20 Ich przywódca
-Czy wyście powiariowali? - wrzasnęła na nich Pepper słysząc co planują zrobić.
-Policja nic nie robi się. Odbijemy Petera na własną rękę! - powtórzył Tony a Clint i Scoot stojący obok niego pokiwali energicznie głowami jakby na znak że są za tym pomysłem.
-Ja się w to nie mieszam - zaznaczyła Pepper i wyszła z akademika wściekłe tupiąc nogami.
Tony westchnął i spojrzał na osoby które zgłosiły się by pomóc.
-Gotowi?
Kiwnęli głowami. Clint i Scoot stali obok siebie gotowi na wszystko; Natasha i Wanda stały obie z zaciętą miną natomiast Stephen, Steve i Bucky byli pewnie gotowi na wszystko by odzyskać Petera.
I to dosłownie.
Nie przejmując się lekcjami wyszli z budynku. Bo nie mogli zostawić Petera samego.
*****
-Na pewno idziemy w dobra stronę Stark? - spytał Bucky kiedy przedzierali się przez jakieś chaszcze.
Zaczynał watpić czy Tony wie co robi i słusznie co potwierdziły późniejsze słowa Starka.
-W sumie to nie wiem ale tamtą ścieżka wygląda na bezpieczną, nie? - wskazał kierunku najmniej obrośniętej pokrzywami drogi.
Nikt się nie odezwał .
Zamiast tego ruszyli za Tonym dalej do przodu. Wierzyli w jego instynkt mimo wielu niepowodzeń i dziwnych sytuacji w której ich wprowadzał.
A jeszcze bardziej niż w instynkt wierzyli w samego Tonego.
Pewnego siebie chłopaka który mimo wszystkiego był świetnym przywudcą.
Ich przywidcą.
A przywódcy w końcu nigdy się nie mylił prawda?
Macie rozdział, chociarz szczerze byłam pewna że nie zdążę ale macie heh
Jak się podoba?
I czy zgadzacie się z ostatnim zdaniem?
Jestem ciekawa waszych opinii.
Miłego wieczorku,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top