34 Dla przyjaciela
Rozdział z dedykacją dla Maja49876886 <3
Bucky nigdy nie myślał że ktokolwiek będzie dla niego ważniejszy niż Steve. Był to jego najlepszy przyjaciel, ostoja spokoju, wierny towarzysz zawsze gotowy by doradzić.
A jednak z biegiem czasu zdał sobie sprawę że ktoś jest dla niego ważnijeszy. Dobrze czuł rozdzierająca tęsknotę i ten cichy głosik.
Mogłeś tam być, nie pozwolić by go zabrali...
A jednak Bucky'iego nie było przy Peterze w tedy kiedy chłopak tego potrzebował za co teraz James karcił się nieustannie w myślach.
Zostawił go. Zostawił jak najgorszy przyjaciel na świecie.
Teraz co prawda po niego wracali, niechętni idąc za Lokim - żekomym przyjacielem z dzieciństwa Petera, ale Barnes nadal czuł się jak zdrajca.
Podszedł do przodu równając kroki z Lokim. Czarne włosy chłopaka, opadały mu luźno na ramiona. Na jego szyi natomiast, ku wielkiemu zdziwieniu, Bucky dostrzegł zwisający łańcuszek z literą „P".
Złapał go rękoma spoglądając na właściciela owej birzuteri.
-P? - na to pytanie Loki szarpnął lekko za łańcuszek przez co Bucky go puścił. Po chwili Barnes domyślił się jednak prawdy - To od Petera?
Loki spojrzał na niego na moment po czym odwrucił wzrok.
-Tak - westchnął - Pete ma taki sam tylko z literą „L”
Barnes dobrze pamiętał ten łańcuszek. Peter zawsze miał go na sobie jednak James nigdy się o niego nie spytał.
Może po prostu nie interesowało go to. Może nie zwrócił na to uwagi.
Lub po prostu najzwyczajniej w świecie - Nie miał wystarczająco odwagi.
*****
Księżyc świecił na niebie od dobrej godzing kiedy znaleźli się przy malutkiej budce pośrodku lasu.
-W środku jest zejście - wyjaśnił pospiesznie Loki.
Niekt nie zaprotestował lecz miny wyrażały ogrom emocji. Widząc ich nie zdecydowanie chlopak wywrócił oczami
-Im szybciej uwolnimy Peta tym lepiej.
Reszta spojrzała po sobie i westchnęła. Każdy wiedział że Loki ma rację.
Zamierzali wejść do środka budki kiedy grupka ludzi znalazła się w ich polu widzenia.
-Ej wy! Co robicie?- wrzasnęła niemal równocześnie biegnąc pospiesznie w ich stronę.
Oczy Lokiego rozszerzyły się w przestrachu.
-Bucky - zwrócił się do Barnesa - Idź po Petera my się nimi zajmiemy.
James spojrzał na niego. Mieszanina strachu i zdziwienia buzowała w nim nienaturalnie.
Mimo to jednak jednym ruchem ręki otworzył drzwi i wszedł do środka.
Bał się ale mimo to nie cofnął się ani kroku.
Tu chodziło o życie jego przyjaciela, tym razem nie braknie mu odwagi.
I tym oto akcentem kończymy dzisiejszy rozdział ❤️
Jak wam się podoba? Liczę że jest spoko.
To tyle na dzisiaj
Miłego dzionka,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top