16. Feliks Lech

 Najwcześniejszym wspomnieniem Feliksa, była gra w piłkę nożną z tatą.

 Z nieba lał się żar. Mama siedziała na leżaku w kwiecistej sukience i słomianym kapeluszu. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, a w kącikach oczu utworzyły się malutkie zmarszczki. Pamiętał je dokładnie; kiedy się uśmiechała, w jej oczach pojawiały się ogniki. Feliks myślał nawet, że mama ma w oczach ukryte promienie słońca.

 Wokół wszystko było spokojne; żaden samochód nie zakłócił ich wspólnego popołudnia. Pamiętał, że prowizoryczną bramką była brama wjazdowa, a piłkę dla niego kupili w supermarkecie na wyprzedaży. Tata rozciągał ręce najszerzej, jak umiał, ale Feliksowi udało się trafić. Z biegiem czasu domyślił się, że tata specjalnie rzucił się w drugą stronę, aby umożliwić mu trafienie; Feliks starał się zagłuszać tę myśl najszybciej, jak umiał. Nie chciał, aby i to wspomnienie zniszczyła dorosłość. Pamiętał też brawa mamy i piątkę zbitą z Norbertem, który miał próbować swoich sił zaraz po młodszym bracie. Feliks zazdrościł mu wspaniałego stroju i prawdziwej piłki. Wtedy mógłby przysiąc, że Norbert to nie jego brat, zwykły dzieciak z osiedla z wielkimi marzeniami, ale największa gwiazda futbolu w tamtych czasach. Zrobił trzy kroki w tył, wziął rozbieg i umieścił piłkę w bramce. Udało mu się trafić w sam róg i Feliks nie mógł wyjść z podziwu. Pamiętał, że tata podniósł ich na rękach, odwrócił się do Anny i krzyknął:

– Widziałaś ty ich? Jakie zdolniachy! – pochwalił, dając każdemu całusa w czoło. – Przyszłość polskiej piłki nożnej!

 To wspomnienie przywodziło na myśl kolejne. Był już trochę starszy, chyba pod koniec trzeciej klasy podstawówki. Nad miastem zebrały się ciemne chmury, mimo że był to początek czerwca. Wiatr złowieszczo piszczał w szparach okien, przywodząc na myśl przerażone krzyki. Słońce tego dnia nie wyjrzało nawet na chwilę, chowając się za chmurami, jakby wiedziało, że wydarzy się coś złego.

 Najpierw trzasnęły drzwi. Feliks podniósł wzrok znad komiksów o Kaczorze Donaldzie. Leżał na brzuchu w swoim pokoju, myślami będąc już na wakacjach. Potem trzaśnięcie się powtórzyło, a wraz z nim rozległy się głośne kroki. Feliks na palcach wyszedł ze swojego pokoju i stanął na szczycie schodów.

– Co to ma znaczyć, co?! Co ty sobie wyobrażasz?! – Krzyki taty odbijały się echem po całym domu.

– Mam tego dość! – odezwał się Norbert. – Dlaczego po prostu nie zrozumiesz, że nie chcę dłużej grać w piłkę?

– Ale co ty mówisz?! Ja sobie tu wypruwam żyły, żebyś się rozwijał, wożę na mecze, treningi, a ty mi nagle mówisz, że ci to przeszło?!

– Nie nagle! Od dawna już miałem dość, ale myślałem, że to tylko chwilowe. Dlatego od kilku miesięcy zmuszałem się, a ty niczego nie zauważyłeś. Dlaczego ani razu nie zapytałeś mnie, czy tego chcę?

– Ale oczywiście, że tego chcesz! Tylko w głowie ci się poplątało! Co, spotkałeś jakąś dziewczynę? A może koledzy ci namieszali w głowie?

– Nikt mi nie namieszał! To była moja decyzja! – odpowiedział Norbert na skraju płaczu. Feliks nigdy nie widział, żeby jego brat płakał. Tata zawsze mówił, że prawdziwi faceci nigdy nie płaczą.

– Co się dzieje? – Dołączyła do nich Anna.

– Twój syn stwierdził, że nie będzie dłużej grać w piłkę!

– To prawda? – spytała Norberta. – Nie chcesz?

– Ale co on ma do gadania?! Powinien grać i już! Jak prawdziwy mężczyzna!

– Ale skoro on nie chce nie...

 Nie dokończyła. Feliks usłyszał plask ręki uderzającej o ciało i cichy szloch mamy. Wychylił się na schodach, o mało z nich nie spadając. Cała trójka stała w przedpokoju. Tata, potężny mężczyzna, górował nad wszystkimi. Głośno sapał, jakby przebiegł maraton i był cały czerwony na twarzy; na szyi pulsowały mu żyły. Norbert zastygł w bezruchu z wyciągniętymi rękami w stronę mamy. Mama leżała skulona na podłodze z dłonią na policzku, odwrócona przodem do Feliksa. Zauważyła syna i ze zdziwienia otworzyła szeroko oczy tak, że wyglądały jak dwa spodki pod filiżanki. Jego tata znowu zaczął krzyczeć na Norberta, obwiniając go o wszystko. Wykorzystując chwilę nieuwagi i zamieszania, powiedziała bezgłośnie „uciekaj" w stronę Feliksa. Chłopiec chciał podbiec do mamy, zapytać, czy wszystko jest w porządku, ale był w takim szoku, że nawet nie wiedział, kiedy zamknął się w swoim pokoju i bezmyślnie patrzył na kolorowe obrazki w komiksie.

 Krzyki ustały niedługo potem. Znów ktoś trzasnął drzwiami wejściowymi. Feliks nie był pewny, kto. Bał się sprawdzić, ale długo, długo potem, dowiedział się, że to Norbert wyszedł. Właściwie wybiegł i wrócił dopiero pod osłoną nocy, cały przemoczony; deszcz, nie wiadomo kiedy, zaczął padać. Feliks siedział jak sparaliżowany, bojąc się wykonać najmniejszy ruch. Nie zszedł na obiad ani na kolację. Z wyjść do łazienki także zrezygnował, drżąc na samą myśl o spotkaniu z tatą.

 Późnym wieczorem, kiedy światła u sąsiadów już gasły, a mrok rozpraszała tylko malutka lampka koło łóżka, ktoś zapukał do drzwi. Feliks spanikował; w akcie desperacji ułożył się pod kołdrą, udając, że śpi. Drzwi otworzyły się, a Feliks z całych sił zaciskał powieki.

– Feliks, wiem, że nie śpisz – szepnęła mama.

 Weszła do pokoju i usiadła na skraju łózka. Chłopiec otworzył najpierw jedno, potem drugie oko. Wysłuchiwał, czy z korytarza nie dobiegają kroki taty, ale cały dom był pogrążony w ciszy

– Nie jesteś głodny?

 Feliks pokręcił głową.

– Nie powinieneś był tego widzieć. – Cicho westchnęła. – Przepraszam cię.

 Feliks usiadł na łóżku. Zdziwienie mieszało się ze złością i sam już nie pojmował, co jest do kogo skierowane.

– Za co przepraszasz? Przecież nie zrobiłaś nic złego. To przecież tata...

 Mama uciszyła go palcem. Feliks nie wiedział już, co o tym myśleć. Wrócił do szeptu.

– Przecież to tata cię uderzył. To on powinien ciebie przepraszać, a nie ty mnie.

 Anna potarła palcami skronie. Feliks po latach zdał sobie sprawę, że mama nigdy wcześniej nie miała migren. Wszystko zaczęło się tego czerwcowego dnia.

– W życiu dzieją się różne rzeczy, wiesz, synku? I czasem ci, którzy nie mają nic na sumieniu powinni przepraszać, żeby ci, którzy coś przeskrobali mieli wybaczone krzywdy. Oni mają o wiele ciężej w życiu. Bo widzisz, Feliks – ciągnęła dalej – chodzi o to, aby równowaga w świecie została zachowana. I żeby tak się stało, trzeba przepraszać w imieniu tych, którzy nie potrafią.

– Nawet wtedy, kiedy są bardzo źli? – upewnił się Feliks.

– Szczególnie wtedy.

 Przyciągnęła go do siebie i zamknęła w szczelnym uścisku. Feliks wdychał zapach rumiankowego kremu, który przez długi czas kojarzył mu się z ciepłem mamy i bezpieczeństwem. Bo wtedy, w ramionach mamy, miał wrażenie, że jest zdolny wybaczyć wszystko tacie.

– Tylko proszę cię o jedno – zaczęła Anna, nie wypuszczając syna z objęć. – Zapomnij o tym, co się dzisiaj zdarzyło, dobrze?

 Feliks odsunął się od mamy i spojrzał w jej niebieski oczy.

– Dlaczego?

 Mama pocałowała Feliksa w czoło.

– Żeby wybaczyć, trzeba zapomnieć. Jeśli nie zapomnisz, nigdy nie wybaczysz.

 Feliks, już jako nastolatek, był zdziwiony, ile racji miała mama, kiedy raz po raz przypominał sobie tamten dzień. Nie zapomniał i nie wybaczył.

– Jesteś dzielny – powiedziała mama. – O wiele dzielniejszy, niż my wszyscy razem wzięci.

 Chciałby, żeby była to prawda.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top