Złe wiadomości cz. 1

~~ Używam w tym story angielskie imiona dla nowych postaci, niektóre z nich mają polskie tłumaczenie, dlatego przed zaczęciem czytania jeśli macie włączone automatyczne tłumaczenie w przeglądarce włączcie tekst oryginalny. Miłego czytania ;) ~~

Za kilka dni finały strefy football'u. Jednak wcale się nie cieszę, wciąż mam w głowie te słowa, które nie dawno usłyszałam przypadkowo od trenera. "Aby wygrać Julia nie może dojechać na mecz to skłoni Axela do przybiegnięcia do niej."

- Sky! Orientuj się! - usłyszałam słowa Jude'a

- Hę? - odwróciłam się w tym momencie piłka uderzyła mnie w brzuch. Wbrew pozorom wcale nie bolało, to musiało być tylko podanie.

- Sorka, ale jesteś dziś w jakimś innym świecie - Jude uśmiechnął się lekko ze wzrokiem pełnym troski.

- Spokojnie, nic mi nie jest. Przecież nie pierwszy raz oberwałam. - roześmiałam się. Spojrzałam na niego i znowu zapomniałam o całym świecie. Jude wydawał się też całkowicie zapomnieć o wszystkim.

- Hej zakochane gołąbki! Niedługo finały i mamy trening. - David i Joe do nas doszli.

Wtedy dopiero się zorientowałam jak na niego patrze. Niby minęło już te 5 lat, a i tak czuję jakbyśmy dopiero wczoraj wyjawili sobie...

- Już, spokojnie przecież jeszcze nikt nas nie pokonał. -powiedział Daniel

Oczywiście ktoś musiał mi przerwać piękne wspominki no cóż...

- Nie bądź taki pewny, że i z tymi będzie łatwo. Przypomnę ci, że w Kirkwood jest Axel. - uśmiechnęłam się.

- No tak. Twój braciak pewnie da nam popalić. - Herman przyjacielsko uderzył mnie w ramie.

Wreszcie wróciliśmy do trenowania. Głównie ćwiczyliśmy obronę i udoskonalaliśmy nasze techniki hitatsu. Ja nie czułam że muszę polepszyć jeszcze bardziej swoją, była wręcz idealna. Inni chyba byli tego samego zdania.

- Panno Evans, a czemu nie widziałem jeszcze, abyś dzisiaj ćwiczyła Atak żywiołów?

Czy ja się przesłyszałam? Momentalnie wszyscy odwrócili się w kierunku pochodzenia głosu. Nasz trener chyba po raz pierwszy od niepamiętnych czasów raczył osobiście obejrzeć trening, zamiast oglądać nas przez kamery. Normalnie święto lasu.

- Doczekam się odpowiedzi?

- Eemm... - popatrzyłam na chłopaków z nadzieją, że coś wymyślą. Nie chce mi się biegać karniaków, które mi grożą (co prawda przebiegnę je w mgnieniu oka, ale i tak to dodatkowy wysiłek, którego da się uniknąć). - Bo...

- Po prostu chciałem się najpierw rozgrzać, aby przy próbie obrony tak silnego strzału nie doznać kontuzji. - Odetchnęłam z ulgą. Nadeszło wybawienie. Chociaż może nie kompletne...

- To prawda że ta technika jest silna, ale z tego co zauważyłem Sky nie trenowała dziś żadnej ze swoich technik. - Spojrzał na mnie, a ja już dobrze wiedziałam co zaraz powie.

- Ile kółek? - Spytałam z nadzieją, że odpuści mi chociażby ze względu, że sama się o to spytałam.

- Oczywiście standardowo 20.

Na te słowa cała nadzieja o jakiejkolwiek uldze prysły jak bańka. Zaczęłam biec.

- Wy możecie już iść do szatni - powiedział do chłopaków licząc przebiegnięte kółka.

*****

Po jakichś 4 minutach (jestem najszybsza z dotąd spotkanych zawodników i najbardziej wytrzymała) skończyłam karniaki. Chciałam już iść do szatni, ale pan Dark mnie powstrzymał.

- Momencik, panno Evans. Jeszcze musisz przećwiczyć swoje techniki.

W tym momencie rozmyślałam tylko co mi strzeliło do głowy, aby zrobić sobie lżejszy trening. Cóż teraz za to płacę...

- Już idę... - udałam zmęczenie, żeby myślał, że pobiłam swój rekord czasu i pozwolił mi iść do domu.

- Już nie udawaj 4 minuty biegu to pikuś w porównaniu z tym co zrobiłaś niedawno na meczu.

Gdy to powiedział mimowolnie wróciłam pamięciom do tego momentu. Było 1:1. Wszyscy na boisku dawali z siebie 120%, dopóki pod koniec nie opadły im siły. Do końca zostały wtedy jakieś 20 minut. Każdy z naszej i przeciwnej drużyny ledwo trzymał się na nogach. Nagle ja odbieram piłkę przeciwnikowi i jakby to był zaledwie początek meczu gnam do przodu. Nikt nie potrafił mnie dogonić. kiedy byłam w polu karnym wykonałam Atak żywiołów (opis: podkręcenie piłki nogami tak, aby się kręciła, skok na nią, piłka "zapada się" pod ziemie, po chwili z niej wyskakuje kilka kroków dalej na sporą wysokość, potem trzeba wykonać ognio - wodne tornado i liczyć na to, że nie obronią ;). Jak na razie nikomu się to nie udało ) Kopnęłam piłkę z całej siły, zapewniając naszej drużynie zwycięstwo.

- Trenera się nie da oszukać na udawane zmęczenie.

- Gdybyś pracowała na treningu na pełnych obrotach już byś szła do domu. - No i co miałam powiedzieć? To była prawda. Mogłabym już być w drodze do domu.

- To co mam zrobić?

- Ja ci będę podawał piłki i mówił technikę jakiej masz użyć, a ty będziesz musiała nią trafić do bramki. Jak piłki się skończą to je pozbierasz i tak cały czas, aż uznam, że możesz iść.

Odetchnęłam ciężko i wzięłam się do działania.

*****

Powtórzyłam każdą swoją technike chyba ze sto razy, zanim pozwolił mi iść.

- Do widzenia trenerze. - powiedziałam wychodząc. O dziwo nie byłam zmęczona prawie wcale, chociaż w sumie to powinno być dla mnie już normalne, ale dalej się tego dziwię (zresztą tak jak inni). Wyszłam z budynku.

- Aż tak długo zajęło ci przebiegnięcie 20 kółek? Gdyby nie to, że cię bardzo dobrze znam to bym się nie dziwił, ale to do ciebie nie podobne. - Jude przez ten cały czas na mnie czekał, bo umówiliśmy się po treningu.

- Sorki, przebiegłam je w 4 minuty, ale potem musiałam ćwiczyć swoje techniki i dopiero teraz pozwolił mi iść. - przytuliłam go i pocałowałam w policzek.

- Dobra, przecież się nie gniewam - uśmiechnął się. - To jak najpierw do ciebie odstawić rzeczy z treningu i wziąć na jutro ubrania i idziemy do mnie, czy chcesz jeszcze gdzieś pójść?

- Wiesz co? Wzięła mnie ochota na watę cukrową.

Jude uśmiechnął się - Czy to znaczy, że chcesz iść do wesołego miasteczka?

Pokiwałam głową. - A przy okazji możemy iść na Mega łapę. (jeśli nie wiecie co to wpiszcie w wyszukiwarkę: łapa wesołe miasteczko i zobaczcie grafikę :x ) - gdy zobaczyłam minę Jude'a zrobiłam oczka szczeniaka.

- Nie musisz robić oczek szczeniaka, bo pójdziemy tam, ale na pewno chcesz iść na Mega łapę?

W pewnym momencie myślałam, że strach go obleciał, ale...

- Nie martw się, nie mam cykora, tylko po ostatnim razie mówiłaś, że już nigdy na nią nie pójdziesz. Tak szybko zmieniłaś zdanie?

- Skąd wiedziałeś o czym myślę i kiedy ja to mówiłam?

- Po twojej minie. Już tyle razy ją widziałem, że nie ma szans, abym źle ją zrozumiał. - uśmiechnął się. - A jeśli chodzi o drugie pytanie... To mówiłaś to przy schodzeniu i wytłumaczyłaś, że jak się rozkręciło to prawie wypadłaś, bo ktoś cię źle przypiął. - dodał

- Dobra, już pamiętam. To może chodźmy od razu odłożyć te rzeczy i pójdziemy do ciebie. Co ty na to?

- Okej. Tylko już myśl nad filmem jaki będziemy oglądać bo ostatnio szukanie fajnego filmu zajęło nam tyle czasu, że zanim znaleźliśmy to usnęliśmy.

Udaliśmy się w kierunku mojego domu.

*****

Miał to być spokojny wieczór z chłopakiem... Ale co to ktoś gnębi młodszych? O tak to nie będzie! (...) Oglądajcie (czytajcie) kolejny odcinek (rozdział) "Złe wiadomości cz. 2", ale będzie się działo!!

~~ hej, z racji tego, że wyszło to o wiele dłuższe niż się spodziewałam postanowiłam podzielić ten rozdział na kilka części. Jeszcze nie wiem na ile ( myślę, że będą max. 3 części tego rozdziału). Początek jest bardziej opisowy, ale w przyszłych częściach będzie zdecydowanie więcej akcji. ~~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top