18. Rita Stankiewicz
Wiadomość o gazetce szkolnej rozniosła się po całej szkole i tłumy ściągały do sekretariatów w celu zakupienia egzemplarzu; jeszcze większe poruszenie sprawił fakt tajemniczych redaktorów.
Rita z lekką drwiną przyglądała się Celinie, która odstawiła swoje drugie śniadanie i zaczytywała się w gazetce.
– To jest dobre. – Zaśmiała się. – Słuchaj: "Mimo że pan Dariusz Polak, najlepszy informatyk tej w szkole (nie ma wielkiej konkurencji; a właściwie nie ma żadnej), urodził się w Niemczech, sam mówi o sobie, jako o Polaku z krwi i kości. Cóż, naszym zdaniem większość krwi napsuliśmy mu my, uczniowie, przez ciągłą grę w Pac-Mana na lekcjach. O psuciu kości jeszcze pomyślimy." Nie wiem jak on, ale ja na jego miejscu bym uważała, przy schodzeniu ze schodów. Zaraz ktoś się pojawi i go zepchnie. – Celina znowu się roześmiała. – Ciekawe, kto to napisał. Wiesz może?
– Nie mam najmniejszego pojęcia, Cela – odparła Rita.
Musiała odwrócić wzrok; ciężko jej było się do tego przyznać, ale świdrujące spojrzenie Celiny, przyjazne i pełne dobrych chęci, nie pozwalało jej kłamać. Czuła, że w takich momentach zadaje przyjaciółce podwójny ból. Bowiem Celina była zagorzałą zwolenniczką mówienia prawdy, nawet tej najokrutniejszej.
– Cześć – przywitał się Kuba.
Oczy Celiny rozświeciły się jasnym błyskiem, a na koniuszki uszu wpłynął delikatny rumieniec. Kuba chodził do 3b, miał brązowe włosy, które opadały mu na czoło i wszędzie jeździł na rowerze, który miał tyle lat co on. Celina nieraz bała się o jego bezpieczeństwo; zdarzało się, że mknął ulicami Tarnowa, nie zważając na nadjeżdżające samochody.
– Feliks cię szukał – zwrócił się do Rity. – Kiedy usłyszał, że idę do Celi, poprosił, żebym cię zawołał.
– Co? Że Feliks Lech? – zdziwiła się Celina.
– A gdzie jest? – Rita nie chciała tłumaczyć niczego Celinie.
– Pod salą geografii. W 104.
Rita mu podziękowała. Celina przez chwilę próbowała wyciągnąć od Kuby, dlaczego Feliks nagle zainteresował się Ritą i czego od niej chciał, ale kiedy chłopak na każde jej pytanie odpowiadał "nie wiem", stwierdziła, że nie ma sensu tego rozgrzebywać i zaczęła czytać fragmenty "The Naked Eye".
– A czytałeś to o Polaku? – zapytała.
Rita była już na półpiętrze, ale głos Celiny nadal do niej dobiegał.
"Jeśli dalej tak głośno będzie czytała" pomyślała dziewczyna „każdy będzie wolał stanąć koło Celiny i posłuchać najciekawszych fragmentów, niż wydawać dwa złote na własny egzemplarz!".
Obok sklepiku kłębiło się mnóstwo uczniów, przepychając się i wydając pieniądze na, zdaniem Rity, za słone chrupki. Dziewczyna rozejrzała się po korytarzu, ale w tej plątaninie ludzi nie mogła znaleźć Feliksa. Dopiero przesłodzony do granic możliwość głos, który powtarzał bez przerwy "Feliiiks", naprowadził ją na właściwy trop. Feliks stał przy parapecie, otoczony wianuszkiem znajomych. Mimo to wydawał się wycofany, jakby przebywanie z tymi ludźmi sprawiało mu trudności. Miał lekko przygarbione plecy, głowę wciśniętą między ramiona i nie patrzył nikomu prosto w oczy. Rita nie znała z tej grupy nikogo, oprócz Agaty, siostry Celiny i Zuzy, ale z nią wiązała się dłuższa historia. Zuza siedziała na parapecie, trzymając jedną ręką za dłoń Feliksa, a drugą telefon.
Rita stanęła trochę za całą grupą i głośno chrząknęła, zwracając na siebie uwagę.
– Nie pomyliło ci się coś? – spytała Zuza. – Wbrew pozorom to nie jest kółko matematyczne.
Rita uśmiechnęła się słodko, widząc zdenerwowaną twarz Zuzy. Nie chciała niczego po sobie poznać, więc puściła jej uwagę mimo uszu.
– Szukałeś mnie, Feliks? – zwróciła się do chłopaka i z satysfakcją popatrzyła na opadniętą szczękę Zuzy.
– Tak, masz teraz czas?
Rita już miała przytaknąć, ale zerknęła ponownie na Zuzę. Dziewczyna Feliksa zaciskała mocno pięści, aż zbielały jej knykcie, a usta ściągnęła w cienką linię. Agata obrzucała ją pogardliwym i jednocześnie błagającym spojrzeniem. Z całego serca nie chciała, aby ktoś w szkole wiązał ją z Celiną (która, w dużym skrócie, była dość osobliwa), co zaszkodziłoby jej reputacji. W domu i w chwilach, kiedy miała pewność, że nikt nie patrzył, okazywała Celinie siostrzaną miłość – pełną wad i kłótni, ale nadal miłość. Rita próbowała przemówić obu do rozsądku; żeby Celina nie zgadzała się na takie traktowanie w szkole, a Agata zdecydowała, czy lubi siostrę, czy nie.
– A mogłoby to poczekać? – zapytała. – Mam teraz kartkówkę z chemii i chciałabym się pouczyć.
To nie była całkowite kłamstwo. Miała kartkówkę (bo nauczycielka chemii, Edyta Szczupak, robiła kartkówki na każdej lekcji), ale nauczyła się na nią poprzedniego wieczoru.
– Pewnie, chemia ważna rzecz. – Uśmiechnął się. – To kiedy masz czas?
Rita udała, że się zastanawia, napawając się rozwścieczoną miną Zuzy.
– Wydaje mi się, że po lekcjach, bo ty chyba też kończysz po siedmiu, będzie okej.
– Ale mieliśmy razem iść do galerii – wtrąciła się Zuza.
Zeskoczyła z parapetu i stanęła przed Ritą.
– Więc niestety, nie możecie się spotkać. – Uśmiechnęła się jadowicie.
– A może niech Feliks zadecyduje, co będzie robił po szkole? – zasugerowała Rita, nie spuszczając wzroku z Zuzy. – Bo chyba on też ma coś do powiedzenia.
Odwróciły się do niego w tym samym momencie, nie zdając sobie sprawy z powtarzalności własnych ruchów. Feliks wydawał się lekko zmieszany, a wzrok kolegów nie ułatwiał mu sprawy.
– Feliks – pospieszyła go Zuza – spotykasz się dzisiaj z Ritą, czy idziesz ze mną do galerii?
Chłopak przełknął gulę w gardle, odchrząknął i wyprostował się.
– Wiesz, Zuza, muszę na chwilę spotkać się z Ritą, a później pojadę z tobą na zakupy, dobrze?
– Pewnie, jasne, że rozumiem. Nie ma najmniejszego problemu. W ogóle nie musisz się fatygować na spotkanie ze mną, możesz iść się szwendać z nią. – Wskazała palcem na Ritę. – Dla mnie to już nie jest ważne. Chodź, Agata, ja też muszę się pouczyć na fizykę. Mamy kartkówkę.
Pociągnęła przyjaciółkę za ramię i odeszły w stronę toalet. Feliks próbował kilkukrotnie ją zawołać, ale Zuza ostentacyjnie nie odwracała głowy. Poddał się i popatrzył ze zmęczeniem na Ritę.
– Eh, dziewczyny – mruknął Feliks. – Gdzie masz ostatnią lekcję? – zapytał.
– W 103. W sali historycznej – dodała.
*
– O co chodzi? – spytała Rita.
Feliks stał zziajany na korytarzu, całkiem czerwony na twarzy. Wokół niego unosił się zapach potu, a Rita z trudem powstrzymała chęć zatkania nosa.
– Wuefista wziął nas na boisko – wytłumaczył. – Dobrze, że Zuza poszła sama na te zakupy. Najpierw wściekłaby się, dlaczego tak wyglądam, a potem kazała wracać do domu.
– O co chodzi? – powtórzyła Rita.
Nie miała chęci na wysłuchiwanie problemów związkowych. Feliks starł pot z czoła i popatrzył przez chwilę na dziewczynę.
– Dzisiaj była premiera, można by rzecz – powiedział. Rita nic nie odpowiedziała, więc kontynuował: – Dyrektorek prosił, żebym wam przekazał gratulacje i podziękowania. Poza tym nadal nie chce, żebyśmy nikomu nie mówili o naszym wkładzie w tę pracę. Powiedziałaś komuś?
– Nie.
– Ja też nie.
Stali przez chwilę, a Rita coraz bardziej żałowała, że nie zgodziła się na spotkanie na jednej z przerw. Teraz wracałaby już do domu i w końcu mogłaby odpocząć. Adam wyjechał na delegację, a mama poszła na jakąś imprezę w pracy.
– Tylko tyle chciałeś mi powiedzieć? – zapytała.
Feliks nie odrywał wzroku od podłogi. Mucha przysiadła na czubku jego buta i zacierała złowieszczo nóżkami. Wydawał się nie usłyszeć pytania, więc Rita chciała je powtórzyć. Już otwierała usta, a wtedy Feliks wypalił.
– Mam pomysł na nową rubrykę w gazetce. Rozmawiałem nawet z Dyrektorkiem.
Rita gestem zachęciła go, aby mówił dalej.
– Tematem będą recenzje filmów. Z dwóch perspektyw: chłopaka i dziewczyny. To może pokazać różnice w postrzeganiu pewnych rzeczy z perspektyw obu płci. Co o tym myślisz?
– Niezły pomysł – przyznała. – Ale dlaczego mi o tym mówisz? – zapytała, choć w duchu znała odpowiedź na to pytanie.
– Chciałbym, żebyś mi pomogła – wyjaśnił. – Adrianna ma teraz na głowie próby zespołu, jest trochę przejęta, w dodatku nowa. Michał mi mówił, że idzie jej całkiem dobrze, ale musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji i...
– Okej, zgadzam się – przerwała mu.
Feliks otworzył szeroko oczy.
– Naprawdę? – zdziwił się. – Znaczy... To super. Nawet znalazłem już film. W piątek o siedemnastej, co ty na to?
Rita przytaknęła. Wiedziała, dlaczego się zgodziła, ale mimo to wydawało się jej, że postępuje źle. Powinna zapomnieć o całej sprawie, a nie rozgrzebywać ją na nowo, wykorzystując do tego Feliksa.
– Tylko, jeśli mogłabyś nic nie mówić Zuzie – poprosił. – Powiem jej, jak przyjdzie na to czas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top