12 Dzieciaka nigdzie nie było

Scoot przekroczył próg akademika grubo po północy. Przeszedł korytarzem i dziarskim, zadowolonym krokiem wkroczył do swojego pokoju.

Zapalił światło zmarszczył brwi nie widząc nigdzie Petera.

Rozejrzał się. Dzieciaka nigdzie nie był.

Poszedł korytarzem w stronę łazienki ale nawet kiedy zapukał nie usłyszał żadnej odpowiedzi.

Z lekkim zaniepokojeniem ruszył w stronę kuchni.

Zapalił lampę lustrując uważnie pomieszczenie ale nigdzie nie umiał dostrzec charakterystycznej drobnej sylwetki.

Niepokój wzburzył się w nim jak morze podczas sztormu kiedy oddychając szybko ruszył dalej korytarzem.

Otworzył drzwi do pokoju należącego do Natashy, Peper i Wandy po czym wbiegł do środka.

-Porwali nam Petera! - zaczął wrzeszczeć od progu nie zważając na godzinę.

Dziewczyny momentalnie poderwały się z łóżka.

-Co się stało? - spytała z spokoj m Natasha.

-Bo je wszedłem do pokoju jego nie było i ja w tedy zaczołem szukać ale to nic ni dało i wychodzi na to że chyba go porwali! - wytłumaczył vhaotyczni na jednym wdechu.

-Scoot - zaczęła Peper - Spokojnie wytłumacz czemu sądzisz że go porwali.

-Bo nie ma go w pokoju a on zawsze tam był iiiii... Co jak go teraz torturują?

-Kto? - do rozmowy wtrąciła się Wanda.

-Nie wiem kto! Czy to istotne kto robi mu krzywdę? Mam gdzieś czy to kosmici, roboty czy mutanci! Jeśli robią coś Peterowi to należy ich zlać.

-Scoot, Scoot, Scoot, Scoot - przerwała mu Natasha - spokojnie.

-Pujdziemy go poszukać razem - zaproponowała Peper pewnie sądząc że chłopak źle szukał.

Kiedy weszli pomału do kuchni i zapalili światło Scoot z przerażeniem dostrzegł że na blacie leży kartka której wcześniej tam nie było.

Zginie tak jak jego ciotka...

Całą trójka zamarli. Peter na prawdę został porwany.

Dum dum dum!

Jak myślicie kto porwał Peterka?

I jak się rozdział podoba?

Mam nadzieję że sprostał waszym oczekiwania.

Miłego wieczo ku,
LitteAilaEvans

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top