Test

Dopiero gdy zapaliło się światło mogłem coś zobaczyć. Znajdowałem się w dużej, pustej sali. Nie mogłem jednak nad tym rozmyślać, bo głowę zajęła mi inna sprawa.
- Dzika Liga? - zdziwiłem się. - czy to nazwa mojej drużyny?
Chyba tak. Jednak moje myśli znów powróciły do pomieszczenia. Gdzie ja byłem? Za drzwiami z napisem KREATYWNOŚĆ. Myślałem gorączkowo. I chwilę poźniej wszystko poszło z górki. Przecież to wszystko było jednym wielkim testem. Doszliśmy do tego wniosku już na początku. Każdy wszedł do drzwi z napisem, który do niego pasował. Więc TO był po prostu kolejny etap naszej próby. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Byłem sam, to nie pozostawiało wątpliwości. W końcu dostrzegłem że na końcu sali coś jest. Coś dużego, kolorowego i błyszczącego. Podbiegłem tam. To był stół z różnymi kostkami. Każda różniła się od siebie kolorem, kształtem i wielkością. A obok stołu na ścianie widniał napis:
- Mistrz.
Zastanawiałem się co to mogło oznaczać. I w końcu doszedłem do tego. Zaśmiałem się jakie to było proste:
Na drzwiach widniał napis KREATYWNOŚĆ, ja byłem kreatywny więc wszystko się zgadzało. Przed sobą miałem stół z kostkami.
Na pewno musiałem coś z nich ułożyć. Napis MISTRZ to był temat mojej pracy. Zwolniłem. Wziąłem głęboki wdech i zastanowiłem się.
- Czy z tych kostek uda mi się ułożyć figurkę mistrza? Raczej nie. Pomyślałem po raz drugi i po raz kolejny spojrzałem na kostki. Zauważyłem że... w środku coś jest. Nie dało się ich w żaden sposób rozłożyć, więc załatwiłem to metodą prostszą. Wziałem jedną z moich strzał i ciężkim, masywnym grotem rozwaliłem wszystkie na kawałki. Ze środka powypadały mniejsze figurki. Np. jedna przedstawiała chłopca, który trzyma w ręku katanę a druga mężczyznę , który walczy z gościami w maskach. I znów ogarnąłem o co tu chodzi. To był cały życiorys mistrza. Trzeba go było po kolei poukładać. Spojrzałem na stół i zauważyłem małe otwory. Pewnie tam miałem powkładać te figurki. Zabrałem się do dzieła. Nie zajęło mi to więcej niż minuta. Gdy włożyłem ostatnią figurkę usłyszałem chrobotanie i chwilę później drzwi wyjściowe się otworzyły. Pomimo blasku zauważyłem że stoją w nich chłopacy a za nimi rozciąga się las.
- Co tak długo? -  zdziwili się chłopacy.
- Weźcie nic nie mówcie założe się że miałem najtrudniejsze zadanie - odpowiedziałem.
Więc wszyscy zamilkli. Ale nie na długo.
- Jak myślicie co tam może być - spytał Halt wskazując na puszcze.
- A z kąd mam wiedzieć? - bąknąłem - dowiemy się w tylko jeden sposób.
Wszyscy wiedzieli w jaki więc ruszyliśmy. Szliśmy lasem aż w końcu zaskoczył nas wściekły niedźwiedź. Wszyscy spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
- Wy go zajmujecie a ja zachodze od tyłu - powiedział Jesper.
Nikomu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Stiv ruszył do ataku pierwszy. Zadał kilka mocnych ciosów maczugą a Halt dołożył szybkimi cięciami od boku. Niedźwiedź zawył z bólu. Jednak chwilę poźniej zawył jeszcze głośniej gdy Jesper zasztyletował go od tyłu.
- Łatwo poszło - powiedział bestrosko.

Hej doczekaliście się? Na waszą korzyść wstawiłem to dzień wcześniej. Koniecznie zostawcie gwiazdkę jeśli sie spodobało, a ja zabieram się do następnego rozdziału. Do zobaczenia :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top