Część 1 „Nieznana Ścieżka"
Gdy promienie światła zaczęły wpadać do twojego pokoju. Niezbyt zadowolona musiałam już wstać i szykować się do szkoły, której tak bardzo nie cierpiałam. Lekcje są tam po prostu nużące, ale no cóż, jak trzeba, to trzeba, więc szybko udałam się do łazienki, podchodząc do lustra zawieszonego nad umywalką. Delikatnie przeczesałam swoje blond włosy, bo rano zawsze wyglądałam jak wiedźma. Umyłam twarz i zęby, odbyłam wszystkie swoje poranne czynności w łazience. Teraz kiedy to miałam już z głowy nadeszła pora na wrzucić na siebie jakieś ciuchy. Otworzyłam zdecydowanie za szybko drzwi od mojej szafy, ale na szczęście nie urwałam ich. Gdy usłyszałam zza drzwi nawoływanie na śniadanie, to z lekka się zirytowałam. Zaraz po tym w pośpiechu zaczęłam przeglądać rzeczy, by wybrać jakiś ładny komplet na dzisiejszy dzień. Lubiłam ubierać się też czasami ładniej niż zwykle, ale i oryginalnie. Dziś nie miałam zbytnio na to czasu. Założyłam na szybko czarne jeansy, szarą bluzkę i czarne adidasy.
Pognałam szybko do kuchni, wszystkich przepraszając za spóźnienie. Zjadłam szybko śniadanie. Pożegnałam się z dziadkami, mamą i pognałam pędem do szkoły z nadzieją, że się nie spóźnię na pierwszą lekcję. Niestety ostatnio często mi się to zdarzało aż nazbyt. Nieopodal dostrzegłam Rozalię, która już na mnie czekała. Gadała jak zawsze z kimś przez telefon, czy może raczej umawiała się z kolejny chłopakiem.
Rozalia była raczej zadziorną osobą, cóż miała po prostu taki charakter. Jednak zawsze wiedziałam, że mogę na nią liczyć, a ona na mnie. Jesteśmy jak siostry. Znałyśmy się jeszcze z początków szkoły gimnazjalnej. Los chciał, byśmy trafiły do jednej klasy. Wiedziałam o niej dużo jak też i to, że od dłuższego czasu chce być manikiurzystką — zajmowanie się paznokciami to coś, co naprawdę lubi, czasami się jej udaje i mnie namówić bym została jej próbną testerką do paznokci. Naturalnie się zgadzam, z czego jest bardzo zadowolona. Obie uwielbiamy spędzać czas na zakupach, jadać razem, nocować u siebie, oglądać filmy typu horrory, chodzić razem do kina, na basen, pomagać sobie nawzajem. Po prostu to, co tylko możemy robić razem, ale ostatnio nie ma już dla mnie tyle czasu. Bardzo często spotyka się z chłopakami. Szuka prawdziwej miłości. Ostatnio miałam wrażenie, że sobie kogoś znalazła, ale nie dopytywałam aż tak. Przynajmniej na razie. Próbowała mnie wiele razy namówić na umówienie się z jakiś chłopakiem, ale to nie dla ciebie. Zawsze wolałam mieć przyjaciół i na nich się skupić. Nie chciałam być kontrolowana i szukać chłopaka na siłę. Po jakimś czasie w końcu odpuściła, chociaż ciągle marudzi od czasu do czasu i ciągle wałkuje o tym samym „Przecież nie możesz być całe życie sama.", „Życie ci przelatuje obok.", „Weź, spędzaj więcej czasu z ludźmi." itp. Nie chciała mieć nikogo ani teraz albo nawet nigdy. Nie byłam gotowa. Wolałam gry, wirtualny świat od życia realnego, chociaż nie narzekałam na brak znajomych.
- Kolejna randka? - rzuciłam żartobliwie z szerokim uśmiechem. W tej samej chwili natychmiast się do mnie odwróciła, a przy tej czynności kilka długich brązowych kosmyków zakryło jej twarz. Gdy już udało jej się je odgarnąć za ucho, od razu można było dostrzec duże kasztanowe oczy i uśmiech pojawił się na jej umalowanych ustach. Nie znam drugiej takiej osoby, która tak ładnie się maluje. Mimo iż mało znajomych, ale nie każdy to przecież potrafi. Sama nigdy się nie malowałam, ale czasami pozwalam to zrobić Rozalii, ponieważ wiem, że i tak z nią nie wygram. Lepiej od razu się zgodzić i nie marnować czasu, nie na wszystko, ale na to mogę.
- Oddzwonię później. - w tym samym momencie zakończyła swoją długo rozmowę i odłożyła telefon. - Cześć.
- Hej, kolejna randka? - powtórzyłam moje pytanie.
- Tak! - uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym dodała. - Też byś wreszcie mogła się z kimś umówić.
- Już o tym gadałyśmy i chyba wyraziłam się jasno... - nim zdążyłam dokończyć, w tej samej chwili zaczęła mi pokazywać zdjęcia chłopaków.
- Popatrz czy nie są przystojni! - bardziej stwierdziła, niż zapytała. - Daj się namówić! Znalazłam ci paru w twoim typie.
- Nie ma mowy! - warknęłam, robiąc przy tym krzywą minę i gasząc jej nadzieje. - Wiesz dobrze, że...
- Wiem, wiem... Poza tym twoim ukochanym, którego poznałaś w necie przez grę i nie chcesz nikogo innego. Mimo iż cię olał i już się do ciebie nie odezwał wcale. - subtelnie podkreśliła ostatnie słowo. Dobrze wiedziała, jak mi na nim zależało, mimo iż nigdy się nie spotkaliśmy. Czy to naprawdę było takie dziwne, że taka była moja pierwsza prawdziwa miłość i nadal to rozpamiętuje... Tęsknie za nim i nie chce się wiązać. Chodziłam jakiś czas do psychologa, ale niewiele mi to dało, a poza tym stwierdzono u mnie depresje. Nonsens! Przecież brak chęci, negatywne podejście i trochę smutku to nie od razu stan depresyjny! Jeszcze na dodatek, by było zabawniej to depresja lękowa... Super!
- I jak tam gotowa na szkołę? - zapytała, wytrącając mnie z zamyślenia.
- Nawet mi nie przypominaj. To będzie jakaś masakra! Nie znoszę szkoły. - przyznałam niechętnie.
- Przesadzasz. Nie będzie tak źle. Zawsze marudzisz. - machnęła lekceważąco ręką. Tak minęła nam przyjemna rozmowa i parę żartów z mojego narzekania. W ostatnich kilku chwilach biegłyśmy, bo niestety za długo się zagadałyśmy w jednym miejscu. Ponadto Rozalia musiała kupić jeszcze papierosy w sklepie, bo się jej skończyły. To był wyścig z czasem, który jakimś cudem wygrałyśmy. Na ostatnim tchnieniu zatrzymałyśmy się, by złapać oddech.
- Jakoś się udało. - powiedziałam zdyszana.
- Nawet nic do mnie nie mów. - skrzywiła się.
Weszłyśmy do sali razem z dzwonkiem. Lekcja minęły nam dosyć spokojnie, chociaż nudno. Byłam zmęczona. Cały dzień minął mi dość nieciekawie, a Rozalia jak zawsze była wesoła. Nie mogła się doczekać końca ostatniej lekcji i po szkole swojej wyczekiwanej randki. Od razy wyleciała jak burza, tylko machając do mnie i już jej nie było. Musiałam więc wracać sama.
Robiło się późno, ale postanowiłam przejść się jeszcze po parku, w którym już jakiś czas nie miałam szansy być ze względu na naukę. Po dłuższym spacerze w końcu znalazłam sobie miejsce pod wielkim drzewem, gdzie miałam dobry widok na okolicę. Trochę też porysowałam w swoim szkicowniku. Zachód słońca, który właśnie ujrzałam, był piękny. Tak mnie, zafascynował, że zostałam dłuższą chwilę i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam oparta o szorstkie drzewo.
Delikatnie uchyliłam powieki, powili, się budząc. Był już wieczór. Szybko zebrałam swoje rzeczy i już miałam wracać, gdy ujrzałam ścieżkę, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi. Coś mnie tknęło i postanowiłaś nią pójść. W sumie i tak nic się nie stanie, jak jeszcze troszkę się rozejrzę. Miałam szczęście, że księżyc świecił dziś wyjątkowo jasno. Wokół rosły piękne kwiaty, których jeszcze tutaj nie widziałam. Drzewa wydawały się ponure prawie nawet smutne, a to już było dziwne. Przynajmniej jak dla mnie. To miejsce było niezwykłe, a może nawet trochę magiczne. Urzekało swoim pięknem. Po drzewach latały wiewiórki. Świergotały ptaki, mimo późnej pory. Wszystko wydawało piękne dźwięki w idealnej harmonii ze sobą.
W końcu ścieżka się skończyła, a gdy już miałam wracać, ujrzałam kogoś pod podobnym, chociaż jeszcze większym drzewem niż ten, pod którym zasnęłam. To był mężczyzna o długich bujnych blond włosach, czuć było od niego zapach starego lasu... Zapach był dość specyficzny. Miał zamknięte oczy. Chyba spał. Był naprawdę niezwykle przystojny.
„Skąd on się tu wziął, a może zasnął tak jak ja?" - pomyślałam.
Przyglądając się mu dłuższą chwilę, spostrzegłam...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top