|7|
~~··°🌺°··~~
Tsubaki stanął w bezruchu przez co prawie na niego wpadłam.
Totalnie straciłam poczucie czasu i nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na miejscu. Musiałam znowu się zamyśleć. Wychyliłam się zza pleców chłopaka i także zamarłam.
Przed nami rozgrywała się istna masakra.
Wampiry dosłownie skakały sobie do gardeł i nawzajem się zabijały.
W paru miejscach leżały już blade i martwe ciała podklas, niektóre z nich należały do Servampa Melancholii a reszta do innych Servampów.
- Mistrzu... - Shamrock jeszcze raz mruknął widząc jak wypadające kwiaty kamelii z rękawa Tsubakiego powoli tworzą lśniącą katanę.
- Zabijcie wrogów, wszystkich - powiedział Servamp po chwili i zniknął.
Cała grupa w mgnieniu oka rozdzieliła się na wszystkie możliwe strony.
Zostałam sama i kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Nie chciałam walczyć, jedyne o czym teraz marzyłam to o spotkaniu z Mahiru i o udanej ucieczce.
Byłabym szczęśliwa, może Mahiru przyjął by mnie pod swój dach na kilka dni.
W między czasie będę pracować i zarabiać na jakieś najtańsze mieszkanie. Następnie wyprowadze się, zmienię imię oraz nazwisko i zacznę życie od nowa.
Nadal byłabym krwiopijcą ale myślę że dam radę się z tym oswoić.
Wykorzystując nieuwagę wampirów wbiegłam w ciemny zaułek i obserwowałam wszystko z daleka.
Wszędzie unosił się zapach krwi, co jeszcze bardziej powiększało mój głód, do tego nagle poczułam się zmęczona i ociężała.
Na moje nie szczęście, lub i nawet szczęście, kątem oka dostrzegłam nie dużą kałużę krwi na asfalcie.
Było jej wystarczająco dużo abym mogła zamoczyć w niej wskazujący palec i posmakować ją.
Przygryzłam dolną wargę, próbowałam powstrzymać się od tego pragnienia ale po chwili męczenia się uległam.
Niemalże na czworakach podeszłam do miejsca gdzie znajdowała się krew, ostrożnie przejechałam po niej palcem i po chwili wahania wreszcie ją polizałam.
Wtedy doznałam szoku.
Niepowtarzalny smak i zapach krwi mieszał się teraz z bólem który promieniował od moich pleców aż po same nogi.
Przez moją nieuważność nie zauważyłam jak jedna z podklas któregoś Servampa zakradła się do mnie od tyłu i zaatakowała.
Leżałam przygnieciona do asfaltu, do tego coś ostrego wbijało się pod moje lewe żebro.
Jęknęłam na widok krwi która momentalnie zaczęła przesiąkać moją koszulkę.
- Szlag, czy ty jesteś....Tequilla?- usłyszałam głos podklasy która cały czas mocno dociskała mnie do ziemi.
Rozpoznali mnie. Mam przerąbane.
- Puść mnie! - warknęłam i szybkim ruchem wydostałam się z uścisku podklasy co z resztą nie było dobrym pomysłem.
Lśniący miecz wbity w moje ciało w wyniku nagłego ruchu jeszcze bardziej rozciął moją koszule i skórę pod nią. Mimo to czułam się dobrze, lepiej niż kilkanaście sekund temu, przed spróbowaniem krwi.
Podniosłam się na nogi i rzuciłam się na podklasę chociaż wiedziałam że i tak nie miałam z nią żadnych szans.
Nie posiadałam żadnej broni a umiejętności samoobrony też mi brakowało więc i tak za wiele nie mogłam zrobić.
- Nie rozumiem o co chodzi. Ufaliśmy Ci! - powiedział wampir z gniewem w oczach. - Gdyby Mahiru nie poprosił nas o pomoc w odnalezieniu ciebie, nigdy nie zrobilibyśmy tego z własnej woli - dodał.
Nie odpowiedziałam. Było mi tak strasznie głupio że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
To przecież oni mieli mnie uratować, a teraz straciłam jedną z najcenniejszych rzeczy, ich zaufanie.
- Tequilla! - znowu usłyszałam swoje imię. Zerknęłam za siebie, Sakuya biegł w moją stronę z kataną w ręku.
- Idiotka - mruknął chłopak i zaczął odpierać ataki podklasy. - Nie można cię nawet na chwilę zostawić bo zaraz pakujesz się w kłopoty. Naprawdę jesteś tak bardzo bezużyteczna? - powiedział Sakuya łapiąc wampira za kark i podcinając mu gardło.
Po chwili podklasa skonała w mękach wykrwawiając się na śmierć.
- Naprawdę to cię przerasta? Tak trudno podejść do wroga i go po prostu zabić? - zielonowłosy machnął mi przed oczami mieczem który ociekał krwią.
Dla niego ta podkala była niczym, a ja nie potrafiłam nawet jej zaatakować.
- Ale to nie są moi wrogowie! Oni chcą mnie... - urwałam bo zdałam sobie sprawę że powiedziałam za dużo. Aż za dużo.
- Ratować? Naprawdę? - zapytał. - Wiedziałem, jesteś zwykłą zdrajczynią która nie powinna należeć do naszego grona! Powinnaś wtedy zginąć, Pan Tsubaki nie potrzebnie podarował ci drugie życie - krzyknął patrząc mi prosto w oczy.
- Ja chce żyć tak jak dawniej! Chce nadal chodzić do szkoły i spotykać się z Mahiru, Ryusei'em, Koyuki'm... I z tobą Sakuya... Byłeś naszym przyjacielem.
Chłopak po tych słowach trochę ochłonął lecz zaraz posmutniał.
- Zapomnij o nich. Z resztą, oni już o nas zapomnieli. Nic dla nich nie znaczymy.
Chciałam zaprzeczyć ale dla własnego dobra nie powiedziałam nic.
Bałam się Sakuyi, przez ten czas bardzo się zmienił, bardziej skrył się w sobie a po tym jak mi zagroził nie czułam sie bezpieczena w jego towarzystwie.
Wiedziałam że w każdej chwili może coś mi zrobić.
Odwróciłam się na pięcie i wtedy moje serce zabiło szybciej.
Ujrzałam go.
Bruneta z kotem na ramieniu.
- Kuro! - zawołał chłopak a wtedy kot zeskoczył na ziemię i zmienił się w ludzką postać.
Nie wierzę że ich znowu widzę.
- Mahiru? - Sakuya szepnął gdy również ujrzał swojego przyjaciela.
Teraz mam okazję. Pobiegnę do Mahiru i do reszty Servampów i będę wolna.
Zostawiając Sakuyę w tyle zaczęłam biec w stronę bruneta i jego towarzysza.
Byłam tak blisko. Już prawie wybiegłam z tego ciemnego zaułka gdy coś owinęło się wokół moich nóg i rąk.
Zdenerwowana spojrzałam na swoje kończyny.
Jakaś srebrna nić przytrzymywała mnie w miejscu i lekko uniosła do góry.
- Wybacz, ale nie mam innego wyjścia - powiedziała Otogiri spokojnym tonem trzymając za błyszczące nici stojąc przy Shamrock'u na marmurowym murku. - Pan Tsubaki nie chce cie tak szybko stracić.
Spojrzałam jeszcze raz w stronę Mahiru a wtedy nasze oczy wreszcie się spotkały.
- Tequilla? - zawołał chłopak niedowierzając.
- Mahiru! - zaczęłam się wyrywać lecz dziewczyna jeszcze mocniej zacisnęła nici na moim ciele.
Po kilku sekundach przy brunecie zjawili się kolejni Eve ze swoimi Servampami. Zdążyłam dostrzec Liliego razem z Misono, Licht'a z Lawlessem oraz Tetsu i Hugh'a. Wszyscy musieli przez ten czas ciężko walczyć ponieważ każdy z nich miał na sobie rany.
Nagle tuż przede mną pojawił się Tsubaki. W tym samym momencie zaczął padać zimny deszcz.
- Tsubaki?! - szepnął Misono. - Co on tu robi? I skąd ta nagła zmiana pogody?
- Tsubakyun, co masz zamiar zrobić? - zapytał Belkia stawając razem z Higanem tuż obok Servampa lecz on nie odpowiedział, cały czas milczał.
Wszyscy stali jak skamieniali. Nikt nie był w stanie zadać jakiegokolwiek ciosu Tsubakiemu, bali się go.
W pewnym momencie do Mahriu i reszty dołączył Mikuni ze swoim Servampem Jeje, oni również zaniemówili.
Tsubaki wyciągnął przed siebie swój miecz i dał wszystkim jasno do zrozumienia że chce walczyć.
- Znowu się widzimy, bracie - powiedział wreszcie uśmiechając się do Sleepy Ash'a i jego pana. - Brakuje mi tu tylko The Mother i World End'a, szkoda - dodał zerkając na wszystkich zebranych wokół.
- Nigdy nie nazywaj mnie bratem - warknął Kuro przygotowując się na dalsze kroki Tsubakiego. - Nie chce mieć z tobą nic wspólnego.
- Nadal nie możesz się z tym pogodzić? - zapytał śmiejąc się.
- Oddaj nam Tequillę i wszystko będzie załatwione - Mahiru wtrącił się robiąc krok do przodu.
- Rozumiem, ale co jeśli nie zgodzę się na twój układ?
- Nie chcemy walczyć, chcemy zrobić to pokojowo - teraz wtrącił się Hugh.
- Chce waszej śmierci, chcę widzieć jak umieracie pogrążeni w porażce i rozpaczy - odrzekł Tsubaki uśmiechając się. - A dziewczyny wam nie oddam, nawet gdy ją odzyskacie, ona już na zawsze będzie należeć do mnie i tylko ja mogę zadecydować o jej życiu - dodał odwracając się do mnie.
Jego spojrzenie było straszne. Mimo iż wyglądał na pewnego siebie, w jego oczach było widać smutek.
Mahiru pobladł, po chwilowej analizy słów Tsubakiego zrozumiał wreszcie że zostałam jego podklasą. Kuro też nie wyglądał najlepiej.
- Nie możesz mi nic zrobić, nie potrafisz tego, bracie - powiedział Tsubaki przewidując zamiary Sleepy Ash'a.
- Zamknij się - mruknął po czym rzucił się na Servampa Melancholii i zaatakował lecz Tsubaki odparł jego atak z zadziwiającą zręcznością i szybkością.
Gdy chciał ponowić próbę ataku rozległ się strzał a nabój ze strzelby przeleciał tuż nad naszymi głowami.
Wszyscy w mgnieniu oka spojrzeli na 4 osobową grupę stojącą na dachu.
- Ehh... Powinniśmy za tą robotę poprosić o jakiś bonusik, no nie, chłopaki?
~~··°🌺°··~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top