Wisła, 20.11.2020
Constantin Schmid
20 listopada 2020
- Wstawaj Constantin - takimi słowami zostałem zbudzony.
- Jeszcze chwilka - wymamrotałem.
- A jak Ci powiem, że za 5 minut, musimy stawić się na śniadaniu? - zapytał Andreas.
Gwałtownie zerwałem się z łóżka, na co mój kolega zaśmiał się.
- Żartowałem, mamy dwadzieścia minut - uśmiechnął się i zniknął w drzwiach, prowadzących na balkon.
Przetarłem oczy i uświadomiłem sobie, gdzie jestem. No tak, Wisła. Dzisiaj kwalifikacje. Byłem nastawiony bardzo pozytywnie.
Ubrałem się i umyłem zęby, po czym zajrzałem na balkon. Wellinger typowo siedział na barierce i rozmawiał przez telefon. Domyśliłem się, z kim może prowadzić konwersacje, dlatego postanowiłem mu nie przeszkadzać. Wyszeptałem bezgłośnie, że idę na śniadanie.
Ruszyłem w stronę drzwi, a kiedy nacisnąłem na klamkę, usłyszałem głos Andiego, abym poczekał na niego.
Razem z blondynem zeszliśmy na stołówkę, gdzie znajdowało się sporo osób. Mimo wszystko razem z Wellingerem postawiliśmy na twarożek i tosty oraz kubek kawy. Usiedliśmy przy stole, gdzie siedział Markus i przywitaliśmy się z nim.
- Hej, gdzie są wszyscy? - spytałem i usiadłem do stolika.
- Karl w pokoju, a reszta nie wiem - odpowiedział Eisenbichler.
Podczas jedzenia rozmawialiśmy o nadchodzących kwalifikacjach, a w międzyczasie reszta chłopaków dołączyła do nas.
Przyszedł też trener, który ogłosił, że jedziemy na skocznie około piętnastej i mamy się nie oddalać z hotelu i uważać na siebie.
- Widzieliście te fanki przed hotelem? Pomimo wirusa przychodzą tu. To nieodpowiedzialne - zaczął Martin.
- Tak - westchnął Markus.
- Nic nie przebije wakacji - zaśmiał się Andreas.
- No tak, zawsze jesteś najbardziej obleganym skoczkiem - odpowiedział Karl.
- Czy to moja wina? - zaśmiał się znowu.
- Tak - odpowiedziałem, na co Andreas wystawił mi język.
- Byłem na chwilę przed śniadaniem przejść się, ale zręcznie je wyminąłem - dodał Martin.
- Dlatego lepiej nie mieć fanek jak ja - wtrącił Pius.
Przez dłuższą chwilę rozmawialiśmy jeszcze na temat fanek, po czym rozeszliśmy się.
Do pokoju dotarłem przed Andreasem, który po drodze postanowił sprawdzić, czy faktycznie na zewnątrz jest tak jak mówił Martin. Życzyłem mu tylko powodzenia i oddaliłem się.
Usiadłem na łóżku i chwyciłem mój telefon, ponieważ od wczorajszego przybycia do Polski, ani razu nie miałem go w rękach.
Instagram był pierwszą aplikacją, którą odwiedziłem. Powiadomienia napływały, a ja kliknąłem w jedno z nich.
Moje zdjęcie z kadrą. Zdecydowanie mi się podobało. Zauważyłem też, że napłynęło mi wielu obserwujących i chyba na to nie mogłem narzekać. To było całkiem miłe.
Teoretycznie do czasu pojechania na skocznie, nic nie robiliśmy.
Kiedy mieliśmy jechać na skocznie, najpierw zebraliśmy się przy recepcji. W końcu nasza cała drużyna stanęła w dwuszeregu, ale i lekkim odstępie. Po policzeniu, zdezynfekowaniu rąk i kazaniu trenera, mogliśmy iść do autokaru, który stał przed hotelem. Nikt się jednak nie spodziewał, że przed budynkiem będą stały jakieś osoby. Jednak zgodnie z zaleceniem trenera, nie patrząc na nie, nasza cała grupa przeszła do autokaru.
- Ciężkie życie - westchnął Markus, który opadł na miejsce obok mnie.
Ja zaś tylko zaśmiałem się i spojrzałem za okno. Cała droga pod skocznię była naprawdę krótka. Po wyjęciu bagaży i odebraniu wejściówki, którą każdy musi mieć, skierowaliśmy się w stronę domków. Nasz znajdował się najbliżej wyjścia, dlatego po kilkunastu minutach, wszyscy mogliśmy rozgrzać się. W moim przypadku padło na trucht między domkami. Dołączył do mnie Andreas, a później Severin. W międzyczasie obserwowałem inne nacje, które przybyły do wioski. Byłem przekonany, że wszystkie drużyny przyjechały na inaugurację, jednak jak później dowiedziałem się zabrakło Finów.
W końcu przebrani ruszyliśmy w stronę wyciągu. Wchodząc do poczekalni, niemalże natychmiastowo ogarnął mnie spokój. To właśnie tu musieliśmy porzucić swoje wszystkie smutki i zmartwienia, po to aby zasiadając na belkę, mieć czystą głowę.
Seria próbna poszła mi dobrze, lecz w kwalifikacjach liczyłem na wyższą pozycję. Wiedziałem, że jestem w stanie to osiągnąć. Ten sezon powinien być mój.
Przybiłem piątkę starszemu zawodnikowi ze Japonii, po czym ponownie skierowałem się w stronę wyciągu.
Kiedy wjechałem na górę, położyłem swoje narty w specjalnym miejscu i wszedłem do pokoju, gdzie mogłem się przygotować.
Przebrany, oczekiwałem na swój skok. Plastron z numerem 51 miałem dawno na sobie. Widząc, że Daniel i Robert, którzy skaczą przede mną, zaczęli się zbierać, sam to uczyniłem.
Zbiłem piątkę, z Karlem, który skakał jako przedostatni i wyszedłem na zewnątrz.
Oglądałem skoki moich przeciwników, aż w końcu sam zasiadłem na belce. Poprawiłem gogle i czekałem na możliwość startu. Kiedy trener machnął chorągiewką i zapaliło się zielone światełko, ruszyłem. Moje wybicie było solidne, a sam lot spokojny i długi. Jak się okazało później, wylądowałem na 118,5 m, co pozwoliło objąć mi całkiem w porządku lokatę. Przynajmniej jak na początek.
Z kwalifikacji wracałem, jako osiemnasty najlepszy skoczek. Tak, właśnie na to dokładnie pracowałem. Jeśli chodzi o ten dzień to nie było najgorzej. Jeśli chciałem osiągnąć sukces to moim celem było skakać podobnie i jeszcze lepiej przez cały sezon.
Po zakończeniu krótkiej imprezy, nadszedł czas na zdjęcia i wywiady. Robiłem to z przyjemnością, nawet jeśli musiałem mieć maseczkę i zachować odległość.
W autokarze podczas drogi powrotnej panowała przyjemna atmosfera.
Markus zajął trzecią lokatę, a Karl piątą. Reszcie chłopaków poszło również dobrze.
- Po kolacji, zapraszam do mnie na analizę wszystkiego. W razie czego fizjoterapeuci są dostępni dla was. Proszę nie szaleć, bo jutro konkurs drużynowy. Swoją drogą powiem, kto jutro wystartuje - odezwał się nasz trener, kiedy mieliśmy wysiadać z autokaru.
W pokoju hotelowym, odłożyłem swoje rzeczy i przebrałem się w nieco luźniejsze ubrania. Razem z Andreasem skierowaliśmy się na stołówkę, gdzie po kilku minutach mogliśmy zjeść tak bardzo upragnione jedzenie.
Po kolacji, nasza cała drużyna spotkała się w pokoju Horngachera.
- Trenerze! - wykrzyknął Markus - jakim cudem mieszka pan w takiej willi?
- Jak widzisz, wystarczy być mną - odpowiedział i poklepał się w pierś - usiądźcie w odstępie i zacznijmy to od ogłoszenia składu na jutrzejszy konkurs drużynowy. Karl, Markus, Pius i Constantin. Chłopaki jak na razie jesteście najsilniejsi i to właśnie w was widzę jutrzejszych zwycięzców.
Spojrzałem na Andreasa, który wykrzywił usta w słaby uśmiech. Czułem, że to go boli.
Po dogłębnych analizach z trenerem, mogliśmy w końcu opuścić jego pokój i zająć się sobą.
Moim celem był sen. Nic więcej nie chciałem jak położyć się spać.
Po krótkiej rozmowie z Andim i prysznicu, wsunąłem się pod zimną kołdrę i zamknąłem oczy.
Jutrzejszy konkurs drużynowy będzie nasz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top