Rozdział 2 1/2
Uliczkami spokojnego, francuskiego miasteczka radośnie mknął mały, zielony Ford. Przez otwarte okna wylewał się hałas i zgiełk, jakiego mieszkańcy jeszcze nie znali. Całe szczęście, że ulice były praktycznie puste, toteż niewielu przechodniów miało okazję usłyszeć brzmienia muzyki country z lat siedemdziesiątych.
Kiaran dałby w tamtej chwili wszystko, żeby się z nimi zamienić. Choć na chwilę móc odejść i uwolnić się od chaosu panującego w tym przeklętym samochodzie.
Oderwał wzrok od stronic książki i zerknął kątem oka na swojego najstarszego brata Allistora, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że okropnie fałszuje.
— Like a rhinestone cowboy! — powtarzał słowa piosenki, lecz w zupełnie innym rytmie i tonie. — Riding out on a horse in a star-spangled rodeo!
Kiaran powstrzymał się od komentarza. Znowu by otrzymał odpowiedź typu: "To moja własna interpretacja". Może skuteczniej by było po prostu wyłączyć radio?
Nie zdążył podjąć decyzji. Na tylnych siedzeniach znowu rozległy się krzyki, jęki i zawodzenia tak głośne, że głos Allistora przy nich zanikał. Dwaj chłopcy, jeden w wieku wczesnoszkolnym, drugi kilka lat młodszy, przekrzykiwali się nawzajem, czerwoni ze złości.
— Nie będę ci dawał moich kulek, bo ty je ciągle gubisz! — zawołał starszy, tuląc do siebie kolorowy woreczek.
— One są nasze, nie twoje! — zaprotestował młodszy. Spróbował wyrwać bratu kulki, lecz ten przysunął się bliżej okna. Przytwierdzony do fotelika chłopiec nie był w stanie go dosięgnąć, więc postanowił zastosować inną taktykę. Zaczął kopać siedzenie przed sobą, mocząc twarz łzami.
— Alli, on mi nie chce dać kulek, a one są wspólne! — jęczał, choć przez szloch brzmiało to bardziej jak: "Alli, oni jeje dajulek aonie ją pójne".
— Collin, daj Willowi kulki — Allistor przyciszył lekko radio i hałas stał się mniej nieznośny. — Jeśli je zgubi, to kupię ci nowe.
Collin się uspokoił i już wyciągał woreczek, lecz nagle kolejny krzyk rozdarł powietrze w samochodzie i zaatakował obolałe bębenki Kiarana.
— Czemu on dostanie a ja nie?! Też chcę nowe kulki!
Normalnie Allistor sam by się już zaczął denerwować, lecz tym razem uśmiech nie schodził mu z twarzy. Ten widok tylko jeszcze pogorszył Kiaranowi humor.
— Dobrze, ty też dostaniesz kulki. A teraz uspokójcie się, dobra? Chcę wam powiedzieć coś bardzo ważnego.
Ostatnie słowo zadziałało jak zaklęcie i już po chwili w samochodzie zapanowała rozkoszna cisza, gdy chłopcy skupili się na osobie najstarszego brata. Nic dziwnego, że byli zaciekawieni, biorąc pod uwagę nadchodzące wydarzenia. Chyba tylko Kiaran miał ochotę zatrzymać czas, by nieuniknione nigdy nie przeszło do rzeczywistości.
— Dziękuję. Słuchajcie, zaraz dojedziemy do Rosaline i w związku z tym mam do was prośbę. Jesteście w stanie mi obiecać, że ją spełnicie?
Rozległy się dwa radosne "tak" i jedno niechętne "to zależy". Allistor się tym nie przejmował i mówił dalej:
— Ten tydzień jest dla mnie bardzo, ale to bardzo ważny, więc proszę, żebyście się ładnie zachowywali, dobrze? Jak najmniej kłótni, krzyków, jęczenia, niesłuchania się. Postaracie się dla mnie?
Zapał Collina i Willa nieco ucichł, ale i tak chętnie obiecali, a następnie wrócili do zabawy. Tymczasem Allistor zerknął krótko na Kiarana, z tym dziwnym, pełnym wyczekiwania i powstrzymywanej ekscytacji uśmiechem.
— Mogę na ciebie liczyć?
— A co? Boisz się, że przerwę ci przysięgę jęczeniem o cukierki? — mruknął, a jego brat najwyraźniej nie przejął się ponurym tonem jego głosu, bo wciąż się uśmiechał. — Spokojnie, nic nie odwalę.
— Oh, to akurat wiem — padła odpowiedź. — Ale chcę, żebyś postarał się dobrze bawić. Poszukaj sobie na weselu jakiejś samotnej dziewczyny i zaproś ją do tańca, a potem wypijcie parę drinków...
— Przestań. Wiesz, że najlepiej bawię się samotnie.
Uśmiech Allistora lekko przygasł. Nic już nie odpowiedział.
Minęła chwila. Potem dwie. Kiaran zagryzł wargę, starając się ignorować nutę smutku w wyrazie twarzy brata. Przecież nic mu się nie stało. Po prostu... Będzie trochę mniej wesoły. Tuż przed spotkaniem swojej narzeczonej. Na które czekał całe miesiące.
"Szlag by to" przemknęło Kiaranowi przez myśli, zanim się odezwał:
— Dobra, postaram się. Tylko nie wciągaj mnie na siłę na parkiet, okej?
Cała wesołość powróciła do Allistora z podwójną siłą, jakby zupełnie nic się właśnie nie stało.
— Nic nie obiecuję! — zaśmiał się i potargał mu włosy. — No wiesz, jeśli nabierze mnie ochota na zatańczenie z moim kochanym...
— A tylko spróbuj.
Odpowiedział mu tylko śmiech, a radosna atmosfera niemal zaczęłaby udzielać się również Kiaranowi, gdyby nie beznamiętny głos nawigacji:
— Jesteś na miejscu.
Dotarli. Zaraz pozna kobietę, która już wkrótce zostanie żoną jego brata. Ich życie wywróci się do góry nogami i już nigdy nie będzie takie samo.
Wytarł z twarzy kropelkę potu. Cokolwiek się stanie, musiał to jakoś przetrwać. I nie zawieść Allistora.
Trochę im zajęło wygrzebanie się z samochodu ze wszystkimi plecakami, walizkami i innymi bagażami. Mieli zostać u Rosaline cały miesiąc. W międzyczasie odbędzie się ślub, wesele... Aż w końcu wrócą do domu. W składzie okrojonym o jedną osobę.
Jak ich życie będzie wtedy wyglądało? Allistor był z nimi od zawsze, z Kiaranem najdłużej. Wychowywali się razem. Dorastali razem. Przecież on praktycznie go wychowywał, gdy ich rodzice, zbyt zmęczeni pracą, nie byli w stanie poświęcać wystarczającej ilości uwagi swoim dzieciom.
Teraz to Kiaran będzie najstarszy w tej małej grupce. Na tę myśl wstrząsnął nim dreszcz.
Tej nocy znowu nie zaśnie.
W końcu stanęli przed białymi drzwiami niewielkiego, klasycznego bliźniaka. Nic specjalnego, w oczy rzucały się jedynie białe bratki na parapecie. Czy to nie za nudne miejsce dla tak energicznej i szukającej wrażeń osoby jak Allistor?
Nie musieli dzwonić. Zresztą, narobili już takiego hałasu, że to wystarczyło jako sygnał. Po drugiej stronie drzwi rozległy się dźwięki kroków. Kiaran zacisnął palce na materiale spodni. Allistor poprawił kołnierzyk koszuli. Collin i Will zaczęli wiercić się niespokojnie.
Drzwi się otworzyły i stanęła w nich... Najzwyczajniejsza w świecie kobieta.
Kiaran sam nie był pewien, czego się spodziewał. Osoby o niezwykłej urodzie, emanującej charyzmą i wdziękiem? Szalonej artystki w różowych ogrodniczkach? Jakiekolwiek wyobrażenie Rosaline sobie wyimaginował, nie miał racji. Narzeczona jego brata była... Normalna. Trochę niskawa, ubrana w jakąś bluzkę z długim rękawem i spódnicę. Nawet jej kasztanowe, opadające na ramiona włosy nie zwracały na siebie uwagi.
Dopiero gdy uniósł wzrok na jej twarz, nieco lepiej zrozumiał, co takiego urzekło w niej Allistora. Uśmiechała się do nich z taką czystą, szczerą radością. Nawet te błękitne oczy nie wydawały się skrywać w sobie żadnej mgły. Taka szczera i prawdziwa, zupełne przeciwieństwo wiecznie zamyślonego i pełnego wątpliwości Kiarana.
Utkwił spojrzenie w czubkach swoich butów. Onieśmielająca.
— Rosa, skarbie! — Czas znów zaczął płynąć, a Allistor ze śmiechem przytulił kobietę, obracając ją wokół własnej osi. — Tak tęskniłem!
Już nachylał się do pocałunku, gdy jego narzeczona zakryła mu usta dłonią i odsunęła się trochę.
— Przyhamuj, daj mi poznać twoich braci! — Widząc wyraz zawodu na jego twarzy, poklepała go w policzek, a potem odwróciła się do reszty. — Cześć, jestem Rosa! Tak się cieszę, że mogę was poznać!
Miła. Za miła. Kiedy wreszcie ukaże jakąś wadę?
— Ale ma pani długą spódnicę! — zauważył Will, porzucając swój plecak, by podejść bliżej. — Jak księżniczka!
Rosaline poczochrała mu włosy.
— A co, lubisz księżniczki? — zapytała, na co chłopiec energicznie pokiwał głową.
— Mhm! Najbardziej to księżniczki-agentki! Mają takie super świecące patyki i robią pif, paf, puf!
— Ah, wiem, o czym mówisz! Też to czasem oglądam — odparła, po czym odwróciła się do Kiarana, który dopiero wtedy spostrzegł, że Collin złapał go za rękę. Zawsze robił tak z Allistorem, ale nigdy z nim. — A wy pewnie jesteście Kiaran i Collin, prawda?
Obaj tylko pokiwali głowami. To jakby wcale nie ostudziło zapału Rosaline, która cofnęła się w przejściu.
— Tak wiele o was słyszałam, że nie uwierzycie. Ale o tym pogadamy przy kolacji, dobrze? Chodźcie, chodźcie, musicie być bardzo zmęczeni po tak długiej podróży! Bagaże zostawcie w przejściu, później się nimi zajmiemy.
Weszli więc do ciasnego korytarza, przepychając się i niemal popychając o własne nogi. Wkrótce ich walizki i plecaki zastawiły tam całe przejście, a oni z ulgą mogli podziwiać resztę domu, który również od środka nie imponował rozmiarami. Za to wystrojem już tak.
Beżowo-białe ściany, pełno obrazów, kwiatów i mięciutkich dywanów. Zupełne przeciwieństwo chaosu, który panował w ich własnym lokum. Kiaran mimowolnie nieco się rozluźnił. To miejsce, tak ciche i spokojne, aż błagało, by został w nim na dłużej.
Will natychmiast pobiegł eksplorować resztę budynku, a Collin na zlecenie Allistora podążył za najmłodszym z nich, by go pilnować. Gdy w towarzystwie zostali już sami dorośli, atmosfera przeszła subtelną, niemal niezauważalną zmianę.
Kiaran został sam z przyszłym małżeństwem.
— To co, kolacja! — Rosaline klasnęła i zaprowadziła ich do kuchni, gdzie już unosił się smakowity zapach, na który brzuchy zgłodniałych braci boleśnie dały o sobie znać. - Lubicie zapiekankę z warzywami i wołowiną?
Mężczyźni wymienili spojrzenia.
— Że... Taka zapiekana kanapka, tak? — odezwał się Allistor, na co jego narzeczona zaśmiała się głośno.
— Nie, to zupełnie nie to. Ale spokojnie! Gwarantuję, że będzie pyszne — odparła, zaglądając na chwilę do piekarnika. — No dobrze! Whisky i... Czarna kawa, tak? Z dużą łyżką miodu? — spytała, zerkając na Kiarana, który zaskoczony odwrócił się do Allistora.
— Skąd ona...
— Nie kłamała, mówiąc, że dużo o was słyszała — odparł jego brat, z zadowoleniem przyglądając się swojej ukochanej. — Hej, co tak mało! Daj jeszcze trochę!
Mimo protestów, Rosaline schowała butelkę alkoholu i postawiła na stole szklankę z jedynie odrobiną napoju i kostką lodu.
— Nie ma mowy, co za dużo to niezdrowo — rzuciła i zalała herbatę. — A teraz siadajcie. Dobrze się składa, że zostaliśmy sami, bo mamy sporo do przegadania.
•••
I DID IT! I DID IT!!!!!
PIERWSZA POŁOWA DRUGIEGO ROZDZIAŁU GOTOWA! PRZEŁAMAŁAM SIĘ! TAK SIĘ CIESZĘ!
A teraz! Co myślicie o Kiaranie i jego braciach? I CO MYŚLICIE O RZADKIM GATUNKU ŻEŃSKIEJ POSTACI W MOIM UNIWERSUM? (serio, za mało mam kobiet)
A w mediach ciekawostki!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top