52. Feliks Lech

Od samego rana uczniowie zbijali się w ciasne grupki i rozmawiali szeptem. W całej szkole dało się wyczuć nerwową atmosferę, a nauczyciele, którzy spoglądali na podopiecznych nieufnym wzrokiem, wprowadzali ich w jeszcze większe zdenerwowanie. Wiadomość o apelu, na którym miała zostać rozwiązana sprawa, zajmująca głowy wszystkich od prawie tygodnia, rozeszła się błyskawicznie. Nikt nie wiedział, kto zaczął, ale jedno było pewne – sprawca zostanie ujawniony już dzisiaj.

Feliks przyglądał się życiu szkoły z boku. Na przerwach ukrywał się w toalecie, a wszelkie próby rozmowy z nim kończyły się fiaskiem. Zanim się zorientował, podążał w środku tłumu na drugie piętro, aby stworzyć Halvorowi okazję do przeprosin i publicznego linczu. Co do tego drugiego nie miał złudzeń.

Gdy na korytarzu wszyscy się zebrali i Dyrektorek zaszczycił ich swoją obecnością po siedmiu minutach spóźnienia, cała sala wstrzymała oddech.

– Chyba każdy wie, dlaczego się tu znaleźliśmy.

Feliks przestał słuchać po tym zdaniu. Zajął miejsce w samym rogu, podciągnął kolana pod brodę i przyglądał się reakcjom rówieśników zamglonym wzrokiem. Kilka razy widział wytrzeszczone w zdumieniu oczy, popukiwanie sąsiada po plecach, by wyszeptać swoje przypuszczenia, a na widok wychodzącego Halvora, wszyscy umilkli. Feliks nie pamięta, co dokładnie chłopak powiedział. Skrawki wspomnień wskazują na wielokrotnie użyte słowo „przepraszam". Reszta pozostała za mgłą i prawdopodobnie chłopak już nigdy nie dowie się, co takiego padło z ust Halvora, że nawet Dariusz Polak nie zasnął, a trzeba przyznać, iż zdarzało mu się to nader często.

Dopiero głośne „Do zobaczenia!" Dyrektorka uświadomiło go, że apel dobiegł końca, a on chcąc nie chcąc, musiał wrócić chemię. Oczywiście, każda klasa miała zagwarantowane spotkanie z psychologiem, który wytłumaczy im, jak opanowywać złe emocje i zbudować pewność siebie. Feliks po długich rozmyśleniach stwierdził, że nie był to tak głupi pomysł, i może w końcu mieć sensowe uzasadnienie.

W drodze powrotnej (którą uczniowie wydłużali najbardziej, jak mogli, starając się nie zwrócić uwagi nauczycieli) mignęły mu koło oka czarne, długie włosy i zacięta mina. Nadal nie mógł się nadziwić, dlaczego Rita zrobiła to, co zrobiła. Oczywiście, że związki z czasów szkoły podstawowej były głupie i zazwyczaj nietrwały dłużej niż sam okres fascynacji, ale odbijanie chłopaka w tym wieku, nie rzutowało dobrze na przyszłość.

– Cześć – mruknął, nim zdał sobie sprawę, że miał tego nie robić.

Rita rozejrzała się niepewnie i dopiero, kiedy jej oczy padły na Feliksa, uśmiechnęła się delikatnie. Zdziwiło ją swoje zachowanie, więc momentalnie przybrała maskę obojętności.

– Cześć.

Feliksa aż korciło, aby powiedzieć jakąś kąśliwą uwagę na temat Radka i związku z nim, ale ugryzł się w język. Wtedy przypomniało mu się coś, o czym wspominał poprzedniego dnia Halvor. Gdy zaczął się tłumaczyć, Feliks był niemal pewien, że wypowiedział imię Radek i znacząco popatrzył na dziewczynę.

– Radek, który był przyjacielem Halvora, to ten sam Radek, którego odbiłaś Zuzie? – Słowa same z niego wypłynęły i czuł się odcięty, gdy mówił drugą część pytania.

Rita popatrzyła na niego kpiąco i wykrzywiła usta w grymasie.

– Tak. Och, czyżby Zuzka z tobą rozmawiała? – zapytała ze śmiechem.

Zeszli już na parter, gdzie oboje mieli mieć lekcje, ale trwali na środku korytarza, nie zwracając uwagi na przyglądającym im się z zaciekawieniem nastolatkom.

Feliks odchrząknął i zaczął nerwowo bawić się palcami.

– Ja, ja...

– Przechodzisz na niemiecki?

Chłopak parsknął śmiechem, a całe napięcie nagle z niego zeszło. Rita nie wydawała się zła czy zdziwiona. Zachowywała się raczej jak R i t a, kiedy miała dobry humor, a w jej otoczeniu nie było Marcela.

– Zapewne opowiedziała ci, jaką złą i okropną, i niewdzięczną byłam przyjaciółką, bo ukradłam jej chłopaka. – Parsknęła. – Zanudziła cię nieprawdziwą historią. Znaczy, historia może i była prawdziwa, ale postaci się nie zgadzały. Prawda jest taka, że wszystko działo się dokładnie odwrotnie.

Feliks spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami. Czy Rita chciała mu powiedzieć, że Zuza kłamała? Nie było to dla chłopaka wielkim zaskoczeniem – Zuza uwielbiała stawiać się w roli ofiary, bo było to prostsze, niż przyznanie się do winy. Poza tym, dziewczyna wyjątkowo nachalnie chciała, wręcz włożyć mu do głowy, iż za wszystkim stała Rita.

– Myśl sobie o całej tej sytuacji, co chcesz. Możesz wierzyć mi, możesz wierzyć Zuzce. Albo spójrz na tę sytuację z dystansem i pomyśl, czy naprawdę chciałoby mi się bawić w takie gierki. Na razie, spieszę się na matematykę.

Rita odeszła, nie dając Feliksowi szans na pytania. Chłopak przyglądał się, jak znikała w trójce, odprowadzana przez zniecierpliwiony wzrok Ekierki. Korytarz całkowicie opustoszał, a wszelkie dźwięki dochodziły z wnętrza sal, gdzie zmęczeni nauczyciele próbowali włożyć podopiecznym coś do głowy (albo plotkowali). Drzwi klasy chemii otworzyły się ze skrzypieniem i wyłoniła się z nich głowa Edyty Szczupak.

– Feliks! Jeśli twój tyłek nie znajdzie się za dziesięć sekund na jednym z krzeseł w mojej sali, cała klasa będzie pisała kartkówkę!

*

Feliks wysiadł z autobusu dokładnie w momencie, w którym drużyna piłkarska skończyła trening. Nadal nie oddał kompletu kluczy, więc nie dzwoniąc do centrali, wszedł do środka. Gdy mijał gabinet sekretarki, powitała go życzliwie, ale z niemałym zdziwieniem popatrzyła na jego strój.

Jeszcze nie wszyscy zdawali sobie sprawę, że Feliks zrezygnował z bycia częścią drużyny. Pracownicy witali go z entuzjazmem, ale on nie chciał zatrzymywać się nawet na krótką pogawędkę. Wiedział, po co tam przyszedł i przysiągł sobie, że dopóki nie domknie niektórych spraw, nie wyjdzie.

Trener wiadomość o jego odejściu przyjął z niemałym zdziwieniem. Właściwie już zaczął przygotowywać wszelkie formalne strony dotyczące szkoły sportowej i stypendium. Miał wielkie nadzieję, że Feliks będzie jednym z tych, z którymi uda mu się zdobyć Mistrzostwo Polski. Chłopak mógł zaledwie życzyć mu szczęścia, bo doskonale wiedział, że drużyna była na bardzo wysokim poziomie. Z nim i bez niego. Trener próbował go jeszcze przekonywać, ale po postawie Feliksa widział, że chłopak podjął już decyzję.

Feliks już przykładał rękę do drzwi szatni, aby zapukać, ale zza zakrętu wyszedł właśnie Szymon. Chłopak przystanął na widok Feliksa. Dosłownie zamarł w półkroku. Jego prawa noga wisiała kilka centymetrów nad podłogą, a ręka była wyciągnięta w stronę Feliksa.

– Hej? – Bardziej zapytał, niż przywitał się.

Feliks z uśmiechem dostrzegł, że trzymał w ręce opaskę kapitana. Przypomniał mu się dzień, kiedy trener wywołała go z treningu i wręczył mu ją na trybunach, na oczach całej drużyny.

– Gratuluję. – Wskazał na nią ręką. – Zasłużyłeś.

Szymon uśmiechnął się i spojrzał na nią z iskierkami w oczach.

– Odszedłeś, więc ktoś musiał się nią zaopiekować.

Nastała cisza, a Szymon nerwowo przestępował z nogi na nogę. Feliks zdał sobie sprawę, że zabierał mu czas, których chłopak chciał poświęcić na wspólne świętowanie z przyjaciółmi i z resztą drużyny. Feliks dziwnie się czuł, myśląc, że już nie był jej częścią; że po tylu latach treningów i wygranych meczy zostanie po nim jedynie wpis w księdze pamiątkowej.

– Chciałem pogadać. Masz chwilę?

Szymon zerknął wymownie na drzwi szatni, zza których dochodził gwar rozmów.

– Zajmę tylko moment. A to naprawdę dla mnie ważne.

Niechętnie skinął głową. Skierowali się na boisko na boczne trybuny; na te same, na których Feliks został mianowany kapitanem. Usiedli w najniższym rzędzie i przez chwilę nikt się nie odzywał. W końcu Feliks zebrał się w sobie.

– Dlaczego zachowywałeś się w stosunku do mnie tak, a nie inaczej, przez ostatnie dwa lata? Nie rozumiem, przecież wcześniej byliśmy dobrymi kolegami.

Szymon wpatrywał się w wielki okna, teraz przysłonięte przez blaszane zasłony. Gdy się odezwał, jego głos był tak cichy, że Feliks ledwo go rozumiał.

– Podsłuchałem kiedyś rozmowę trenera. Niedługo po tym, jak zostałeś kapitanem. Powiedział, że zastanawiał się między mną, a tobą. – Przerwał na moment, usiłując zebrać myśli. – I wiesz, co przesądziło jego wybór? Mecz, który graliśmy kilka dni wcześniej. Mecz, w którym zamieniłem się z tobą, bo prosiłeś, mówiąc, że twój tata specjalnie na niego przyjechał. Trener sam przyznał, że gdybym tego nie zrobił i mógł się wykazać, najpewniej opaska byłaby moja.

Feliks dokładnie pamiętał tamten dzień i wzrok ojca pełny wyrzutu, gdy dowiedział się, że będzie tylko siedział na ławce rezerwowych.

– Przykro mi, nie wiedziałem o tym. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że trener zastanawiał się nad wyborem nowego kapitana.

Szymon wzruszył ramionami.

– Nie miałeś prawa wiedzieć. – Westchnął. – Powinienem cię przeprosić. Tyle czasu obwiniałem cię o coś, co wcale nie było twoją winą. Byłem niezłym chamem.

– Przez grzeczność nie zaprzeczę.

Wybuchnęli śmiechem, a Feliks już nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł się taki wolny.

*

Przed domem stał samochód taty. Feliks wziął trzy głęboki oddech, zanim nacisnął klamkę. Dom przywitał go śmiechem i zapachem naleśników z owocami. Anna siedziała przy stole i rozmawiała z mężem, a gdy zobaczyła syna, uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż dotychczas.

– Rozbierz się i umyj ręce. Zaraz będziemy mieć gości.

W niczym już nie przypominała zmordowanej kobiety sprzed miesiąca. Tata wydawał się spokojny. I jakby szczęśliwy? Feliks uśmiechnął się na ich widok. Wyglądali jak para zakochanych nastolatków.

Do stołu zasiedli w piątkę. Babcie przyglądały się z wyczekiwaniem dwóm miejscom, które pozostawały puste. Feliks nie zadawał pytań. Mama mrugnęła do niego porozumiewawczo i wróciła do rozmowy z tatą. Dzwonek do drzwi sprawił, że wszyscy podskoczyli.

– Ja otworzę – powiedziała mama i pognała pędem po przedpokoju.

Zaraz za nią ruszyły babcie, Jan i Feliks na samym końcu. Zatrzymali się w rozsądnej odległości, by nie było widać, że na nich czekali, chociaż wątpili, aby Norbert tego nie zauważył.

Mama przytuliła starszego syna i przez długi czas nie wypuszczała go z objęć. Kiedy w końcu się od niej uwolnił, przyciągnął za rękę dziewczynę z burzą blond włosów.

– Kochani, to jest Maja, mama mojego dziecka.

Feliks dopiero teraz zauważył ogromny brzuch, na którym opinała się kurtka. Uśmiechnął się na widok mamy, która miała łzy w oczach i całowała Maję w policzki.

W głowie usłyszał ciche klik!,złośliwy głosik zniknął, a sam miał wrażenie, że cały świat znowu wrócił na swoje miejsce.




Aaaa! Ale się porobiło. I tylko jeszcze jeden rozdział do końca 😮

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top