Dumna łza

Wieczorem stawiła się na patrolu po całym dniu leczenia się z kaca. Wyglądało na to, że Bakugou nie zamierzał jej wypominać nieodpowiedzialnego zachowania. Zaskoczył ja tym. Spodziewała się, że będzie to wykorzystywał żeby wyprowadzić ją z równowagi, co swoją drogą nie byłoby takie trudne.

Szła obok blondyna a słońce zdążyło już zupełnie zajść. Jedyne co rozpraszało mrok to latarnie uliczne i światła z okien w blokach. Chłodny wiatr omiótł ich sylwetki lecz na szczęście kostium dziewczyny był przygotowany na niższe temperatury. Arata naprawdę się spisał. Za to zastanawiała się jak wytrzymuję Katsuki, który miał odsłonięte ramiona.

- Dobrze widzisz w ciemności? - zapytał przerywając ciszę.

- Tak. - kiwnęła głową chociaż nie miała gwarancji, że to zobaczy.

Już miała coś dodać gdy do jej nozdrzy dotarł ostry swąd spalenizny. Przystanęła i uniosła głowę dobrze wyczuć kierunek, z którego dochodził zapach.

- Co jest? - mruknął rozglądając się uważnie na boki.

- Coś się pali. - stwierdziła po czym cicho kichnęła.

- Prowadź. - rozkazał a na jego dłoniach zaczęły pojawiać się eksplozje.

Nie lubiła słuchać innych ale w tym przypadku chyba nie miała wyjścia. Pobiegła przed siebie nie oglądając się a zmniejszony ruch na ulicy przyczynił się do tego, że była na miejscu dużo szybciej niż gdyby było to w za dni.

Zatrzymała się przed płonącym blokiem z którego unosiły się kłęby czarnego dymu a wokół stał tłum ludzi. Zaraz obok niej stanął Bakugou.

- Idę do środka. - powiedziała robiąc krok w kierunku budynku.

- Jak spłoniesz to nikomu nie pomożesz! - krzyknął do niej robiąc krok w jej stronę.

- Nie spłonę. - odpowiedziała z cwanym uśmiechem i wbiegła do środka.

Wkurwiony patrzył jak jej sylwetka znika wśród dymu i przysiągł sobie, że jeśli wyjdzie z tego cało to własnoręcznie ją zabije.

Wchodząc kliknęła przycisk umieszczony na swojej obroży i po chwili poczuła się dużo lepiej. Arata wbudował jej w kostium ochronę przeciwpożarową. Jej kostium dosłownie obudowywał się wokół niej i dodatkowo pokrywał się specjalną, niepalną substancją. Ten Fujiwara to był pieprzony geniusz.

Przemierzała kolejne piętra w poszukiwaniu ludzi, którzy nie zdążyli uciec. Na najniższych nikogo nie znalazła, dopiero na wyższych trafiła się pierwsza rodzina. Mężczyzna trzymał na rękach dziecko, które mogło mieć około dwóch lat a drugą ręką obejmował żonę.

- Wszystko będzie dobrze. - zapewniła zniekształconym głosem przez maskę ochronną.

Podeszła do nich i odebrała dziewczynkę z rąk ojca. Przytuliła ją do siebie i machnęła ręką aby poszli za nią. Starała się ich bezpiecznie przeprowadzić między płonącymi zgliszczami.

Wyprowadziła ich na zewnątrz gdzie Katsuki zajmował się ludźmi, którzy byli poszkodowani. Karetki też już przyjechały tak samo jak straż pożarna.

- Wracam tam. - powiedziała do blondyna oddając mu dziecko.

Kiwnął głową nie za bardzo wiedząc jak powinien trzymać zapłakaną dziewczynkę. Na szczęście problem sam się rozwiązał gdy jej matka ją od niego wzięła.

Ikamiko wyprowadziła tak jeszcze dwie rodziny starając się ułatwić pracę służbom ratunkowym. Z westchnięciem wyłączyła tryb przeciwpożarowy i poczochrała włosy ręką w czarnej rękawiczce.

- Znowu zrobiłaś coś bez mojego rozkazu! - krzyknął do niej zdenerwowany Bakugou.

- Ty byś tylko stał i czekał! - odparła z wyrzutem.

- Skąd miałem wiedzieć, że możesz bezpiecznie wejść do płonącego budynku?! - warknął stając tuż przed nią.

- Może byś mi tak czasami zaufał?! - wycedziła przez zaciśnięte zęby ze złości.

- Jak mam Ci niby ufać jak znamy się raptem dwa dni?! - skrzyżował ręce na piersi coraz bardziej wkurwiony.

- Tym bardziej powinno być Ci wszystko jedno! - krzyknęła podchodząc do niego jeszcze bliżej.

Patrzyli sobie w oczy stykając się ciałami i żadne nie miało w planach ustąpić.

- Kazano mi Cię pilnować. - powiedział mrużąc oczy. - Słuchaj się mnie. - dodał po czym odwrócił się na pięcie.

Mamrotała pod nosem przekleństwa gdy podbiegła do niej dziewczynka, którą uratowała jako pierwszą. Małe rączki objęły jej nogę na co delikatnie się uśmiechnęła i położyła dłoń na brązowych włosach dwulatki.

- Jak masz na imię? - zapytała kucając obok dziewczynki.

- Kumi! - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.

- Jak ślicznie. Ja jestem Scrach. - poczochrała małą po włoskach.

- Dziękuję, że mnie Pani uratowała. - powiedziała przytulając się do kobiety.

Wzruszona objęła drobne ciałko ledwo powstrzymując łzy. Właśnie dla takich chwil została bohaterem.

~

Nad ranem wróciła do domu i pierwsze co zrobiła to szybki prysznic. Umyta walnęła się na łóżko i dokładnie w tej pozycji zasnęła. Bieganie po mieście za złoczyńcami jest cholernie męczące.

Obudził ją telefon, który odbywał jakieś dzikie tańce na szafce nocnej. Z grymasem niezadowolenia przyłożyła komórkę do ucha.

- Halo?

- Ikami!

- Nori?

- Tak! Słyszałam, że jesteś w Musutafu.

- Tak jakoś wyszło.

- Co powiesz na jakiś wypad na kawę?

- Właśnie odsypiam nocny patrol. Ty nie masz dzisiaj?

- Mam wolne. Jak się spotkamy to o wszystkim Ci opowiem.

- Dobra. Po 15:00?

- Pasuje. Tam gdzie za czasów liceum?

- Tak.

- To do zobaczenia Ikami!

- Do zobaczenia, Nori.

Z westchnięciem opadła na poduszki i zerknęła na wyświetlacz telefonu sprawdzając która jest godzina. Dopiero 10:00 więc zamknęła oczy aby spać chociaż te cztery godziny.

Po południu miała wrażenie, że jest jeszcze bardziej zmęczona niż rankiem. Zwlekła się z łóżka i ubrała w czerwony sweter, czarne dżinsy i lekką kurtkę. Z lodówki wyjęła kartonik mleka i z telefonem oraz portfelem w kieszeni spodni, wyszła z mieszkania. Jej kozaki stukały o schody a echo rozchodziło się po korytarzach. Wyszła przed blok i szczelniej opatuliła się kurtką czując chłodny wiatr. Dopiła mleko i wyrzuciła kartonik do mijanego kosza.

Droga do kawiarni nie zajęła jej dużo czasu, znajdowała się ona stosunkowo blisko UA i za czasów licealnych często chodziła tutaj z przyjaciółką. Weszła do środka czując przyjemny zapach mielonych ziaren kawy, słodkich syropów i mleka. Zdjęła kurtkę i powiesiła ją na wieszaku przy wejściu po czym zajęła miejsce przy dwuosobowym stoliku.

Stukając paznokciami o blat patrzyła na drzwi czekając aż Noriko wejdzie do środka. Zawsze się spóźniała. W końcu doczekała się i do wnętrza weszła uśmiechnięta brunetka o brązowych oczach. Matsueda Noriko poznała Ikamiko w pierwszej klasie liceum. Pomimo chęci zostania bohaterkami ich pobudki do tego były zupełnie inne. Brunetka chciała nią zostać głównie dla sławy lecz nie przeszkadzało jej to w zaprzyjaźnieniu się z Shuryuno. Była od niej niewiele niższa a sposobem bycia również niewiele się od niej różniła.

- Ikami! - podeszła do niej i przytuliła się na przywitanie.

- Nori. - oddała uścisk po czym ponownie usiadła. - Jesteś w ciąży. - stwierdziła patrząc na zaokrąglony brzuszek brązowookiej.

- Tego to się nie spodziewałaś, co? - uniosła jedną brew i uśmiechnęła się zadziornie.

- Przecież Ty masz dopiero 21 lat. - przypomniała patrząc na nią z politowaniem.

- Nie wypominaj mi wieku, dobrze? Poza tym jesteś starsza. - odparła z triumfem w oczach.

- O całe 5 dni. - westchnęła siadając na krześle. - Dlaczego nic nie powiedziałaś? - skrzyżowała ręce na piersi.

- Zawsze były inne rzeczy do obgadania. - machnęła niedbale ręką siadając na przeciwko. - Piąty miesiąc, płeć nieznana, ojcem jest mój mąż. Pasuje? - parsknęła cicho widząc poirytowaną minę przyjaciółki.

- Tia. - burknęła z lekkim uśmiechem.

- To opowiadaj co tam u Ciebie. - złożyła ręce na blacie czekając na opowieści bohaterki.

- No co... Chodzę sobie na patrole z Bakugou, piję sake i śpię. - wzruszyła obojętnie ramionami.

- Chwila, chwila! - krzyknęła prostując się gwałtownie. - Z TYM Bakugou?! - upewniła się z coraz szerzej otwartymi oczami.

- Tak. - skinęła głową rozbawiona reakcją przyjaciółki.

- Ten Bakugou, którego podziwiałaś za dzieciaka i z powodu którego poszłaś do UA? - nadal nie dowierzała w to co mówi kobieta.

- No przecież mówię, że tak. - burknęła poddenerwowana.

- Niesamowite! - krzyknęła wstając.

Pozostali goście kawiarni karcąco się na nią spojrzeli ale ona nic sobie z tego nie robiła.

- Jaki on jest? - zapytała siadając.

- Cały czas mi rozkazuje. Wkurwia mnie. - odparła bez emocji. - Przysięgam, że kiedyś go tak podrapię, że własna matka go nie pozna. - dodała wysuwając pazury.

- À propos matek... - przerwała jej ostrożnie.

- Nie odzywa się do mnie. - mruknęła ze smutkiem w głosie.

- Przykro mi. - wyznała brunetka łapiąc ją za dłonie.

- Dałam jej znać, że wróciłam do Musutafu. Jak będzie chciała to zadzwoni. - wzruszyła ramionami lecz Noriko wiedziała, że cierpi.

- To co, zamawiamy? - zapytała brązowooka z lekkim uśmiechem.

Skinęła jej głową nie zaprzątając sobie głowy smutkami i postanowiła skupić się na tym co jest tu i teraz.

~

Wieczorem wróciła do domu i znowu ze złudną nadzieją kliknęła na przycisk przy telefonie stacjonarnym lecz jedyne co usłyszała to pisk i komunikat o braku wiadomości. Rozebrała się rzucając ubrania gdzie popadnie i weszła do łazienki aby wziąć długą, odprężająca kąpiel. Rana po gwoździu na jej nodze była coraz bardziej zagojona a wszelkie siniaki szybko zanikały. Dzięki DNA geparda w swoim ciele miała trochę lepszą regenerację niż przeciętny człowiek.

Bawiła się pianą ją otaczającą a myślami wróciła do swojej rodziny. Do matki, ojca i siostry. Ta ostatnia zawsze była dla niej wzorem, ucieleśnieniem jej marzeń i to w jej ślady zawsze chciała pójść. I udało jej się, została bohaterem. Uśmiechnęła się do siebie na tę myśl.

Widzisz Chiko, udało mi się. - powiedziała głośno odchylając głowę do tyłu. - Jesteś ze mnie dumna siostrzyczko? - zapytała a po jej policzku spłynęła samotna łza tęsknoty.

-----

Witam bardzo serdecznie.

Mam nadzieje, że się podobało.

Buziaki <33

~ Airi

-----

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top