Urodziny Triss

No do jasnej cholery, ty oszuście, ty szmulu! - wydarł się Stiv.
- Stiv uspokój się - poprosił Halt.
- Nie da się uspokoić gdy ten debil oszukuje.
No tak. Właśnie trwała mała impreza z okazji urodzin Triss. W dużym pokoju znajdował się xbox, na którym postanowiliśmy zagrać. FIFA była chyba najlepszej wyborem, chociaż zaczynałem mieć wątpliwości. Stiv przegrywał z Jesperem 2:5.
- Wiecie co? Proponuje wyjść na pizze. Co wy na to? - spytałem.
- Hmm, o ile nie będziemy rzucać się w oczy to chyba dobry pomysł - stwierdziła Triss.
- O tak bardzo dobry - rozpogodził się Stiv.
No tak jedzenie działało na niego uspokajająco.
Przygotowaliśmy swoje ubrania. Musieliśmy ukryć ogony i uszy. Z głową nie było problemu, założyliśmy czapki z daszkiem. Gorzej było z ogonami. Stwierdziliśmy, że najlepiej będzie ukryć je pod bluzami. Przy okazji dostaliśmy od Szefa trochę pieniędzy. Byliśmy gotowi. Powiadomiliśmy Maxa, że wychodzimy i udaliśmy się do najbliższej restauracji. No i w tym momencie się zaczęło. A miał być to taki spokojny wieczór. Gdy przechodziliśmy obok jednego ze sklepów spożywczych, zauważyliśmy dziwne zachowanie dwóch facetów.
Byli ubrani dokładnie w takie same stroje co Skorpiony tyle, że zamiast katan mieli w rękach pistolety. Kopniakiem otworzyli drzwi i wpadli do środka celując w kasjera. Musieliśmy działać. Na początek wbiegł Jesper, zamieniony w pumę. Rzucił się na pierwszego napastnika i dotkliwie ugryzł go w rękę. Pistolet upadł na podłogę, który natychmiast podniosła Triss. Strzeliła w nogę drugiego bandyty, który zwinął się z bólu na podłodze. Halt postawił obu do pionu i zderzył ich głowami. Obaj upadli bez przytomności. Robota była skończona. Przypilnowaliśmy ich aż do przyjazdu policji, po czym uciekliśmy. Nie chcieliśmy tłumaczyć jakim cudem ich powstrzymaliśmy.
- Co to była za akcja - powiedział Jesper, w którejś z ciemniejszych uliczek.
- Bardzo zła - odpowiedziała Triss.
- Dlaczego? - zdziwił się Stiv - przecież poradziliśmy sobie świetnie.
- Ale zwróciliśmy na siebie uwagę.
I tu miała rację. Mieliśmy nie rzucać się w oczy. Jednak nie mogliśmy pozwolić na rabunek sklepu.
- Najlepiej będzie jeśli jutro z samego rana weźmiemy się do roboty - oznajmiła Lisica.
- No dobrze - odparł Stiv - a pizza?
- Zapomnij! - krzyknęliśmy chórem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top