Rozdział 18 3/3

W międzyczasie portal zaczął się zmniejszać i odpadać od ściany. Gdy wieniec wrócił do normalnych rozmiarów, a czarna przestrzeń w środku zniknęła, wreszcie padły kolejne słowa:

— Skąd... Skąd mam wiedzieć, że będziesz informował mnie o postępach?

Choć takie refleksje były dość oczywiste, Fortus nie miał przygotowanej odpowiedzi. Zastanowił się chwilę, położył swoją ozdobę na stole i pokręcił głową.

— Nie ma sposobu, by dać ci tę pewność — stwierdził, a żal w jego głosie brzmiał zupełnie szczerze. — Mogę cię najwyżej zapewnić, że nie zamierzam kończyć z tobą współpracy. Potrzebuję kogoś takiego jak ty do mojego... Śledztwa.

Mógł to sformułować lepiej. W rezultacie zabrzmiał tak, jakby zamierzał raczej wykorzystywać Ewandera, niż mieć go za partnera. Cóż, nie skłamał, choć lepiej by było powiedzieć to bardziej przyjaźnie. Teraz jego towarzysz przygryzał paznokieć kciuka w głębokim zamyśleniu, zamiast po prostu przytaknąć. Gdy minęły dobre dwie minuty, cierpliwość Fortusa się skończyła. Wyciągnął przed siebie dłoń z wieńcem.

— Jaka będzie twoja odpowiedź? — spytał.

Widział, że powinien dać mu więcej czasu do namysłu, do przetrawienia tego wszystkiego i zastanowienia się, co dalej. Właśnie dlatego spytał już teraz, by nie dać mu na to szansy. Tak, jak się spodziewał, Ewander wyciągnął do niego worek.

— Wchodzę w to.

Wymienili się przedmiotami. Fortus posłał mu szybki uśmiech, zanim zaczął penetrować worek.

— Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem — powiedział. Pod rozbieganym spojrzeniem Ewandera zaczął przeglądać ofiarowane mu przedmioty. Zebrało się w nim niezrozumiałe rozbawienie, gdy spostrzegł, że wszystko, co otrzymał, dotyczyło programowania, o którym rozmawiali. Dokładnie to, na czym mu zależało. Pokręcił głową z niedowierzaniem. — Jesteś tak samo przebiegły, jak i uczciwy.

Ten komentarz nie spotkał się ze zbytnim entuzjazmem. Ewander zmarszczył brwi i wzruszył ramionami. Jego palce niespokojnie gładziły wieniec.

— Kiedy znowu się zobaczymy?

Fortus zawiązał worek i zarzucił go sobie na ramię.

— Już niedługo — rzucił, po czym ruszył do wyjścia. Zatrzymał się jeszcze przed drzwiami i odwróciwszy się, dodał: — Do zobaczenia, Herkulesie. Liczę na pomyślne wspólne śledztwo.

W pomieszczeniu rozległ się trzask zamykanych drzwi. Zapanowała cisza, chłód i ciemność.

Ewander poczuł się, jakby ktoś wyłączył mu radio.

Na chwiejnych nogach poszedł zamknąć drzwi do mieszkania, przeniósł się do sypialni i rzucił się na łóżko. Przytuliwszy do siebie otrzymany wieniec, przygotował się na nieprzespaną noc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top