9 Moce

Rozdział pisany na luźnej lekcji informatyki heh...

Miłego czytanka ludzie ❤️

Wada uniosła podbródek z zaciekawieniem przyglądając się swoim wyciągniętym do przodu dłonią z których wypływały Stróżki magi.

Każdy z ich akademika był pod jakimś względem wyjątkowy.

No może oprócz Petera. Ten jako jedyny nie miał ani mocy, ani świetnego stroju który dawał mu jakieś moce ani też nie był wybitny w sztukach walki czy strzelania z łuku.

Nawet Peper miała własny strój który zrobił jej Tony.

A Peter był po prostu Peterem. Owszem był inteligentny ale nie był osobą wyróżniającą się jakoś specjalnie z grupy innych dzieciaków.

Mimo to każdy go szanował bo ten chłopak był właściwie łącznikiem pomiędzy nimi.

To on uspokajał obie strony po sporach i to on śmiał się z każdym.

Kiedyś było go tu pełno czym poprawiał wszystkim humory a teraz nagle ucichł.

Wanda się martwiła.

Wiedziała że to nie jest normalne zachowanie tego chłopca.

Ale co mogła zrobić?

Z takimi myślami usnęła.

*****

Obudziła się koło drugiej słysząc cichy płacz zza ściany.

Piętro miał mocny sen więc się nie obudził ale ona słyszała.

Wstała pomału złożyła i zarzuciła na ramiona szlafrok.

Wyszła z swojego Pokoju i podeszła pod drugi z którego usłyszała dźwięki.

Pokój Scoota i Petera.

Otworzyła drzwi dostrzegając natychmiast mała zapalona lampkę.

Scoota nie było, pewnie został u Hope bo nie chciało mu się wracać.

Na łóżku po lewej natomiast siedziała drobna postać z brązowymi loczkami.

Zapłakany Peter Parker drągala lekko płacząc.

-Pete? - spytała cicho Wanda.

Chłopczyk uniusł zapłakane spojrzenie. Kiedy dostrzegł kto stoi w drzwiach szybko przetarł oczy.

-Hej Wanda... Obudziłem cię? Przepraszam jeśli tak - skulił się lekko.

Wanda weszła w głąb pokoju i zamknęła drzwi.

-Nie, nie obudziłeś mnie - skłamała - po prostu byłam głodna i wracając z kuchni cię usłyszałam.

Chłopczyk cicho westchnął zaczął mimowolnie bawiąc się zawieszką naszyjnika na szyi.

Z tego co pamiętała Wanda dostał owy naszyjnik rok temu od May na święta.

Uśmiechnęła się myśląc o tej miłej kobiecie.

Musi ją odwiedzić w najbliższym czasie.

Po chwili nieistotnych myśli przestała sobie jednak zaprzątać nimi głowę.

-Co się dzieje młody? - spytała.

Chłopczyk zaszlochał cicho i spojrzał jej w oczy.

-Mam dość!

Wanda nie rozumiała.

-Mam tak bardzo dość - Jeszcze więcej łez zaczęło spływać my po twarzy.

-Czego? - spytała klękając przed czternastolatkiem - Co się dzieje Peter?

Chłopak nabrał chlust powietrza i zaczął opowiadać:

-Wszystko zaczęło się od śmierci May - wyznał - Dwa tygodnie temu.

Wanda nie czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Wyciągnęła dłonie i przytuliła chłopca do siebie.

-Będzie dobrze - wyszeptała.

-Wanda?

Południka uścisk.

-Tak?

Peter westchnął.

-Mogę ci zaufać, prawda?

Spojrzała mu w oczy u pomału kiwnęła głową czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

Chłopak spuścił lekko wzrok i wyszeptał cicho słowa których Wanda nie spodziewala się usłyszeć.

-Ja, Ja mam moce...

Polsat dum dum dum

Przperaszam was ludzie ale tak jakoś wyszło...

Jak wam się rozdział podoba?

Mam nadzieję że mimo DrObNEgO Polsatu jest okej.

To na razie tyle.

Miłego dzionka,
LitteAilaEvans

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top