31. Halvor Mazur

 Premiera kolejnego numeru gazetki zbliżała się wielkimi krokami, a Halvor zamiast pracować nad jej wyglądem i stroną techniczną, zdecydował się przyjść na próbę zespołu. Zdziwił go brak większości członków.

– Cześć! – przywitał się.

 Wiktoria podniosła znudzony wzrok znad ekranu telefonu. Pomachała mu ręką i jak na kulturalną osobę przystało, wyłączyła urządzenie i schowała je w torebce.

– A gdzie reszta zespołu? Zgubili się w gąszczu naszych szkolnych korytarzy?

– Bardziej obstawiałabym, że postanowili pójść na wagary, a mnie albo zapomnieli poinformować, albo mi wypadło to z głowy. – Wiktoria wzruszyła ramionami. – Cenetis. Nowe porządki. Odkąd Sara odeszła, a jej miejsce zajęła Adrianna, a potem dołączyła jeszcze Agata, wszystko stało się inne.

 Wiktoria zamyśliła się na chwilę. Powiodła wzrokiem po stosiku książek z opracowaniami i cicho westchnęła.

– Nie chodzi mi o to, że jest gorzej, broń Boże – dodała nagle. – Ale zastanawiam się, czy dwie wokalistki to...

– Nie o jedną za dużo – dokończył Halvor.

 Dziwnie się czuł, rozmawiając z Wiktorią. Kiedyś, kiedy jeszcze za nim szalała, nie mógł się od niej opędzić i sama musiała nakłaniać go, aby jej wysłuchał. Teraz, odkąd zaczęła spotykać się chłopakiem, którego do tej pory nie poznał, to on chciał jej słuchać. Wydawało mu się, że od poprzedniej klasy minęły lata, nie mówiąc już o czasach szkoły podstawowej. Przeraził się, gdy doszła do niego myśl, iż niedługo będzie zmuszony wybrać szkołę średnią. A tym bardziej elektryzował go fakt pożegnania się z obecną klasą.

– Słyszałem, że znalazłaś sobie chłopaka – zaczął i czekał na jej reakcję.

 Wiktorię na początku oblał rumieniec, który po chwili delikatnie zbladł, choć Halvor nadal widział jego cień na policzkach. Odgarnęła włosy do tył i uśmiechnęła się.

– Skąd wiesz?

 Halvor zdał sobie sprawę, że Michał nie powinien mu o tym opowiadać, a tym bardziej on nie powinien zaczynać tego tematu z Wiktorią. Nie mógł się teraz wycofać, więc pozostało mu brnąć dalej.

– Twój chłopak mi powiedział – skłamał.

 Cała krew odpłynęła z twarzy Wiktorii. Otwierała usta, by coś powiedzieć, ale drzwi otworzyły się z hukiem i do środka weszła spóźniona czwórka.

– Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakie autobusy są złośliwe – zaczęła Adrianna. – Siedzisz sobie w spokoju, rozmawiasz ze znajomymi nagle bam! Wchodzi kanar. Sprawdza bilety. Żyjesz dalej w całkowitym spokoju, bo wiesz, że masz bilet. Podchodzi do ciebie mężczyzna w czarnej koszulce i mówi „Bileciki do kontroli". Wiecie, z taką miną zniszczę cię, jeśli go nie masz. Więc zaczynasz szukać bileciku w spodniach. Przeszukałaś wszelkie kieszenie i co? I nic. Okazuje się, że cały czas go miałaś w ręce.

 Michał parsknął śmiechem. Podszedł do Adrianny i szepnął je coś na ucho, na co głośno się roześmiała, a jej grzywka delikatnie podskoczyła. Havor przyglądał się całej scenie z wysoko uniesionymi brwiami. Michał objął ramieniem Adriannę i zaśmiał się razem z nią.

– A ja myślałam, że odpuściliście sobie, a ja zapomniałam i jak ostatni cielę, przyszłam do szkoły.

– To byłoby bardzo prawdopodobne. Pamiętasz, jak pojechałaś na warsztaty do Krakowa? Pamiętasz, Halvor?

 Chłopak podniósł wzrok z podłogi i popatrzył z niezrozumieniem na przyjaciela. Michał nadal nie zabrał ręki z pleców Adrianny, a jej najwyraźniej to nie przeszkadzało.

– Co?

 Michał westchnął.

– Mieli mieć w piątek wolne, ale oczywiście, nasza Wiktoria niczego nie usłyszała. – Michał zwrócił się do Adrianny. – Więc nie czekając na, jej zdaniem, spóźniającego się Halvora, wsiadła w pociąg i pojechała do Krakowa. Nie potrafię sobie wyobrazić jej zdziwionej miny, kiedy weszła na ASP i dowiedziała się o swojej pomyłce.

– Przynajmniej poszłam na ciastko! – wtrąciła rozbawiona Wiktoria. – W dodatku skąd wiesz, że pojechałam tam przypadkiem? Może to całe zdarzenie zaplanowałam?

– Bo się do tego przyznałaś. – Marcel poklepał dziewczynę pocieszająco po ramieniu. – Masz strasznie słabą pamięć.

– I kto to mówi?

 Marcel i Wiktoria dogryzali sobie jeszcze przez chwilę, ale Halvor wcale ich nie słuchał. Jego uwaga była skupiona na Adriannie i ręce Michała, którą bez przeszkód obejmował dziewczynę. Halvor nie mógł wytłumaczyć, nawet sobie samemu, dlaczego tak reaguje. Ostatnio zrobił się niewyobrażalnie zazdrosny o dziewczyny, które go otaczają. Zastanawiał się, czy nie było to uwarunkowane frustracją, która go gnębiła. Gdzie by się nie obrócił, widział parę, a sam nigdy nie był na randce.

 Adrianna najwyraźniej poczuła na sobie wzrok chłopaka, bo rozejrzała się wokoło, a jej spojrzenie zatrzymało się na Halvorze. Zacisnęła usta w linie i spojrzała na Michała z lekkim zdziwieniem. Delikatnie poklepała go po dłoni. Chłopak zrobił zdezorientowaną minę, kiedy Adrianna wyswobodziła się z jego objęcia.

– Jak było na konkursie, Marcel? – zapytała i stanęła koło Wiktorii.

 Michał raz po raz rzucał jej zdziwione spojrzenia, a ona udawała, że tego nie widzi, wpatrując się w podłogę.

– Wydaje mi się, że poszło mi całkiem dobrze. Na pewno nie będę miał stu procent, ale w duszy liczę na dostanie się do kolejnego etapu.

 Nastała chwila niezręcznej ciszy. Halvor poprawił się na krześle, próbując złapać wzrok Adrianny. Bezskutecznie. Dziewczyna nie podniosła go ani razu.

– Zaczynamy próbę? Czy będziemy tak dalej milczeć? – Agata postukała w swój zegarek. – Miałam nadzieję, że pouczę się na kartkówkę z fizyki.

– Właśnie. – Wiktoria podniosła się ze stołka przy pianinie. – Fizyka ważna rzecz, ale nie tak ważna w kontekście debiutu naszych wspaniałych piosenkarek. Święta tuż, tuż, a wraz z nimi występ na Opłatku. Zebrałam do kupy wszystko to, co będzie śpiewać. – Podniosła pięć zestawów kartek i rozdała każdemu. – Chronologicznie idzie to tak: Na pewno, ta piosenka z Listów do M2, bo Listy do M każdemu kojarzą się ze świętami. Potem Baby, It's Cold Outside, bo chcemy, aby ludzie zaczęli się uczyć angielskiego. Następnie, mój ulubieniec, Dzień dobry Kwiatu Jabłoni. Ta piosenka jest taka cudowna, że trzeba ją gdzieś przedstawić. Na koniec, można by rzecz, weteran, czyli Pójdźmy wszyscy do stajenki. Resztę kolęd dostanę pojutrze od pani Dobrej i dam wam znać.

 Michał przeglądnął cztery arkusze papieru z nutami i tekstem.

– Co ma wspólnego utwór Dzień Dobry ze świętami?

– Tyle samo co ty z zespołem, jeśli nie przestaniesz zadawać głupich pytań.

 Michał popatrzył na Adriannę, szukając ratunku. Dziewczyna wzruszyła ramionami.

– A jaki będzie podział, jeśli chodzi o mnie i Agatę?

 Wiktoria zerknęła na kartkę, którą Adrianna trzymała w dłoni.

– Tutaj masz napisane. A to Agata, a A to... O kurka wodna! Przecież wy obie macie imiona na „a". – Westchnęła. – Dobra, dajcie mi pięć minut, a wszystko od nowa rozpiszę.

 Szkoła o dziesiątej wieczorem wydawała się jeszcze bardziej straszna niż za dnia.

 Halvor szedł tuż obok Michała, który od początku próby nie spuszczał wzroku z Adrianny. Dziewczyna wyglądała na przytłoczoną ciągłymi spojrzeniami Michała. Halvor nie mógł nic na to poradzić; w czasie próby przyglądał się tej dwójce podejrzliwym wzrokiem i zdał sobie sprawę, że coś było na rzeczy. Zasłaniając się honorem i byciem fair w stosunku do przyjaciela, postanowił jak najszybciej wyrzucić Adriannę ze swojego umysłu.

– Powinnyśmy się pospieszyć, jeśli chcemy zdążyć – powiedziała Wiktoria. – Było miło, drodzy panowie, ale my uciekamy do domów. Do zobaczenia jutro w szkole. – Pomachała im na pożegnanie i pociągnęła Agatę i Adriannę za ręce.

– Zaczekajcie, ja też jadę autobusem – krzyknął za nimi Marcel i rzucił ciche „na razie" do Halvora i Michała.

 Dwójka chłopaków ucieszyła się w duchu z faktów, iż mieszkają na tyle blisko szkoły, aby wracać do domu na piechotę. Halvor był zdania, że droga przez usianą drzewami aleję nieraz stanowiła o wiele bezpieczniejszą opcję, niż autobus pełny podejrzanych albo pijanych ludzi.

– Ty i Adrianna... – zaczął Halvor.

 Czuł się co najmniej głupio, rozmawiając o tym z Michałem, ale był pewny, że przyjaciel albo szczerze odpowie, albo go całkowicie oleje i nie będzie robił z rozmowy wielkiej sprawy.

– Co: ja i Adrianna?

 Halvor podrapał się po głowie.

– No wiesz. Czy ty i Adrianna jesteście razem?

 Michał zastanowił się chwilę, zanim odpowiedział. Zmarszczył czoło, podrapał się po głowie, jeszcze bardziej czochrając burzę brązowych włosów i zaczął wyłamywać palce. Halvor po tylu latach znajomości wiedział, iż Michał solidnie się nad czymś zastanawiał.

– Nie wiem. Zaprosiła mnie na spotkanie do kina i wydawało mi się, że było super. Ale dzisiaj zachowywała się jakoś dziwnie.

 Halvorowi przemknęło przez głowę, że to on mógłby być tego powodem, lecz szybko odgonił tę myśl.

– Nie mam pojęcia, co ona o nas myśli i to jest w tym wszystkim najgorsze.

 Halvor pokiwał w zrozumieniu głową. Choć z początku wydawało mu się, iż tę wiadomość przyjmie z ulgą, teraz uważał, że Adrianna postępuje niewłaściwie. Przyjął sobie za cel porozmawiania z nią na osobności i wyjaśnienia całej sytuacji.

„Mam nadzieję, że mi się uda" pomyślał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top