Łajka i brak komputera
Taaak...
Jakieś dwa i pół tygodnia temu, podczas robienia pracy zaliczeniowej na pedagogikę, zepsuł mi się komputer. Dobrze, że do wszystkich niedokończonych opowiadań miałam kopię zapasową, bo chyba bym się załamała. Na szczęście też osobą, która najbardziej olewa zajęcia z pedagogiki jest sam ćwiczeniowiec, więc z nieoddaną pracą nie ma żadnego problemu.
Kiedy człowiek zostaje pozbawiony swojego głównego zajęcia zaczyna szukać sobie zastępczych. W moim przypadku było to na przykład zrobienie lalki, za którą się zabrałam, doskonale wiedząc, że nim odzyskam komputer, zdążę co najwyżej kupić wszystkie potrzebne rzeczy.
Zdążyłam też znienawidzić rzeczonego nauczyciela pedagogiki, za jego podejście do szkół publicznych i traktowanie studentów jak pięciolatki, oraz miałam czas na filozoficzne przekminy. Tak, zbliżający się egzamin z analizy to świetny motywator kreatywności :/
Tym, co wykminiłam jest "Bo tak chcę". Wiecie, zawód nauczyciela nie jest dobrze opłacanym zawodem, w dodatku dość niewdzięcznym i bardzo podatnym na wypalenie (przynajmniej tak mówili na psychologii). Ja jestem młoda głupia i naiwna i choć skończyłam technikum z egzaminem zdanym na wysokim poziomie, w planach mam zapisać się na kurs cukiernika, a zawsze chciałam założyć przedszkole, ostatecznie wylądowałam na wydziale matematyki. Jako, że zbliżają się święta, czas dobrych rad od krewnych i znajomych, jak każdy z mojego pokolenia, muszę przygotować się na pytania "kiedy ślub", "co ty będziesz robić po tych studiach","a na co ci te studia", czy "jako programista zarobisz więcej".
Wiecie, poszłam do technikum, od początku nie zamierzając pracować w tym zawodzie, wybierając studia zakładałam, że licencjat zrobię w jednym kierunku, a magisterkę w trochę innym, po drodze zamierzam zrobić jeszcze ze dwa osobne zawody na różnych kursach. I kiedy ktoś zapyta mnie, po co robię to wszystko, moją jedyną odpowiedzią może być "bo tak chcę". Nic więcej. Nie ma żadnego innego powodu. To nie tak, że się boję, czy sobie poradzę w tym, co chcę w życiu robić, albo zabezpieczam się na wszelki wypadek. Po prostu chcę umieć to, czego zamierzam się uczyć, nawet jeśli nie przyda mi się to w pracy zawodowej, czy w ogóle nigdy tak naprawdę. I tak sobie myślę, może ja jestem wciąż tylko szczęśliwym, naiwnym dzieckiem, ale "bo tak" powinno być naszym głównym powodem. Nie mówię tu o sytuacjach, gdy jesteśmy w taki, czy inny sposób zmuszeni, do podjęcia jakiejś decyzji.
Jeśli jednak zdaje ci się, że robisz coś z własnej woli, że to twoja decyzja, ale jednocześnie czujesz potrzebę usprawiedliwienia się przed innymi, lub nawet samym sobą innymi argumentami niż "uznałem że to słuszne", to jeszcze się zastanów. Naprawdę. Bo Ciocia Dobra Rada zawsze się znajdzie, a jeśli po takiej radzie będziesz w życiu nieszczęśliwy, "to przecież twoja wina, nie musiałeś się słuchać".
Może gadam jakieś kompletne głupoty, ale takie jest moje zdanie. Jak się mylę to mnie poprawcie :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top