Wyjście

Szliśmy dalej ścieżką. Cały czas miałem w głowie ryk tego niedźwiedzia. Jednak wiedziałem że razem z chłopakami tworzymy drużynę i zawsze możemy na siebie liczyć. Wciąż maszerowaliśmy w milczeniu aż w końcu Halt podjął rozmowę.
- Chłopaki od tego niedźwiedzia zapomniałem że miałem was o coś spytać - zaczął.
- No, dawaj - zachęcił go Stiv.
- Jakie mieliście zadanie tam w tej komnacie?
- Ja musiałem przejść niezauważony obok dwóch strażników i ich psów - od razu odpowiedział Jesper.
- Ja musiałem pokonać własny strach czyli... - tu na chwilę się zatrzymał i pewnie rozważał czy warto nam powiedzieć czego się boi. Jednak wszyscy to wiedzieli więc...
- Musiałem spojrzeć prosto w oczy olbrzymiej tarantuli.
Wszyscy wstrzymali oddech. Nie tylko dla niego to było by pewnie przerażające i obrzydliwe.
- A później jeszcze ją pokonać - dodał na dobitkę.
- I co jak to zrobiłeś? - spytałem.
- Najpierw odciąłem jej nogi, a poźniej zmiażdżyłem jej głowę. - odpowiedział nie bez nuty dumy.
- Wow! - podsumowaliśmy.
- No dobra teraz twoja koleeeeej!!!! - krzyknął Stiv.
Nie zdążyliśmy jednak dokończyć bo Stiv wisiał na wysokiej skarpie. O mało nie spotkał nas taki sam los.
- No to nas uprzedziłeś - dodał jak zwykle nie na miejscu Jesper.
- Zamknij się i pomóż im - wskazał jedną ręką Stiv na mnie i Halta. Drugą trzymał nas. Powoli zaczęliśmy go wciągać. Przez to że miał krzepę nieco ważył. W końcu udało się nam.
- Dzięki chłopaki - powiedział bezpieczny już Stiv.
Wszyscy spojrzeli dalej. Przed nami rozciągała się szeroka przepaść.
- I jak teraz przejdziemy? - spytał Halt.
Rozejrzałem się. I w końcu coś spostrzegłem. A mianowicie siekierę i dosyć wysokie drzewo. Pomysł wykiełkował mi w głowie jak po zastosowaniu sztucznego nawozu.
- Halt, twój tata jest drwalem prawda? - spytałem.
- Tak, a co? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Skoro on był drwalem to napewno umiesz nam powiedzieć z której strony trzeba obciąć drzewo żeby spadło w tą stronę. - rozwinąłem się.
Halt nie był głupi i doszedł do czego zmierzam.
- O nie, jeśli powiem ci że trzeba obciąć je z prawej strony, to napewno... - i po tym natychmiast zasłonił usta dłońmi. - eee to znaczy...
Spojrzałem porozumiewawczo na Stiva, który natychmiast zabrał się do roboty.
Wziął w łapy siekierę i zaczął zaciekle uderzać w roślinę. Chwilę poźniej drzewo zachwiało się i opadło dokładnie tam gdzie zamierzałem je widzieć. Jednak przed szalonym przejściem na drugi koniec urwiska zauważyliśmy jeszcze coś. Jesper podszedł i podniósł z ziemi liść z napisem: ,,Weź je".
- Nie ma problemu - powiedział i włożył je do kieszeni. - to co chłopaki przechodzimy?
- NIE!!! - spotkaliśmy protest Halta.
- Dlaczego? - spytał głupkowato Jesper.
- Bo zginiesz! - ryczał dalej Halt.
- Napewno nie ja - zapewnił tym razem normalnie Jesper.
Była to prawda, Jesper był najzwinniejszy ze wszystkich. Jednak Halt cały czas miał nachmurzoną minę.
- W takim razie przekonam cię - znudził się Jeaper.
I w kilku susach przeszedł przez ,,most".
- No i co teraz lamusie - wyzwał go.
- O nie - wkurzył się Halt - tylko nie lamusie.
I nikt nie wiedział co właśnie się stało. Halt dobył miecza i z bojowym okrzykiem rzucił sie na Jespera, który był... po drugiej stronie.
Halt wbiegł na drzewo jednak w połowie zatrzymał się. Spojrzał w dół. A wszyscy wiedzą że to najgorszy i podstawowy błąd.
Zachwiał się stracił równowagę. Wszyscy wstrzymali oddech. Oprócz mnie. Wiedziałem że jeśli zaraz nie zareaguję to kumpel wpadnie w przepaść. Wbiegłem na most nie patrząc w dół. Złapałem Halta w ostatniej chwili.
- Halt a może przejdziemy razem? - spytałem.
Mordka której strach wyraźnie ostudził zapał stała się potulna jak baranek. Przeszliśmy krok w krok na drugą stronę.
Ze Stivem nie było problemu przeszedł choć powoli zaraz za nami.
- Z tobą policze się później - wycedziłem do Jespera.
Szliśmy dalej. W końcu dotarliśmy do sporych rozmiarów polany.
- Co to jest? - spytał zdziwiony Stiv.
- Wygląda na jakieś ogromne drzwi. - odpowiedziałem.
Rzeczywiście mieliśmy przed sobą drzwi.
-Hej patrzcie - wskazał nam coś palcem Halt.
A wskazał nam pewną tabliczkę, na której było pewne wgłebienie. Od razu wiedziałem o co chodzi.
- Ej Jesper podaj mi ten liść, który znaleźliśmy przy drzewie. - poprosiłem.
Podał mi go od razu, a ja położyłem go na tabliczkę. Drzwi zareagowały od razu. Otworzyły się w końcu na oścież.
- To chyba jeat wyjście - stwierdził Halt.

Hej i jak wam się czyta? Zostawcie tu mnóstwo gwiazdek a pojawi się kolejny rozdział. Do zobaczenia ;)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top