Część 8 „Czułam, że to już był mój koniec"
Zadziwiająco wcześnie udało mi się wstać, od razu zaczęłam powtarzać notatki z ostatnich lekcji, które miałam dzisiaj. Nie udało mi się niestety przerobić zbyt dużo materiału, bo moje myśli zajęły dość nieprzyjemne wspomnienia. Znów przypomniałam sobie scenę z parku i kawiarni. Oczy tego mężczyzny i jego przerażający uśmiech nie dają mi spokoju, śnią mi się każdej nocy. Zawsze budzę się zalana potem i nie mogę zasnąć przez większość czasu. Za każdym razem, gdy opuszczam dom, boję się, że on tam na mnie czeka.
Nie myślałam, że coś mnie bardziej przestraszy niż groźba śmierci od króla elfów, a jednak... Ostatnimi czasy jestem kłębkiem nerwów. Najgorsze jest to, że nie mogę o tym nikomu powiedzieć. Tworze w swojej wyobraźni najgorsze scenariusze tego, co mogłoby się zdarzyć, gdybym komuś powiedziała albo że ktoś inny przeze mnie by ucierpiał.
Rozmyślałam jeszcze trochę nad moim prześladowcą i zastanawiałam się, czego on może ode mnie chcieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Hmm, zachowanie Thranduila było także naprawdę dziwne, do tej pory go nie rozumiem. Na szczęście przynajmniej on mnie nie nęka. Ciekawe, czy ten koleś ma coś wspólnego z tym elfem. W sumie wcześniej się nawet nad tym nie zastanawiałam, że te dwie sprawy mogą mieć ze sobą coś wspólnego. Mam mętlik w głowie... Czuje, że nie daję z tym sobie rady. Nadal dręczyło mnie pytanie, czy gdybym mu wtedy nie pomogła, to by coś zmieniło. Teraz gdy tak o tym myślę, czy postąpiłabym inaczej, raczej nie. Nie żałuję, że mu pomogłam w końcu możliwe, gdybym tego nie zrobiła, mógłby równie dobrze nie przeżyć, nawet będąc elfem.
Rany mam wrażenie, że od kilku dni znów o nim myślę. Nie wiem co się ze mną dzieje, to takie dziwne. Wykorzystał moją ufność. W sumie to moja wina, że go obdarzyłam taki zaufaniem, zamiast zachować dużo większą ostrożność. Naprawdę muszę się ogarnąć i przestać się tym zadręczać. Rany wystarczy już tego użalania się nad sobą, czas ruszać do szkoły.
Weszłam jeszcze do łazienki, tylko żeby rozczesać swoje włosy i popsikałam się perfumami o zapachu orchidei. Podeszłam do szafy i wybrałam kolejny komplet składający się z czarnej bluzki na ramiączka, niebieskich jeansów, czarnych adidasów i szarą bluzę. Zarzuciłam na swoje ramię jeszcze tylko torbę, sprawdzając przy tym, czy wszystko spakowałam. Zjadłam jeszcze płatki z mlekiem i wyszłam.
Wsiadłam do autobusu, który akurat jechał i nim się obejrzałam byłam już w szkole. Rozglądałam się przed szkołą, jak i na korytarzach, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Rozalii, co było dość dziwne. Nie miałam teraz niestety czasu się nad tym dłużej zastanowić, bo właśnie w tej chwili zadzwonił dzwonek. Z uśmiechem weszłam na pierwszą lekcję, co mnie się rzadko zdarzało. Powodem tego była lekcja plastyki, która była moim ulubionym przedmiotem. Nie da się ukryć, że uwielbiam rysować i szkicować czuję się wtedy, jakbym odpływała. Wtedy chociaż przez chwile mogę oderwać się od tego wszystkiego, co się dzieje dookoła mnie. Naprawdę czasami chciałabym stąd uciec...
Pani od plastyki jest zawsze bardzo miła chociaż wymagająca, ale mi to nie przeszkadza, akurat, jeśli chodzi o ten przedmiot. To chyba jedyna lekcja, która mija mi niezwykle szybko. Tak właśnie, jak teraz... Cóż następna lekcja to biologia, nie to żebym jej nie lubiła, ale nie przepadałam. W sumie nauczycielka jest całkiem sympatyczna, ale nie za bardzo idzie mi z tym przedmiotem. Jakoś nie mam do tego głowy... Starałam się, ale marnie mi to szło i oczywiście na samym końcu został mi trening koszykówki, który z jakiegoś powodu został odwołany. Dopiero później poinformowali nas, że nasza nauczycielka zachorowała i po prostu będziemy ten dzień kiedyś tam odpracowywać. Miałam wrażenie, że to nie jest prawdziwy powód, jednak nie narzekałam. Cóż przynajmniej mogę już wyjść ze szkoły, ale ponieważ dzisiaj wcześniej nas puścili, wpadł mi do głowy pewien pomysł. Pójdę do księgarni! Wreszcie miałam wystarczającą ilość czasu, żeby tam zajrzeć i po przeglądać książki na spokojnie. Może znajdę coś dla siebie, w końcu wczoraj była nowa dostawa. Szybki krokiem udałam się w jej stronę.
Samo dojście nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Od razu podeszłam do regałów z działem fantastyki. W końcu po kilku godzinnych poszukiwaniach znalazłam książkę pt. „Naznaczona", bardzo mnie zainteresował jej opis - „O zwykłej dziewczynie, której życie nagle zostaje wywrócone do góry nogami. Próbuje odnaleźć się w nowym fascynującym świecie, nie podejrzewając nawet, jak wyjątkowa może być". To naprawdę może być interesująca opowieść. Jestem dość wymagająca, a mimo to coś udało mi się wygrzebać. Zaczynałam się znowu zastanawiać, czułam się jakoś dziwnie, jakby ktoś mnie obserwował. Miałam wrażenie, że czuje na sobie czyjś wzrok. W jednej chwili ogarnął mnie zimny chłód. Postanowiłam to jednak zignorować, byłam zbyt zafascynowana nową książką, by się tym przejmować.
Podeszłam do kasy i zapłaciłam za nią, wychodząc z księgarni, gdy wyszłam była już późno. No tak zapomniałam, że gdy spędzam czas w księgarni, zazwyczaj zapominam o całym świecie, ale co poradzić tak już mam. Zawsze, kiedy tutaj przychodzę, schodzi mi kilka godzin, ale cóż było warto! Postanowiłam przejść resztę drogi przez park, wtedy przypomniałam sobie spotkanie Thranduila i w jakim stanie się znajdował. Poczułam się naprawdę dziwnie przez powracające wspomnienia o tym przypadkowym natknięciu się na niego. To takie dziwne uczucie, a zarazem przypominać sobie jego bolesne słowa skierowane do mnie tamtego dnia, okrutne i podłe słowa... Nagle zrobiło mi się jakoś smutno. Długo przypatrywałam drzewom, aż w końcu postanowiłam się po nim przejść trochę dłuższą drogą. W sumie nie wiem, co mnie naszło. Nie było to zbyt mądre z mojej strony, ale coś mnie ciągnęło zawsze w to miejsce, nie umiałam wyjaśnić co. Wiedziałam, że nie powinnam była tędy znów spacerować, ale to było silniejsze ode mnie.
Idąc ścieżką, mijałam kolejne drzewa, a wiatr był dzisiaj dość chłodny. Nie wiem, czy to przez tak późną porę, ale to miejsce wyglądało jakoś strasznie. Starałam się nie zwracać uwagi na odrobinę straszne cienie. Zamiast patrzeć w stronę coraz większej ciemności, skierowałam swój wzrok na rozgwieżdżone niebo, które było dzisiaj wyjątkowo piękne, a księżyc zniewalający. Niezwykła aura nocy, chociaż nieco straszna była także wyjątkowo tajemnicza i niezwykła. Stawiając kolejne kroki, nie mogłam się powstrzymać, aby co chwila nie zerkać w niebo, nawet nie zauważyłam, kiedy doszłam nad staw. Odbijał się w nim księżyc, co przykuło na chwilę moją uwagę, gdy miałam już iść dalej obraną ścieżką, poczułam, jak przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny chłodny dreszcz. Mogłabym to zrzucić na zimną nocną porę, ale znałam to uczucie. Znów miałam przeczucie, że ktoś mnie obserwuje... W tej samej chwili ktoś złapał mnie za ramię, a gdy się odwróciłam, ujrzałam dobrze mi znane złote oczy wpatrujące się we mnie i ten sam przerażający uśmiech.
- Znów cię znalazłem, coś nie masz szczęścia! - zakpił, a w jego głosie było słychać to coś, co przyprawiało o gęsią skórkę. To uczucie było mi dobrze znane, bo nie opuszczało mnie od kilku dni.
Nadal trzymał mnie mocno i szybkim ruchem powalił mnie na ziemie jak poprzednim razem, ale brutalniej i nóż do gardła tak samo zimny przystawił do mojej szyi. Uchwyt był pewniejszy, a po mojej szyi poczułam, jak spływa kilka kropel krwi, które poleciały z delikatnego nacięcia przez zbyt szybkie zbliżenie noża. Zlizał ją od razu i się zaśmiał szyderczo.
Czułam, że to już był mój koniec. Nie miałam szans się z tego wywinąć, a on wyglądał na takiego, który lubi dręczyć swoje ofiary. Byłam śmiertelnie przerażona, mimo iż starłam się to ukryć. Ponownie się zaśmiał, ale tym razem jego wyraz twarzy wyglądał o wiele groźniej. W tym momencie, gdy zaczął zaciskać nóż jeszcze mocniej, aby upuścić jeszcze trochę mojej krwi. Czułam się, jakby sama ciemność wyciągnęła po mnie swoje szpony. Zamknęłam oczy, mając nadzieje, że wtedy wszystko skończy się szybciej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top