Epilog
Nikt nawet nie wiedział, kiedy przyszedł kwiecień, a wraz z nim egzaminy gimnazjalne. Po prostu pewnego dnia wstali, ubrali się w garnitury lub sukienki i przyszli do szkoły tak, jak przychodzili od dziewięciu lat. Tylko że tamtego dnia towarzyszyły im zdenerwowane szepty i nauczyciele, którzy w wielu przypadkach stresowali się bardziej niż oni.
Trzy dni zmieniły się w sekundy i nagle wszystko wróciło do normy: pisali kartkówki z genetyki, dostawali uwagi za rozmawianie na lekcji i byli zawalani zadaniami domowymi. Zdawało się, że egzaminy były tylko koszmarem, czymś na pograniczu snu i jawy, i może uda im się jeszcze wszystko naprawić.
Zanim się obejrzeli, nastał czerwiec, a wraz z nim koniec roku. Oczywiście nie można było zapomnieć o Gimbalu. Wszyscy trzecioklasiści wystroili się, aby później wspólnie opłakiwać koniec ukochanej szkoły, której przecież tak bardzo nienawidzili jeszcze dwa dni wcześniej. Wiadome jest to, że i znalazły się pojedyncze jednostki, cieszące się z faktu, że następnego dnia miały opuścić mury XIII Gimnazjum imienia Adama Mickiewicza w Tarnowie, ale jak już zaznaczyliśmy, były to p o j e d y n c z e j e d n o s t k i, które nie zaszkodziły reszcie w ogólnym wzruszaniu się i wspominaniu dawnych czasów.
A gdy woźny odpalał petardy na parkingu szkolnym, wszyscy uczniowie przyglądali się jego marnym próbom ze szkolnego boiska, poczuli, że właśnie skończył się jakiś etap w ich życiu. Już nigdy mieli nie usłyszeć krzyków Ekierki przy tablicy, nauczyć się na pamięć wiersza Szymborskiej, ani oblać kartkówki u Góry.
Myśleli, że to koniec, a to był dopiero początek.
Adrianna postanowiła pójść za głosem serca i nie słuchając wszystkich tych, którzy mówili, że po humanie będzie pracować w McDonald's, złożyła papiery na właśnie ten profil. Z Michałem przyjaźnili się przez cały czas, odkąd postanowili ze sobą zerwać i oboje przyznali, że taki układ o wiele bardziej im pasował. Szymon na jednym z treningów przedstawił jej Tobiasza, jednak gdy dowiedziała się, że był on rodziną rodziny Michała, zerwała od razu kontakt. Dopiero po trzech wyjściach do kina, pięciu piknikach i wspólnym oglądnięciu letnich skoków, dopuściła go do siebie, a więcej, spotkali się nawet z Michałem, który nie wydawał się mieć problemu z ich związkiem. Jej mama po długich poszukiwaniach znalazła cudowny lek, który pozwolił jej zapomnieć o częstych migrenach, a tata zaczął z nimi więcej rozmawiać.
Feliks po zrezygnowaniu z kariery piłkarskiej zaczął szukać nowego hobby, któremu mógłby się poświęcić. Przez przypadek dostał się na dni otwarte do technikum, a gdy zaczął konstruować obwód elektryczny, stwierdził, iż nie ma dla niego lepszego zajęcia. Kilka miesięcy później został dumnym uczniem owej szkoły. Zuza w końcu dała mu spokój, więc wreszcie mógł cieszyć się upragnioną wolnością. Z Majką zaprzyjaźnił się od razu i przepadł totalnie, kiedy po raz pierwszy zobaczył Martę. Uważał, że był do niej całkiem podobny, ale najpewniej zaślepiła go bezwarunkowa miłość do bratanicy. Do domu wrócili kilka dni przed tym, jak Majka urodziła, więc później nie było problemu z mieszkaniem. Tata wydawał się promienieć, kiedy pierwszy raz wziął wnuczkę na ręce, a po starszej wersji siebie nie było już śladu. Feliks cieszył się, że rodzice znaleźli nić porozumienia, a właściwie całą szpulę.
Rita dostała się na kierunek śmierci do III LO (matematyka, fizyka, informatyka), co nie zdziwiło nikogo. Cela oczywiście jej wybaczyła, ale dopiero po kilkugodzinnych zapewnieniach, że naprawdę, ale to naprawdę nie miała nic wspólnego z całą aferą. Agata wzruszyła ramionami, bo sprawa dawno przestała ją interesować i skupiała się głównie na pracy w zespole. Marcel w końcu zdobył się na odwagę i zapytał, czy Rita będzie mu towarzyszyła w przesłuchaniu do zespołu. Dziewczyna popatrzyła na niego ze zdziwieniem w oczach i odmówiła. Marcel się jednak nie poddawał i po dwóch tygodniach wyciągnął ją na przejażdżkę rowerową, choć Rita co chwilę przypominała mu, że to nie była randka. Cóż, Marcel po pewnym czasie zaczął przytakiwać i pod koniec wakacji okazało się, że byli na pięćdziesięciu dwóch nierandkach, a wiele dopiero planowali. Rita Z Adamem doszła do swego rodzaju układu, który opierał się na niewchodzeniu sobie w drogę. Mama nadal latała w garsonkach po przyjęciach, a tatę znała tylko z przelewów bankowych, ale nauczyła się to znosić.
Halvor tydzień po apelu, na którym przyznał się do winy, zniknął. Jak później się okazało, przeniósł się do innej szkoły. Nie utrzymywał z nikim kontaktu, nawet z Michałem, ale drogą przypadku, po szkole rozniosła się wieść, że wyjechał do liceum do Norwegii. Nie wiadomo, czy było to prawdą, ale kiedy nikt nie widział chłopaka w mieście, wszyscy zgodnie skinęli głowami i przyznali, że faktycznie albo rozpłynął się w powietrzu, albo wyjechał.
Dominik poszedł do liceum na profil matematyczno-chemiczny, więc nie zabrakło w jego życiu przypadków, w których prawie wypalił sobie dziury na ciele. Z Wiktorią nadal stanowili świetną parę, mimo że czasem dziewczyna miała ochotę uderzyć go w głowę jego repetytorium z chemii. Nadal przyjaźnili się z Adrianną, ale przez szkołę, która jak się okazała była o wiele trudniejsza niż gimnazjum, musieli ograniczyć swój kontakt. Starali się spotykać chociaż raz w tygodniu, więc często ciągnęli ze sobą swoje drugie połówki. Wiktoria dostała się do liceum plastycznego, przez co codziennie chodziła ubrudzona jakąś farbą albo flamastrami, ale po pewnym czasie przestała się tym przejmować.
Michał nie dziwiąc nikogo, wstąpił do szkoły muzycznej i założył zespół, który z biegiem czasu był zapraszany na coraz większe imprezy. Od zerwania z Adrianną nie spotykał się z żadną dziewczyną, ale pewnego dnia wpadł na Sarę, którą zaprosił na przesłuchanie. Wiele nie trzeba było, by miesiąc później zostali parą, a Michał czuł się jak za dawnych lat, kiedy dziewczyna śpiewała w zespole szkolnym. Z Halvorem całkowicie stracił kontakt. Kilka razy próbował się z nim kontaktować, ale przyjaciel nie odbierał. Poddał się, nie widząc już żadnych szans na rozmowę. Z Feliksem nadal spotykał się na obiadkach w poniedziałek, a teraz miał jeszcze więcej powodów, by odwiedzać chłopaka w domu – Marta okazała się być przecudownym bobasem, ale na razie nie chciał narażać jej na zostawianie z nim sam na sam w domu.
Zuza z Agatą nadal się przyjaźniły, a ostatnia klasa gimnazjum była trudniejsza niż sądziły. Wspólnymi siłami odtworzyły zespół Cenetis i mimo że nie mogły pochwalić się tak wielkimi sukcesami jak poprzednicy, bawiły się naprawdę świetnie. Agata dopiero po roku występowania dowiedziała się, że Cenetis znaczyło z języka łacińskiego „brzmienie" i stwierdziła, że był to bardzo słaby tytuł. Nie miała jednak serca, by go zmieniać, i po części pomysłu, co mogłoby go zastąpić.
Do prowadzenia gazetki nie wrócili. Żadne z nich nie miało na to siły, a brak Halvora tylko przypieczętował ich niechęć. Nikt nie powiedział tego wprost, ale uczniowie domyślili się, że plakaty miały coś wspólnego z „The Naked Eye". Mimo to nikt nigdy nie dowiedział się, kim byli jego redaktorzy, więc choć tę tajemnicę udało im się utrzymać.
*
Jadźka cieszyła się błogim spokojem, panującym w szkole. Cisza koiła jej uszy i pozwoliła na głęboki oddech po kolejnym roku mordęgi. Zamknęła oczy, a pod powiekami zobaczyła gorący krajobraz Hiszpanii, który miała poczuć już za dwa tygodnie. Usiadła w swoim wysłużonym krześle przy biurku i miała nic nie robić, czekając tylko na podania przyszłych gimnazjalistów, ale z gabinetu dyrektora dochodziły podejrzane dźwięki. Bała się, co mogło to oznaczać, ale w końcu podniosła się ze stęknięciem i zapukała w drzwi.
– Proszę! – rozległ się krzyk Dyrektorka.
Jadźka powoli otworzyła drzwi. Niepewnie włożyła głowę przez szparę, a na widok tego, co ujrzała, uniosła w zdziwieniu brwi.
– Panie Dyrektorze?
Dyrektorek pakował do kartonowego pudła wszelkie swoje bibeloty. Na widok sekretarki uśmiechnął się szeroko.
– Ach, pani Jadziu!
– Jadwigo – wtrąciła.
– Miło panią widzieć. Piękny mamy dziś dzień na zwolnienie się z pracy, co? – zapytał ze śmiechem.
Jadźce opadła szczęka. Nie rozumiała, co mówił Dyrektorek, ale miała nadzieję, że zwolnienie nie dotyczyło jej. Przecież gdyby nie ona, ta szkoła rozleciałaby się jak domek z kart!
– Tak, muszę pani podziękować za wspólnie spędzone lata. – Zapatrzył się w okno. W jego rękach tkwił mały pendrive, który obracał w zdenerwowaniu. – Przykro mi się żegnać z moją posadą, bo naprawdę ją lubiłem, ale myślę, że zrobiłem wystarczająco dużo, aby zapisać się na kartach historii naszej szkoły.
Sekretarce odebrało mowę. Wpatrywała się w Woźniaka, który z kolei wpatrywał się w okno. Trwali w stanie letargu przez chwilę. Pierwszy wybudził się Dyrektorek. Klasnął ręce, o mało nie niszcząc przedmiotu.
– Tu jest sprawozdanie z tego roku. Proszę się nie obawiać i w razie czego poprawiać wszelkie błędy. Ja już muszę wychodzić. – Wcisnął jej pendrive do rąk. Uśmiechnął się po raz ostatni, podniósł z biurka karton, w którym coś zabrzęczało i zniknął za drzwiami.
Dopiero po pewnym czasie Jadźka uświadomiła sobie, że był to ostatni raz, kiedy widziała tego niskiego człowieczka z małyszowskim wąsem.
Z zaciekawieniem otworzyła plik, mający nazwę SpRawozdanie z tEgo rokU!!1!. Dokument długo się ładował. Uniosła brwi na widok 121 stron, a zamiast zwykłych statystyk, zaczęła czytać:
Gdybyście zapytali Adriannę Konieczną o trzy najważniejsze rzeczy w jej życiu, bez wahania odparłaby ,,Książki, skoki narciarskie i Netflix"...
Koniec
Za każdym razem, kiedy piszę tę część moich opowiadań, zastanawiam się, kiedy minęła cała reszta. Bo o ile początki i końce zawsze pozostają w mojej pamięci, to wszystko to, co było po drodze, mam w zwyczaju gubić.
Czy zgubiłam trochę życia podczas pisania Dzikich Kwiatów? Hmm, nie nazwałabym tego w ten sposób. Bardziej byłabym skłonna przyznać, że zdobyłam nowych przyjaciół albo chociaż udowodniłam moją chorobę dwubiegunową.
Bo każda tutaj postać była choć w malutkiej rzeczy podobna do mnie (aż mi wstyd to mówić, bo wiadomo, jacy niektórzy byli ;D).
Kończąc - co chcę Wam powiedzieć?
Chyba to, że los potrafi podstawić nam nogę w najmniej odpowiednim momencie (na przykład, kiedy niesiemy całą porcelanową zastawę cioci Steni). Ale to chyba dobrze.
Przynajmniej mamy chwilę na odpoczynek i poleżenie na ziemi.
Dziękuję za każdą gwiazdkę, każdy komentarz, każdą chwilkę, którą przekazaliście mi i moim bohaterom. Czasem nie potrafię uwierzyć, że ktoś tam czyta te moje wypociny.
I mam nadzieję, że choć raz się uśmiechnęliście. Albo że choć Wam warga zadrgała.
Uwielbiam Was
Weronika
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top