W godzinie próby

Blask portalu oślepił nas na kilka chwil. Zamrugałem oczami. Cały czas nic nie widziałem. Zamrugałem drugi. Teraz zacząłem coś widzieć.
- Wow to było jak atak flesza z cs:go - zdziwił się Jesper.
- Oh przestań - zganił go Stiv
Jesperowi mógł zwrócić uwagę tylko on bo był bardzo dobrze umięśniony. Natomiast Jesper był szczupły i szybki - jak lis.
Zacząłem widzieć już wyraźnie. Obejrzałem się.
- Gdzie my właściwie jesteśmy? - spytałem.
Wyglądało na to że znajdujemy się w jakiejś bazylice.
- Nie wiem co to za miejsce ale wiem że oznacza kłopoty. - stwierdził Halt
- Czy nie zauważyłeś że już je mamy? - spytał Stiv.
- Dobra chłopaki przestańcie już i tak nie mieliśmy wyjścia. - powiedziałem
- Patrzcie ile tu drzwi - zauważył Jesper.
- Rzeczywiście - przytaknęliśmy.
- Wybierzmy te zielone - wskazał Stiv na duże dwuskrzydłowe drzwi.
- A nie lepiej wybrać tych fioletowych? - podsunął Halt.
- Może przejdziemy przez wszystkie naraz co? - uciąłem ironicznie.
- W takim razie zróbmy wyliczankę. - zaproponował Halt.
- Ok.
Kumpel zaczął liczyć aż zatrzymał się na ciężkich, masywnych, czerwonych, dwuskrzydłowych drzwiach.
- Chodźmy tędy - zakomendowałem - może znajdziemy kogoś kto nam pomoże.
I wszyscy poszli za mną. Drzwi prowadziły na korytarz, w którym były piękne witraże.
- Wow - zachwycaliśmy się.
W końcu dotarliśmy do...
- Zbrojownia! - wykrzyknął Stiv. - Jestem w raju!
- No nie podjaraj się za bardzo - rzucił Jesper.
- No lepiej uważaj bo jak za bardzo się podjaram to podpale lont tej armaty i wyceluję ją prosto w ciebie - odparował Stiv.
Myślałem co robić dalej. Widziałem wyjście ze zbrojowni prowadziło na spiralne schody, które prowadziły w dół. Jednak stwierdziłem że niewiadomo co nas czeka i pomyślałem że może wziąć tu jakąś broń.
- Chłopaki weźcie sobie coś - powiedziałem beztrosko.
- Bardzo dobry pomysł Kevin - powiedział Stiv. - bedę mógł zamiast łap dołożyć Jesperowi maczugą.
Następnie podszedł do stołu na, której leżały maczugi różnej wielkości. Wziął jedną z nich i powiedział:
- Idealnie wyważona.
Jesper przyglądając sie temu w końcu znalazł odpowiedni tekst.
- Ty to lepiej uważaj bo kiedyś będe mógł cię zadźgać tym sztyletem jak za bardzo będziesz mnie wkurzać. - ostrzegł Stiva, a następnie podszedł do gablotki w której leżały sztylety.
- Halt a ty co wybierasz? - spytałem.
- Chyba wezmę miecz. - stwierdził po chwili.
I zdjął jeden ze ściany. Natomiast ja wybrałem łuk. Za bardzo naczytałem się ,,Zwiadowców" ( ta książka istnieje w realu serdecznie ją polecam) a pozatym kiedy byłem mały, dziadek nauczył mnie z niego strzelać. Dodatkowo pomyślałem że w ekipie przyda się ktoś kto będzię mógł trzymać wroga na odległość. I wtedy Stiv ryknął:
- Kevin, na ziemię!!!

Hej i jak? Podobało się? Jeśli tak koniecznie zostawcie gwiazdkę. Mam nadzieję że fajnie wam się czyta. Tym razem ta część miała 399 słów. Do następnego rozdziału ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top