2 Bucky wiedział że nie jest okej

Peter przekroczył próg akademika cały zapłakany.

Bucky nie miał w zwyczaju nikogo pocieszać ale jako że nie miał teraz wyboru podszedł do Parkera.

Pomału nie chcąc go przestraszyć wyciągnął dłoń.

-Peter - młodszy nie podniusł wzroku.

Bucky westchnął i powturzył.

-Peter - czternastolatek podniusł wzrok - Wszystko okej młody?

James wiedział że nie jest okej. Peter płakał. Oczy lśniły mu od łez które sunęły mu się po policzkach. Marynarkę i koszulę miał pomietoloną i mokrą.

Bucy przeklnął w myślach swój pomysł żeby wcześniej wrucić do akademika zrywając się z wf.

Gdyby został na lekcjach nie zastał by pierwszy Petera i chłopcem w żalobie zajęły by się kobiety.

Wanda, Natasha i Peper umiały dużo lepiej uspokajać.

Szczególnie w porównaniu do Jamesa który zdecydowanie nie miał ręki do zapłakanych czternastolatków. Ba! Nie miał ręki do żadnych dzieci.

Mimo to podszedł bliżej chłopca.

-Ej ej młody - nastolatek uniusł wzrok kiedy Bucky złapał go za ramie - choć może se usiądziesz i mi powiesz co się dzieje?

Peter wyrwał się z pod uścisku jego dłoni.

-Wszystko jest okej Bucky - powiedział posyłając siedemnastolatkowi sztuczny uśmiech - w najlepszym porządku.

Poszedł w kierunku swojego pokoju.

Ale Bucky wiedział że nic w życiu chłopca aktualnie nie jest w porządku.

Macie drugi rozdział <3

Jak reakcje?

Ja jestem w miarę zadowolona bo podoba mi się martwią y się o Peterka Bucky 😅

Ale co wy sądzicie?

Mam nadzieję że jest spoko.

Miłego dzionka,
LitteAilaEvans

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top