Część 4 „Dlaczego on się mną tak interesuje?"
Gdy już miałam wyjść i wrócić do swojego nudnego, lecz spokojnego życia ktoś zatrzasnął drzwi tuż przed moim nosem. Nie musiałam się nawet odwracać, by wiedzieć, że to był Thranduil. Nie wiedzieć czemu, spojrzałam w jego kierunku zalękniona. Nie rozumiałam jego zachowania ani czego może ode mnie chcieć i to mnie przerażało.
- Dokąd się wybierasz? - przybliżył swoją twarz do moje. Był tak blisko, że czułam jego oddech. Próbowałam zrobić wszystko, żeby nie spojrzeć w jego lodowate oczy. Bez skutecznie. Zastygłam w bezruchu. Miałam wrażenie, że czas się nagle zatrzymał, a ja wstrzymałam oddech. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, którą postanowiłam przerwać.
- Do szkoły...
- Musisz? - nie spuszczał ze mnie wzroku. Miałam wrażenie, jakby próbował wpłynąć na mnie.
- Tak. - odpowiedziałam prawie natychmiast onieśmielona jego bliskością. Jego oczy wyglądały jakoś dziwnie. Nie za bardzo wiem jak to opisać, ale to uczucie jest dziwne.
- Czy coś się stało?
- Wrócisz? - całkowicie zignorował moje pytanie.
- Nie mogę ciągle zostawać tutaj na noc, bo moi rodzice w końcu się zorientują, że coś jest nie tak. - próbowałam wymyślić jakąś z tego wykręcić, ale chyba marnie mi to wyszło.
- Kto powiedział, że musisz zostawać tu na noc? Pytam, czy wrócisz? - gdy tak patrzył na mnie, czułam się przyparta do muru. Nie mogłam wymyślić żadnej wymówki.
- Dobrze. - spuściłam głowę onieśmielona jego bliskością. Mężczyzna jednak szybki ruchem podniósł mój podbródek tak, abym nasze spojrzenia się skrzyżowały. Znów poczułam się bezbronną. Jedyne co mi pozostało to czekać na rozwój wydarzeń.
- Obiecujesz? - zdaje się, że wątpił w moje słowa.
- Tak, przyjdę. - w tej chwili miałam miliony myśli w głowie. Nie wiedziałam, czego ten mężczyzna ode mnie chciał, ale miałam złe przeczucia. W końcu się odsunął ode mnie i usiadł z powrotem na łóżku. Poczułam niewiarygodną ulgę. Przez ten krótki czas miałam wrażenie, że serce mi zaraz wyskoczy. Przyniosłam mu jeszcze posiłek i co nieco na później. Pożegnałam się z nim, a zaraz potem pośpiesznie opuściłam pomieszczenie i skierowałam się w stronę szkoły.
Po jakiś godzinie wreszcie udało mi się dobiec do szkoły akurat, gdy zadzwonił dzwonek. Zdążyłam do sali na górnym piętrze w ostatniej chwili. Usiadłam w ławce przy oknie, gdzie siedziała Rozalia. Z trudem łapałam oddech po tym krótkim maratonie, ale intensywnym.
- W samą porę! Co ty taka zasapana? - zapytała rozbawiona.
- Biegłam ile sił w nogach, a jak myślisz? - spiorunowałam ją wzrokiem. Ona nadal patrzyła na mnie z szerokim uśmiechem.
- To, co gotowa na dzisiejsze klasówki?
- Nie za bardzo... Przecież wiesz, że ich nie cierpię.
- Nie załamuj się. Nie będzie aż tak źle, chyba. - poklepała mnie po ramieniu.
- Dzięki za pocieszenie. - powiedziałam nie do końca przekonana.
- Nie ma sprawy! Od tego są przyjaciółki.
Nauczycielka zaczęła już rozdawać klasówki całej klasie. Niestety był to przedmiot, którego nie znosiłam — fizyka. Była dla mnie jak czarna magia. Musiałam jednak przez nią jakoś przebrnąć. Wzięłam długopis do ręki i zaczęłam czytać po kolej zadania, które nie należały do najłatwiejszych.
- Macie na to półgodziny! Za ściąganie dostajecie od razu jedynkę! - jak zawsze dawała takie ostrzeżenia. Mogłaby w końcu zmienić tę gadkę, bo i tak nikt sobie z tego nic nie robił. Miałam wrażenie, że im bardziej się staram, tym gorzej mi idzie. Nie rozumiałam kompletnie fizyki, zresztą tak samo było z matmą. Angielski, który też mam dzisiaj w planie niezbyt mi podchodzi, ale jak trzeba, to trzeba. Na szczęście dzisiaj mam tylko 3 przedmioty po 2 godziny, ale za to na moje nieszczęście właśnie te lekcje. Wyznaczony czas w końcu minął i zaczęły się kolejne tematy tej nudnej lekcji. Nauczycielka przepytywałam przy tym, kogo mogłam. Nawet udało jej się przez niewielką ilość czasu wystawić parę jedynek. Reszta lekcji minęła jeszcze wolniej, aż nadeszłam ostatnia godzina lekcyjna. Zaczęłam już na niej odliczać minuty i dzwonek. Tak nareszcie! - pomyślałam szczęśliwa. Ten dzień był stanowczo za długi, ale na w końcu mogłyśmy wyjść ze szkoły.
- Jestem wykończona... - stwierdziłam z rezygnacją.
- Nie załamuj się. Idź do domu i odpocznij. Pograj lub poczytaj sobie te twoje książki. Może ci to poprawi humor. - razem wspominałyśmy czasy, gdy razem grałyście.
- Daj spokój. - powiedziałam zdenerwowana. W końcu Rozalia wiedziała, o nim... W moim sercu była nadal wielka rana nawet po takim czasie i wątpię, żeby kiedykolwiek zniknęła.
- Wybacz! Zapomniałam... - odpowiedziała skruszona.
- W porządku. Wracamy już...
- Nie tak szybko! Musisz mi jeszcze opowiedzieć, dlaczego musiałam cię kryć. - patrzyła na mnie z blaskiem w oczach.
- To nic takiego... - próbowałam się wymigać od odpowiedzi.
- Nie ściemniaj! Nigdy nie prosiłaś, żebym cię kryła, a teraz... - nie dokończyła, bo zaczął ją wołać jakiś chłopak. - Kurczę zapomniałam, że mam dzisiaj randkę... - powiedziała trochę zła na siebie.
- To idź. Chyba nie każesz mu czekać. - zaśmiałam się.
- Dobra, ale nie myśl, że się z tego wymigasz, jeszcze wrócimy do tej rozmowy... - uśmiechnęła się chytrze. - To pa!
- Pa. - odetchnęłam z ulgą, że odpuściła przynajmniej na chwile z braku czasu. W tej samej chwili przypomniałam sobie obietnice, jaką złożyłam Thranduilowi. Zahaczyłam jeszcze po drodze o jakiś supermarket. Kupiłam coś do jedzenia i picia. Kolejka była dziś dłuższa niż zwykle, więc bez zastanowienia ruszyłam już w stronę hotelu.
Gdy byłam już na miejscu, zajrzałam do kuchni i przygotowałam znów coś do zjedzenia. Prawie zapomniałam przy tym o dwóch kubkach z herbatą, więc się wróciłam i trochę pogadałam z kolegą, ale najwyraźniej mu się spieszyło. Nie zastanawiałam się w sumie nad tym. Weszłam ostrożnie po schodach na górę i otworzyłam drzwi. Gdy weszłam, dostrzegłam, że znów siedzi przy oknie. Wpatrywał się w krajobraz za nim. Delikatnie zamknęłam drzwi na klucz i położyłam tace z posiłkiem na stole. W tej samej chwili zaraz obok mnie stanął Thranduil. Zastanawiałam się jakim cudem tak szybko podszedł. Uśmiechnął się do mnie.
- Przyszłaś.
- Przecież obiecałam. Przygotowałam parę kanapek i herbatę. - podałam mu herbatę, póki była ciepła. Moja babcia zawsze mi to powtarzała, żebym wypiła, zanim wystygnie.
- Dziękuję. - wziął ode mnie kubek, ale przy tym delikatnie przejechał swoimi palcami po moich. Przez moje ciało przebiegł dziwny dreszcz, którego miałam nadzieje, że nie zauważył.
- Usiądziemy. - zaproponował.
- Dobrze. - usiedliśmy na wprost siebie przy okrągłym stoliku, niezbyt dużym. Zjedliśmy posiłek w przyjemniej ciszy. W międzyczasie zapytał tylko, jak mi minął dzień, więc mu opowiedziałam. Nie będę ukrywać, że trochę zdziwiło mnie to. Nie sądziłam, że go obchodzę, w końcu jestem człowiekiem. Najdziwniejsze było jednak to, że sprawiło mi to przyjemność. Po raz pierwszy miałam wrażenie, że ktoś mnie tak uważnie słucha i aż tak interesuje się mną. To było miłe. Wydawało mi się, że nawet był zainteresowany tym, co mówiłam. Parę razy się zaśmiał, gdy skomentowałam zachowanie kogoś z moich nauczycieli lub uczniów.
- Czy coś powiedziałam nie tak? - popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Nie. - dalej patrzył na mnie trochę rozbawiony. Dłuższy czas rozmawialiśmy o tym, jak się tutaj znalazł. Wygląda na to, że ktoś go zaatakował, ale nie chciał powiedzieć nic więcej. Jak na elfa całkiem miło spędza się z nim czas. Nie, żebym była jakoś uprzedzona do ich rasy, czy coś. Niestety robiło się późno, a ja musiałam już wracać do domu. Zastanawiałam się, dlaczego mi smutno jakoś z tego powodu. Jakoś nie miałam ochoty iść jeszcze, ale wiedziałam, że muszę, poza tym nie powinnam spędzać z nim tyle czasu. Nie mogłam zapomnieć, kim on jest.
- Królu będę musiała już wracać do domu. Jest już późno. - bałam się, jak zareaguje.
- Musisz? - miałam wrażenie, że próbował mnie zatrzymać. Może jemu też rozmowa ze mną sprawiała przyjemność, a może po prostu stara się być miły.
- Tak. Inaczej w domu będą mnie pytać, gdzie tyle czasu byłam, a wole uniknąć takich pytań.
- Wrócisz jeszcze? - kontynuował.
- Tak. - uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Wydawało mi się, że taka odpowiedź go ucieszyło albo może mi się wydawało.
- Więc do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - Spojrzałam jeszcze jeden raz w stronę mężczyzny przed wyjściem i to był błąd, bo on ciągle się na mnie patrzył. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Rzuciłam torbę na ramie i wyszłam. Udało mi się wrócić wcześniej, niż sadziłam. Przywitałam się z dziadkami i twoją mamą. Babcia chciała, żebym zjadła kolacje, ale mówiłam, że nie jestem głodna, bo jadłam na mieście. Mruknęła tylko coś tam pod nosem. Zignorowałam ją. Ogarnęłam się trochę w łazience, przebrałam w pidżamę i wskoczyłam pod kołdrę.
Przed snem długo rozmyślałam na temat królu Thranduilu i jego zainteresowania moją osobą. Zastanawiałam się nad jego zachowaniem. Dlaczego jest dla mnie taki miły? Słucha z uwagą każdego mojego słowa. Zawsze mi się przygląda, jakby chciał przejrzeć mnie na wylot, wedrzeć się do mojej duszy, dowiedzieć się co mam w sercu. Jestem zwyczajną, ludzką dziewczyną, a on bez wahania opowiedział mi o jego świecie i swojej zmarłej żonie. Przecież jestem z innego z Ziemi, a on ze Śródziemia, więc teoretycznie powinien traktować mnie jak wroga. W mojej słowie huczało jedno słowo — „dlaczego?!" to było nie do zniesienia. Z drugiej strony, poświęca mi swoją uwagę jak nikt inny. Wygląda, jakby mu zależało, żebym do niego przychodziła, a może to moja wyobraźnia... Nigdy nie obchodziło mnie, by ktoś się mną interesował, ale w jego przypadku jest inaczej... Lubię z nim rozmawiać, po raz pierwszy ta czynność sprawia mi przyjemność. To takie dziwne.
Rozalia... Moja przyjaciółka, z którą zawsze dobrze mi się gadało, a teraz mam przed nią tajemnicę. W sumie nawet z nią nigdy nie czułam takiej więzi, chęci do rozmawiania o wszystkim na każdy temat. Gdybym tylko mogła z nią o tym porozmawiać... Nie! Nie mogę... Nie wiem, jakby zareagowała ani co by zrobiła. Czuję, że po raz pierwszy nie mogę zaufać jej w tej kwestii i zaryzykować. Muszę udawać, że wszystko w porządku. W końcu od zawsze ukrywałam przed innymi wszystkie moje negatywne uczucia. Myślę, że to jedyny sposób, by ją chronić. Chcę... Właśnie czego ja chcę. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Moim jedyny pragnieniem zawsze było zniknąć, ale teraz... Sama już nie wiem. To takie trudne. W końcu ogarnęła mnie senność i odpłynęłam do krainy snów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top