Koszmar na jawie
Wytężając wszystkie siły starała się podnieść ociężałe powieki. Pomimo ciemności panującej w pomieszczeniu jej oczy i tak zabolały gdy rozejrzała się po przestrzeni wokół niej. Pulsujący ból rozchodził się też w jej czaszce utrudniając przypomnienie sobie co ona tak właściwie tutaj robi. Na pewno leżała na zimnym betonie a jego szorstka powierzchnia raniła jej policzek. Ręce skrępowane z tyły były nie zwykłą liną ale taką, która wyciągała z niej wszelką energię. Było jej zimno i była głodna co mogło wskazywać, że leży tu już parę ładnych godzin.
Wspomnienie po wspomnieniu analizowała jak znalazła się w tym miejscu a gdy dotarła do niej powaga sytuacji tylko przeklęła w myślach swoją głupotę. Nie mogła używać swojego daru pewnie przez to ustrojstwo na jej nadgarstkach, to już odkryła. Kostki też miała związane, więc o kopaniu ani ucieczce nie było mowy. Jedyne co jej pozostało to czekać na tego piromana z bliznami bo nie wątpiła, że przyjdzie się na niej mścić.
Gdy jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności dzięki kociemu wzrokowi mniej więcej oszacowała wielkość jej więzienia. Podniosła się niezgrabnie do siadu i przysunęła do kąta, który był najbliżej niej. Przemieszczenie się ten metr wymagało od niej więcej wysiłku niż mogła się spodziewać. Znowu wina tego czegoś na jej nadgarstkach.
Nie wiedziała ile minęło, w tej ciemności ciężko było o poczucie czasu. Musiała parę razy zmienić pozycję bo albo było jej niewygodnie albo krew nie dopływała do jakiejś części jej ciała. Gdy usłyszała kroki już prawie zasypiała, ktoś włożył klucz do zamka w metalowych drzwiach, przekręcił go i z ciężkim zgrzytem otworzył jej celę. W oczy dziewczyny wdarło się światło z korytarza na tle którego odcinała się dobrze znana jej sylwetka.
- Jak się spało kiciusiu? - zakpił Dabi wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.
- Doskonale wiesz, że prędzej czy później ktoś mnie znajdzie. - syknęła starając się tłumić złość.
- Jasne. - burknął nieprzekonany po czym swoim darem odpalił lampę wiszącą w jednym z kątów w pomieszczeniu.
- Jakie masz plany? - zapytała patrząc w niebieski płomyk.
- Najpierw trochę się zabawimy. - odpowiedział zainteresowany ogniem w swoich dłoniach. - A potem Cię zabiję. - dodał kierując na nią wzrok.
- Ha! Jesteś głupi. To Ty nie wiesz, że koty mają dziewięć żyć? - spojrzała na niego wyzywająco. - W takim razie, na co czekasz? Im szybciej zaczniesz tym szybciej skończysz. - westchnęła odchylając głowę do tyłu.
- O nie, nie. - zaśmiał się podchodząc do kobiety. - Będziesz błagać o litość. - szepnął zaciskając palce na jej brodzie przyprawiając ją o dotkliwe oparzenia.
Na myśl o ogniu w żółtych oczach dziewczyny błysnął strach.
~
- Szkoda, że siostrzyczka nie wybiła Ci z głowy zostanie bohaterem. - westchnął Dabi obchodząc dziewczynę leżącą na stole.
Przywiązał ją za ręce i nogi do kamiennego stołu znowu tymi dziwnymi urządzeniami wyciągającymi z niej całą energię. Jej ubranie było podarte i zakrwawione przez co lepiło się do jej poparzonej skóry
Nie wiedziała ile już tu była. Mogły minąć dni a zarazem tygodnie. Przez zaburzenia daru leczyła się dużo wolniej przez co cierpienie było jeszcze dotkliwsze. Zimny kamień, na którym leżała drażnił jej skórę i rany. Najgorsze były te po niebieskim płomieniu Dabiego, nie chciały się goić i wyciekała z nich gęsta ropa.
- Nie byłabym nim gdybyś jej nie zabił. - wysyczała przez opuchnięte wargi.
- A no tak. - odparł przesuwając ostrze po otwartej ranie na jej nodze. - Wiesz jak kiedyś odkażano rany? - zapytał chociaż nie oczekiwał odpowiedzi.
Z przerażeniem patrzyła jak niebieskie języki ognia liżą ostrze rozgrzewając je do czerwoności.
- Wypalano je. - odparł szeptem przykładając gorejący metal do rany kobiety.
Ciszę rozdarł przeraźliwy krzyk bólu, cierpienia, wściekłości i przerażenia a wtórował mu psychopatyczny śmiech złoczyńcy, który bawił się zdecydowanie za dobrze. Odsunął nóż od dziewczyny pozwalając jej złapać oddech, który i tak był utrudniony przez połamane żebra. Oddychała płytko i szybko gotowa na kolejną dawkę tortur.
- Nigdy nie będziesz tak dobrym bohaterem jak Twoja siostra. - stwierdził brunet siadając obok Ikamiko. - Ona nim była bo chciała pomagać ludziom, troszczyła się o nich i kochała. Ty jesteś nim bo co? - spojrzał na swoją ofiarę z politowaniem. - Bo chciałaś pomścić siostrzyczkę, bo masz dobry dar czy nie miałaś pomysłu na siebie? - kpił sunąc czubkiem ostrza po jej ramieniu.
- Nie masz prawa o niej mówić. - warknęła rzucając ciałem przyprawiając się o kolejną dawkę bólu.
- Jesteś słaba. - stwierdził rozbawiony. - Słaba, naiwna i głupia. Ludzie Cię nie szanują, oni chcą Twojej bezinteresownej pomocy. - mówił nic nie robiąc sobie z wściekłości Shuryuno. - Bohaterowie są głupi. Władza uderza im do głowy, dążą do perfekcji a ich priorytetem przestają być ludzie tylko dostanie się na pierwsze miejsce w rankingu. - westchnął wstając z krzesła. - A ty jesteś jedną z nich chociaż czy skoro tu leżysz a nikt Cię nie szuka to znaczy, że oni tak Cię traktowali? Czy Twoja matka uważa Cię za bohatera? - zaśmiał się stojąc nad jej głową. - Uciekłaś na jakąś wyspę, nikt o Tobie nie słyszał, nic nie osiągnęłaś i Ty jeszcze śmiesz nazywać się bohaterką? - kpił nachylając się do jej ucha. - Jesteś nikim, Ikamiko. - szepnął prosto do jej ucha.
Wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą ciężkie, metalowe drzwi. Zostawił dziewczynę z mętlikiem w głowie, zdezorientowaniem na twarzy i łzami w oczach. Stał pod drzwiami jej więzienia póki nie usłyszał przerażającego zawodzenia.
Czemu on powiedział wszystko co ona od dawna wypierała ze swojego umysłu? Czemu wszystko czego najbardziej się obawiała okazało się prawdą? Łzy spływały po jej skroniach by po chwili zginąć gdzieś w jej brudnych włosach lub spaść na stół. Rzucała ciałem w spazmach płaczu tylko pogarszając złamania, raniąc sobie nadgarstki i kostki od krępujących ją lin i zużywając jakiekolwiek pokłady energii. Skrajne wyczerpanie oraz cierpienie psychiczne i fizyczne doprowadziły ją do utraty przytomności, którą powitała z wdzięcznością jako odpoczynek od bólu i ucieczkę od siebie samej.
~
Wszystko co robił powtarzało się cyklicznie, nie pozwolił jej ranom do końca się zagoić. Przez rutynę jaką wprowadził Shuryuno nie była w stanie powiedzieć co się wokół niej dzieje, co już miało miejsce i ile razy. Jedyne co było wokół niej to ból, płomienie i ciemność. Kiedyś wiedziała, że była silna, teraz w to wątpiła. Czuła się słaba, bezbronna, nic niewarta. Była nikim i było jej już wszystko jedno co się z nią stanie. Chciała jedynie uciec od niebieskiego ognia.
- Dabi. - szepnęła z trudem ruszając spierzchniętymi wargami.
- Jeszcze masz siłę mówić? - zaśmiał się łamiąc jej kolejny palec.
- Zabij mnie. - poprosiła ledwo patrząc na niego przez spuchnięte powieki.
- Czyżby ktoś tu się poddał? - prychnął z pogardą. - Mówiłem, że jesteś nikim. - westchnął rozczarowany. - Liczyłem na błaganie o litość a nie śmierć. - jęknął zawiedziony lecz w jego oczach widać było triumf.
Płomienie wokół jego rąk nabierały intensywności gdy uniósł ręce aby wreszcie dać kobiecie ostateczną ucieczkę od cierpienia. Zamknęła oczy gotowa na to co ją czeka a na jej poranione usta wkradł się błogi uśmieszek. Następnym co było to ogromny wybuch, światło i głosy a wśród nich dałaby sobie rękę uciąć, że usłyszała Chiko.
- Scrach! - poczuła silne dłonie wokół ramion.
Ktoś ewidentnie starał się ją uwolnić z krępujących ją więzów.
- Scrach zostań z nami! - niski głos wdarł się do jej czaszki gdzie pulsował zupełnie jak echo w pustej jaskini.
Znała ten głos i na pewno nie należał on do jej zmarłej siostry.
- Nie odpływaj do cholery! - kolejna fala bólu rozsadzająca jej głowę.
Uchyliła spuchnięte powieki aby kazać się zamknąć osobie, która nie pozwalała jej odejść w spokoju.
- Właśnie tak, patrz na mnie. - w jej niewielkim polu widzenia zobaczyła wściekle czerwone włosy i sterczące na wszystkie strony blond kosmyki.
Poczuła jak ktoś niesie ją jednak nie była w stanie stwierdzić gdzie. Każda złamana kość, każda rana cięta czy po oparzeniu dawała jej się we znaki zlewając się w jeden, potworny ból. Położyła ociężałą głowę na ramieniu osoby, która ja niosła i podniosła na nią wzrok. Jasna czupryna wokół wykrzywionej w grymasie twarzy wydawała się dziwnie znajoma jednak ciężko było jej to stwierdzić przez maskę na oczach mężczyzny. Wskazywała ona jednak na to, że jest on bohaterem.
Zbliżyli się do tłumu ludzi gdzie została położona na czymś zdecydowanie bardziej miękkim niż kamień na którym leżała przez ostatnie dni.
- Dziękuję bohaterze. - szepnęła patrząc na blondyna, który odprowadzał ja wzrokiem.
Nie będąc pewna czy ją usłyszał zamknęła oczy aby wreszcie pozwolić sobie stracić świadomość.
~
Ikamiko pierwszym co usłyszała były przytłumione głosy wokół i pikanie maszyn. Niewiele rozumiała ze słów zlewających się ze sobą. Jedyne co chciała to chwili ciszy ale chyba ludzie wokół niej nie planowali zamilknąć.
Naprawdę starała się otworzyć oczy lecz był to dla niej za duży wysiłek. Chcąc poruszyć rękami czy nogami nie była w stanie nic zrobić, jej ciało się jej nie słuchało. No tak, przecież jest tak słaba i bezsilna, że nawet nie może się ruszyć. Co pomyślałaby sobie o niej Chiko?
Ikamiko czuła jak łzy frustracji zbierają się pod jej ociężałymi powiekami i powoli spływają po skroniach. Czyjeś ciepłe dłonie otarły słone krople z jej skóry.
- Wszystko będzie dobrze. - usłyszała zapewnienie tuż obok swojego ucha.
Uspokoiła oddech i rozluźniła się aby oddać się w ramiona leczniczego snu.
-----
Siemka!
Trochę mnie tu nie było... Wybaczcie mi.
Zapraszam do czytania innych moich prac. Przyjmuję też zamówienia na one-shoty z BNHA i Haikyuu. Piszcie w wiadomościach prywatnych!
~ Wasza Airi
-----
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top