Miasto

Czekaliśmy przed wejściem do bunkra, spakowani i gotowi do drogi. Miał pod nas podjechać jeden z kierowców Dzikiej Ligi. Przed wyjściem Szef udzielił nam kilka podstawowych rad na temat tego jak mamy działać. Po pierwsze musieliśmy znaleźć kryjówkę. Lew dał nam adres swojego zaufanego przyjaciela, u którego mogliśmy nocować. Powiedział, że mamy przesłać pozdrowienia od Szefa, a ten będzie wiedział o co chodzi. Po drugie nie możemy się rzucać w oczy. Musieliśmy ukryć ogony, uszy czy inne zwierzęco podobne rzeczy pod ubraniami. No i po ostatnie musimy oczywiście wypełnić misję. Ogólnie mieliśmy zbadać ostatnie ślady działalności Skorpionów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem (a wiadomo, że to niemożliwe) mielibyśmy się zameldować w bunkrze za około 2 tygodnie.
W końcu podjechał samochód siedmioosobowy. Kierowca dał nam znak, że mamy wsiadać. Spakowaliśmy plecaki (tak zmieściliśmy się w pojedyńcze plecaki a nawet Triss pomimo, że była dziewczyną) do bagażnika i usiedliśmy na miejsca. Wóz miał ciemne szyby, a driver lokalizacje radarów Skorpionów, więc nie było opcji żeby nas wykryli. Podróż do miasta przebiegła w miarę spokojnie. W miarę - oznaczało to, że byliśmy świadkami pościgu policyjnego.
Kierowca odstawił nas pod właściwym adresem, złożył Triss życzenia urodzinowe i odjechał. Złożył Triss życzenia urodzinowe?!
- Hej Triss najlepszego! Czemu się nie pochwaliłaś? - zaczął Jesper.
- A no jakoś tak wyszło - odpowiedziała.
- A każdy driver Wild League składa ci życzenia? - spytałem podejrzliwie.
Nie odpowiedziała. Z Triss coś ewidentnie nie grało. Musiałem z nią kiedyś porozmawiać.
- No dobra wejdźmy do środka - zaproponował Stiv.
Dom stał przy ruchliwej dzielnicy i nie był szczególnie ładny. Jednak nie była to też obskurna rudera, ani karton pod mostem. Lepsze to niż nic.
Drzwi zaskrzypiały gdy weszliśmy do klatki. Musieliśmy się wspiąć na czwarte piętro po schodach. Mieszkanie po lewej i już byliśmy w kryjówce. Gdy chciałem zapukać, ktoś gwałtownie otworzył drzwi i wymierzył we mnie z łuku.
- Coście za jedni? Gadać, ale już!
Gdy mężczyzna spojrzał na Triss zaczął opuszczać broń, jednak ona i tak szybko wypowiedziała
- Pozdrowienia od Szefa!
- Tak tak, wiem - odpowiedział.
Poznał ją? Niemożliwe. Nie mógł znać ucznia byle jakiego oddziału. Chyba, że...  Postanowiłem jeszcze dzisiaj z nią porozmawiać. Max, bo tak miał na imię gospodarz, przydzielił nam dwa pokoje. Jeden dla nas - chłopaków, drugi dla Lisicy.
- Oj przykro mi Kevin nie będziesz mógł z nią spaAAAAŁAAA!!!! - zawył Jesper.
- Przymknij się ty palancie. Twoje żarty są czasami nie na miejscu - zdenerwowałem się.
Po rozpakowaniu się, i względnych oględzinach kryjówki nastał czas rozmowy z Triss. Usiedliśmy na łóżku w jej pokoju.
- No dobra Triss tłumacz się - zacząłem.
- Ale z czego? - odparła zdziwiona.
- Dobrze wiesz z czego - nie dałem się zwieść - te wszystkie dziwne zachowania, to że wszyscy cię znają. Nie jesteś zwykłą uczennicą z oddziału, prawda?
Nastała chwila milczenia. W końcu Lisica ją przerwała.
- Masz bystry wzrok, Kevin, podziwiam cię za to. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Nie lubię gdy ktoś tak przeciąga - oznajmiłem.
- Zaufaj mi - poprosiła i... pocałowała mnie w policzek.
Później długo nie mogłem zasnąć.

Hej i jak kolejny rozdział?
Spodobało się - gwiazdka.
Dzięki i do następnego.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top