18 Także się bał

Rozdział z dedykacją dla jestem_mrowkojad bo to cudowny komentator tego ff bez którego nie wiedziałabym czy komukolwiek się to podoba heh
Miłego czytanka w każdym razie ludzie❤️

Było koło szóstej nad ranem kiedy policjanci wyszli z budynku pozostawiając ich samych.

Ich opiekunka powiedziała że z racji nieprzespanej nocy mają dzień wolnego czemu nikt z nich nie protestował.

Kiedy pozostali w akademiku sami Steve rzucił się na kanapę przyglądając przyjaciąłom.

Wanda i Piętro spali wtuleni w siebie mamrocząc coś cicho pod nosem..

Na fotelu obok siedział Stephen któremu w pewnym momęcie puściły nerwy i sam zaczał się denerwować.

Jego pusty kubek od melisy leżał na stoliku obok a Stephen chyba nie miał siły by zrobić sobie więcej herbaty.

Natasha i Peper jakaś godzinę wcześniej poszły spać.

A Clint i Bruce nadal prubowali uspokoić przerażonego Scoota.

Tonego nikt nie widział odkąt wyszedł z akademika a Bucky po godzinie od jego zniknięcia sam wyszedł na dwór.

Steve westchnął i złapał twarz w dłonie prubując usilnie przetrawić to co się stało.

Petera porwali.

-Steve ? - z zamyśleń wyrwał go głos Wandy.

Uniusł wzrok na dziewczynę.

Ta wysfobodzila się z ramion brata i podeszła do niego.

-Znajdziemy go, prawda? - Nie odpowiedział. Wanda traktowała Petera jak młodszego braciszka. Jak miał jej powiedzieć że nie wie czy go znajdą.

Odwrucił wzrok i trzymał go z dala od spojrzenia Wandy do czasu aż usłyszał szloch.

Spojrzał ponownie na dziewczynę dostrzegając okrążające ja strużki czerwonej magi.

-Wanda - powiedział cicho łapiąc ją za ramię - spokojnie.

Magia opadła na ziemię niczym drobny pył by po chwili zniknąć.

Wanda zapłakała głośniej.

-Boje się Steve - powiedziała - boje się że go nie znajdziemy.

Nie powiedział tego na głos ale także się bał.

I to jak diabli.

Macie rozdział!

Jak się podoba?

Mam nadzieję że znośny.

Miłego wieczorku,
LitteAilaEvans

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top