspokoił.

-Co się stało? - Zajął miejsce obok mnie na kanapie i ukrył twarz w dłoniach.

-Byłyśmy same. Grupa zakapturzonych osób do nas przyszła. Mama wiedziała, że nie zdołamy uciec, więc mnie ukryła. Słyszałam jak z nimi rozmawia, a później już jej nie było. Ojciec nawet się tym nie przejął.

-Jak go dorwę to zabiję! Gdyby tylko nie dbał o swoją pozycję społeczną, a o mamę byłaby wciąż z nami!

Objęłam go chcąc go pocieszyć, ale wyrwał się i zadał pytanie, którego bałam się najbardziej.

-Dlaczego tak bardzo boisz się ognia?

-To nic. Poparzyłam się.

-Pokaż mi.

-Nie.

-Tio. Pokaż to, bo nie ręczę za siebie.

-Tylko proszę. Nie patrz na mnie dziwnie.

Chwyciłam za grzywkę i uniosłam ją do góry. Set przez chwilę patrzył szeroko otwartymi oczyma nic nie mówiąc. Blase był tak samo oniemiały jak mój brat. Set powoli przysunął rękę i przejechał nią wzdłuż moich tatuaży. Spojrzałam na niego pokrzepiająco. Nagle zabrał rękę i zerwał się z miejsca. Podszedł do stolika leżącego w kącie i dostrzegłam tylko błysk ostrzy, które chował do pasa.

-Idę się policzyć z ojcem. Zajebię go jak psa.

Zanim zdążył dojść do drzwi były pokryte grubą warstwą lodu. Odwrócił się do mnie, a w jego oczach widziałam furię.

-Wypuść mnie i to natychmiast. Policzę się z nim raz na zawsze!

-Nie, nie zrobisz tego.

-On zaprzepaścił twoją przyszłość!

-A ja mu na to pozwoliłam. - Set stanął jak wryty. Patrzył na mnie pytająco. - Chciał zranić mamę. Powstrzymałam go, ale wiedziałam, że spróbuje to zrobić ponownie. Zmusiłam go, żeby obiecał nie zranienie jej, ale swój sprzeciw przypłaciłam straszliwą karą. Ale słowa dotrzymał, a to jest najważniejsze.

Po moich słowach Set się uspokoił i poszedł odnieść broń na miejsce.

-A te tatuaże? - Blase wreszcie się odezwał. Spojrzałam na niego z lekką niechęcią, bo nieładnie jest pytać nieznajomych o takie rzeczy, ale ten jegomość najwyraźniej tego nie wiedział. Jednakowoż odpowiedziałam na jego pytanie.

-Wiesz jak to jest codziennie patrzyć w lustro i widzieć prezent od ojca, który nienawidzi cię całym sobą? Pewnie nie, ale ja tak miałam. W końcu nie dałam rady i zmieniłam to w coś własnego.

-Wiesz, że nikt nie zechce mieć żony z taką twarzą. - Kiedy zobaczył wzrok Seta niesamowicie się przeraził.

-Może. A może znajdzie się taki głupek, który pokocha takie dziwadło jak ja.

-Czyli wracając do punktu wyjścia: Uciekłaś z domu i mama nie żyje.

-A oprócz tego nie mam gdzie wracać, ale tak. Dobrze to ująłeś.

-Czyli co? Chcesz ją do nas przyjąć. - Blase stwierdził bardziej niż spytał, kiedy dostrzegł wzrok Seta.

-Co mamy zrobić? Nie zostawię jej. To moja siostra.

-Nie potrzebujemy dziewczyn. Nie dają sobie rady.

-Oj zdziwiłbyś się.

-Ha. Udowodnię ci, że nie dasz rady.

-Spróbuj.

-Dobra. Zobaczymy. Zanim ktoś dołączy musi przejść trening i test. Jeśli zdasz, należysz.

-Zgoda. - Wyciągnęłam rękę, którą chwycił.

Gra dopiero się zaczęła.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


;_; ;_;

Od jutra zaczyna szkołę. Kto ma tak samo? Piszcie i łączmy się w bólu.

Buziakuję ;* i dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top