28. Feliks Lech
Feliks Lech był tchórzem.
Wiedział to od dawna i przyjął do świadomości. Gdy cokolwiek szło nie po jego myśli, przyjmował pozycję defensywną. Zwykle wyglądało to tak, że odwoływał wszelkie plany, dzwoniąc do jednego z tych gadatliwych znajomych i opowiadał coś związanego z piłką nożną. A to obóz piłkarski; a to nadmiar treningów; a to mecz z nikomu nieznanym klubem. Na odpowiednią reakcję nie musiał długo czekać. W kilka minut później jego telefon rozdzwaniał się od dziesiątek SMS' ów i połączeń. Szybko, zanim ktoś by się zorientował, wyłączał go i wrzucał do szuflady biurka. Dzięki temu dostawał kilka dni odpoczynku, które (jego zdaniem) całkowicie mu się należały.
Feliks nie nosił w pamięci konkretnej daty, ani konkretnego wydarzenia, które zapoczątkowało serię tchórzostwa. Gdy zorientował się, że posunął się za daleko, było już za późno. Zrobił się niebywałym konformistą i niekoniecznie zależało mu, aby to zmieniać. Piłka nożna stała się wymówką do każdej czynności, na którą nie miał ochoty i bynajmniej mu to nie przeszkadzało. Nikt, oprócz Michała, dotąd się nie zorientowała, więc Feliks nie sądził, by robił coś złego.
"Czy to moja wina, że wszyscy są tacy naiwni?" pytał sam siebie, gdy dzwonił do Agaty kolejny raz, by, niby przypadkiem, napomknąć o swojej nieobecności.
Z Michałem sprawy miały się zgoła inaczej. Nie planował opowiedzieć kuzynowi prawdy o kolejnym obozie piłkarskim, ale mama wysłała go do babci na obiad i nie chciała nawet słyszeć sprzeciwu. (Rodzicom wciskał kit o nawale nauki, a teraz, gdy był w trzeciej klasie, nikt nie kwestionował jego przygotowań do egzaminu. Z zewnątrz wyglądał to tak, jakby Feliks zamykał się od śniadania do obiadu w pokoju i nieprzerwanie się uczył. W praktyce, chłopak leżał na łóżku i czytał po raz kolejny przygody Harry'ego Pottera.) Będąc w autobusie, który kierował się na Krzyż, błagał w duchu, by Michałowi wypadła tamtego dnia próba. Dom babci Zosi wyglądał zwyczajnie. W przedpokoju nie znalazł żadnych butów i już ucieszył się, że będzie sam na obiedzie. Wszedł do jadalni i mina momentalnie mu zrzedła. Michał siedział przy stole i kiwał głową w rytm muzyki, płynącej przez niebieskie słuchawki na uszach.
Gdy zobaczył kuzyna, podniósł się i wyłączył odtwarzacz. Wskazał na Feliksa palcem i ze zdziwieniem wymalowanym na twarz, zapytał:
– Ty?
Feliks niechętnie skinął głową. Pomysł ucieczka przemknął mu przez myśl, jeszcze zanim wysiadł z autobusu, ale wiedział, że mama często dzwoniła do babci, i na pewno dowiedziałaby się o jego nieobecności.
Opowiedział mu wszystko to, co kuzyn powinien wiedzieć; że miał nawał nauki; że potrzebował chwili spokoju; że treningi się zaostrzyły i były cztery razy w tygodniu przed rozgrywkami (co nie było prawdą); że pokłócił się z Zuzą i na razie nie chciał jej spotkać.
Nie bał się powiedzieć Michałowi prawdy i kilku kłamstw. Wiedział bowiem, że kuzyn zachowa te informacje dla siebie, a poza tym nie należał do szkolnej grupy plotkarskiej.
Sobota wydawała się wspaniałym dniem i zapowiadała cudowne lenistwo i czytanie książek Rowling. Przynajmniej do czasu treningu.
Dokładnie o jedenastej dwadzieścia siedem rozległo się brzęczenie dzwonka. Feliks spojrzał na zegarek obok łóżka i zasępił się.
"Raczej nikt do mnie nie przyszedł. Chłopaki z drużyny nie mają po co, a w szkole myślą, że mnie nie ma." pomyślał.
Dotarł do momentu, w którym Ron zaczął wymiotować ślimakami, gdy drzwi jego pokoju otworzyły się z hukiem. Nie patrząc na gościa, sięgnął po repetytorium z języka angielskiego i udał, że mocno się zastanawia nad zadaniami.
– Nie musisz nic ukrywać. I tak wiem, że jesteś ofermą życiową i czytasz książki dla dzieci.
Podniósł głowę znad książki, a jego spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Rity.
Dziewczyna stała w drzwiach w rozpuszczonych włosach, płaszczu i wysokich kozakach, z których lała się woda, wprost na podłogę umytą z samego rana. Ruszyła pewnie przed siebie, a każdy jej krok zostawiał niemiłą pamiątkę dla Feliksa – czarną, wodnista plamę. Rita zdawała się tego nie zauważać. Przystanęła przed chłopakiem i skrzyżowała ręce na piersiach.
– Ciekawe te obozy piłkarskie – mruknęła pod nosem. – A na meczach oglądacie „Teletubisie" czy idziecie w coś mocniejszego? Na przykład „Dora poznaje świat"?
Feliks nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem. Naraz jednak spoważniał pod wzrokiem Rity. Dziewczyna przyglądała mu się uważnie, śledząc każdy jego ruch. Wyglądała, jakby chciała wyczytać prawdę z jego twarzy. Czuł na sobie spojrzenie prawie czarnych oczu i w jego pozie wymalowała się niepewność. Odruchowo wcisnął głowę między ramiona i lekko się przygarbił.
– Po co przyszłaś?
Rita wywróciła oczami i obróciła się. Jej wzrok padł na fotel w rogu pokoju. Nie miała zamiaru stać, a mebel wydawał się wygodny. Usiadła, a właściwie utonęła w oparciu, które było miększe niż wszystkie poduszki, które używała w swoim życiu, razem wzięta. Założyła nogę za nogę. Widziała, że Feliks nie spuszczał z niej oka, więc tym bardziej nie czuła potrzeby, aby się spieszyć.
– A dlaczego ty nie przyszedłeś do kina w piątek?
Feliks odchrząknął nerwowo i poprawił się na krześle.
– I nie wciskaj mi, że miałeś obóz. Oboje dobrze wiemy, że to nie prawda.
Chłopak przyglądał jej się z zaciekawieniem.
"Jeśli się dowiem, że Michał coś wypaplał...".
– Skąd wiesz, że nie miałem obozu? Śledzisz mnie?
– Myślisz, że nie mam, co ze sobą robić, tylko łazić za tobą z aparatem i sprzętem szpiegowskim? – Parsknęła. – Powiedzmy, że nie jesteś skomplikowaną osobą, jeśli chodzi o twoją psychikę.
– Zamieniasz się w terapeutkę?
– Tak, miałam praktyki u twojej. – Uśmiechnęła się złośliwie. – Skoro tamtą kwestię sobie wyjaśniliśmy, powiedz, dlaczego nie przyszedłeś do kina.
Feliks wzruszył ramionami.
– Tak jakoś wyszło. Nie miałem czasu i nie przyszedłem.
– Proszę cię, nie kłam już. Naprawdę nie jestem tak głupia jak twoja dziewczyna. I nawet nie próbuj zaprzeczać, bo tylko się zbłaźnisz. Więc co? Nie chciałeś, bo mnie nie lubisz, nie masz ochoty ze mną przebywać? Czy raczej chciałeś pokazać, jak beznadziejny jesteś, bo zostawiłeś dziewczynę samą przed kinem?
– Po prostu nie mogłem się z tobą spotkać. I nic ci do tego – burknął. – A może nasłała cię Zuza? Bo chodzą plotki...
– Przestań!
Rita podniosła się z fotela. Kiedy tylko to zrobiła, poczuła przeszywające zimno. Kątem oka dostrzegła, że okno było uchylone. Obruszyła się. Skarciła siebie w myślach za swoją emocjonalną reakcję. Próbowała uspokoić oddech, ale marnie jej to wychodziło. Czuła, jak rozmowa zaczęła zwracać się przeciwko niej. I kompletnie jej się to nie podobało.
– Przyszłam tutaj zapytać cię, dlaczego nie przyszedłeś. Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, bo nie widzę u ciebie ani krzty empatii czy kultury osobistej, ale nie powinno wystawiać się dziewczyny przed kinem. A szczególnie nie powinno się wystawiać mnie. – Odwróciła się i ruszyła do wyjścia. Przystanęła jeszcze w drzwiach. – I nie powinieneś słuchać się plotek. Prawie nigdy nie są prawdziwe.
Usłyszał kroki w korytarzu, a potem trzaśnięcie drzwi. Przełknął gulę w gardle. Wyczuł, że fragment o plotkach nie tyczył się tylko jej. Poczuł zimny dreszcz na plecach. Na zewnątrz huknęło i z nieba zaczął spadać grad.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top