Oddział 11

Nie wiem czy o tym pomieszczeniu można było powiedzieć że to biblioteka. To był magazyn książek!
- Smacznego - zaśmiał się lew.
Miał rację. Ja i Halt po prostu nie mogliśmy żyć bez książek. Stiv i Jesper pomimo że nie byli ich molami to i tak palili się do tego by poznać historię Dzikiej Ligi. Przeglądanie książek wyglądało tak:
- Ja ogarnąłem sektor A i połowę sektoru B
- Halt zaliczył sektor C i również połowę B
- A Stiv i Jesper mieli w głowach jako pierwsi sektor D
Resztę ( czyli sektory E i F ) opowiedzieli nam rodzice. Dowiedzieliśmy się między innymi tego że Dzika Liga została stworzona przez Vernona Deagle w 1957 r. , jakiego rodzaju broni używa, ile jest oddziałów ( naprawde dużo! ) oraz to że każdy kandydujący oddział ma swojego mentora ( nauczyciela ).
Zastanawiałem się nad jednym. W żadnej książce nie znaleźliśmy o legionu lwów. O to chyba oznaczało że...
- Pan jest szefem tego Korpusu prawda? - wyprzedził mnie o sekunde Halt.
- Racja - przyznał. - a teraz skoro już się naczytaliście może wreszcie położylibyście się spać?
O nie. Szef właśnie nam przypomniał o tym jak bardzo chce nam się spać. I jeść. I...
- Ile czasu spędziliśmy w bibliotece? - spytałem.
- Dwie godziny - odpowiedział jakby to wogóle nie miało znaczenia.
- A która jest godzinaaa? - ziewnął Jesper.
- Jak wam powiemy to nie zdążycie nic zjeść bo padniecie - stwierdziła mama Stiva.
O tak koniecznie przyda nam się kolacja. A później zachichotałem w myślach:
- A szczególnie Stivovi.

1 godzinę poźniej

Po kolacji rodzice odprowadzili nas do naszych pokoi. Sam zdziwiłem się jak siedziba Dzikiej Ligi była ogromna!
- I pamiętajcie że jutro macie się zgłosić po plan tygodnia - przypomnieli nam rodzice.
- Jasne! - odpowiedzieliśmy chórem.
Gdy zostaliśmy sami wydzieliliśmy sobie łóżka i szafy. Pomimo że byliśmy bardzo zmęczeni to byliśmy też tak podekscytowani że gadaliśmy jeszcze przez pół godziny. Później zasnęliśmy i spaliśmy przez 10 godzin jak zabici.

Następnego dnia

Wstaliśmy o 11:00 rano! Gdy poszliśmy do recepcji ( a po drodze kilka razy się zgubiliśmy ) nikogo tam nie było.
- Dobra chłopaki nie ma co szukac ich na ślepo - zacząłem.
- To co robimy? - spytał Jesper.
- Myślę że skoro ta siedziba jest tak duża to gdzieś musi być mapa. Właśnie w recepcji.
- Myślę że to nie będzie potrzebne - powiedział Stiv i wskazał na pewną kopertę.
Była podpisana:
- Plan tygodnia dla oddziału pum.

- To nasze - stwierdził Jesper.
- Dokładnie - przyznał Stiv i wziął kopertę do ręki.
- Proszę proszę a kto tu szpera w recepcji - usłyszeliśmy głos za plecami.
Odwróciliśmy się gwałtownie. Spodziewaliśmy się że to recepcjonistka wróciła. Jednak to nie była ona. Ani też nie był to Szef czy nasie rodzice. Twarze pobladły nam z przerażenia jak maska tej postaci.

Hej podobało się? Zostawcie gwiazdkę i napiszcie komentarz że chcecie dalej. Do nastepnego rozdziału :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top