27 Zmartwienie
Uprzedzał dzisiaj strasznie krótki rozdział ale opowiada trochę z perspektywy Pepper więc myślę że całkiem ciekawy.
Pepper się martwiła.
Znaczy, wiedziała, że reszta nie żartuje i pójdzie po Petera, a jednak myślała, że wrócą po godzinie.
Tych jednak nie było już kilka dni i nawet policja ogłosiła ich zaginięcie.
W akademiku było teraz cicho. Tak cicho że Pepper czasem drgała na dźwięk własnych kroków.
Co jakiś czas przychodzili policjanci by poinformować ja o przebiegu śledztwa.
Choć Pepper wiedziała że kłamią kiedy mówili że za niedługo jej współlokatorzy wrucą. Nie podawali bowiem żadnych precyzyjnych informacji. Bo takowych radosnych nie mieli.
Pepper miała już pomału dość poranka o którym dzisiaj opowiemy.
Niby wszystko ładnie. Pogoda piękna i nic ja nie bolało.
A jednak coś sprawiało że łapała so3 za głowę gotowa do chosterycznegi szlochu.
Cisza. Cisza która przerażała. Cisza która sprawiała że Pepper miała coraz bardziej dość.
Usiadła przy stoliku w kuchni nalewając sobie do szklanki soku pomarańczowego.
Upiła łyka oblizując wargi z słodkiego napoju mającego w sobie pewnie kilogramy cukru i westchnęła.
Miała kompletnie dość wszystkiego i desperacko potrzebowała pocieszenia.
Chociarzby w głupim soku.
Wstała od stołu i podeszła do lodówki wyciągając jakieś warzyw po czym sięgnęła po pieczywo z półki.
Przekroila co potrzebne i złożyła sobie kanapkę zawijając ją w folię aluminiową.
Po czym zarzucając plecak na ramię, z worami pod oczami, rzuszyla pomału do szkoły.
Przybywam z rozdziałem !
Jak się podoba?
Mam nadzieję że spoko.
To tyle na dzisiaj.
Miłego wieczorku,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top