Wybranek Kate

Wracam do domu. Postanowiłam iść obok rzeki. Na boisku Mark ćwiczył z jakimiś dzieciakami. Uroczo to wygląda. Byli dwaj chłopcy i jedna dziewczynka. Postanowiłam zostać chwilę i popatrzeć. Usiadłam na górce pod drzewem. Mark za każdym razem obronił strzały na bramkę. Nie ma się co dziwić w końcu jest od nich o dużo starszy. Chłopcy chyba się poddali albo obrazili bo nie chcieli już próbować. Ta dziewczynka się jednak nie poddawała. Wyglądała trochę jak Julia, ale miała charakter taki jak... Taki jak ja?! Przypomniała mi, aż pierwszą klasę podstawówki...

#flashback#

- Mamoo... A to długo będzie trwało? Nudzi mi się...
- Sky patrz, tam są jacyś chłopcy. Wyglądają na tak energicznych jak ty. Może idź się zakolegój, pogadajcie sobie i aż tak nudzić ci się nie będzie.
- No dobra... Ale wolałabym pograć w piłkę... - trochę zmarnowana podeszłam do nich.
- Cześć jestem Sky, a wy? - uśmiechnęłam się miło.
- Cześć jestem Jude, a to David.
- Bawimy się w coś? - David podekscytowany spojrzał na nas.
- Możemy zagrać w berka. - zasugerowałam. Nie będę biec z moją pełną szybkością, żeby się nie zmęczyć.
- Dobry pomysł, skoro ty wymyśliłaś to ty gonisz.
- To lepiej zacznijcie uciekać. - policzyłam do pięciu i zaczęłam ich gonić. W dwie sekundy dogoniłam Davida, który dość szybko złapał Jude'a. A Jude próbował złapać mnie.
- Ha! ha! ha! Nie złapiesz mnie! Woo...!
- prawie wpadłam na jakiegoś pana, który niósł karton z piłkami i różnymi rzeczami sportowymi. Prawie, bo gdybym nie wywaliła się specjalnie by zahamować to by się to skończyło zderzeniem. Chłopacy do mnie przybiegli. Łącznie z tym panem zaczęli się pytać "nic ci nie jest?", a ja patrząc na ich miny wybuchłam śmiechem. Spojrzałam na chłopaków.

- Czy wy nigdy nie uprawialiście sportu? Tam nom stop się wywalasz.
- znowu się zaśmiałam. Pan na mnie spojrzał i zaproponował naszym rodzicom, że te dzieci co chcą mogą iść z nim na boisko szkolne pograć w piłkę. Włącznie ze mną zebrała się cała jedenastka. Ten pan zaprowadził nas na boisko gdzie trenowały starsze dzieci.
- Trenerze, co to są za dzieciaki? - spytał jeden z nich. A więc ten pan jest trenerem, interesujące...
- Dzisiaj zrobimy luźniejszy trening. Rozegramy mecz. Drużyny będą mieszane. - w tym momencie jakiś chłopak przerwał "trenerowi".
- Ale to przecież bachory!! Nie będziemy z nimi grać! - "trener" coś chciał mu odpowiedzieć, ale moja duma wzięła górę.
- Wiesz co? Założę się, że te... Jak nas nazwałeś? BACHORY z wami wygrają.
- Pff... W takim razie szybko przegrasz ten zakład. - ten gościu był pewny siebie, nawet za pewny...
- Dobra! Kto pierwszy strzeli trzy bramki wygrywa. Jeśli wygramy odszczekasz to co o nas powiedziałeś, a jeśli przegramy to... Nie będziemy już wam zawracać głów i sobie stąd pójdziemy.
- Zgoda. - uścisnęliśmy sobie dłonie i rozeszliśmy się do swoich drużyn.
Ja zajęłam moją standardową pozycję. Podeszłam do bramkarza.
- Znasz jakąś technikę hissatsu?
- Technikę czego?
- Okay, czyli nie znasz. - odeszłam od niego i poszłam z powrotem na swoją pozycję. Czyli jeszcze będzie trzeba pomagać bramkarzowi, świetnie... Dla mnie to w sumie nie problem, ale tak jakby sama na jedenastu? To trochę problem. Zaczynamy my. David podał do Jude'a i starsi przejęli piłkę wślizgiem.
- Nie tak prędko!! - krzyknęłam i odebrałam im piłkę.
- Szybkość błyskawicy! - przebiegłam omijając trzech i uniknęłam wślizgu. Byłam już prawie w polu karnym kiedy w czwórkę mnie okrążyli. Szybko oszacowałam czy dam radę ich przeskoczyć jeśli piłka gdzieś "zniknie". Wykonałam Atak Żywiołów ( bez podkręcenia, bo tego ulepszenia nauczył mnie o wiele później Rey Dark).
- Skalna Tarcza! - nie zdążyłam się przyjrzeć technice bo gdy tylko piłka się z nią zetknęła od razu się przebiła.
"Trener"odkąd zaczęliśmy cały czas wpatrywał się w moje ruchy.
Wygraliśmy 3:0. Teraz tylko czekam aż będzie musiał odszczekać swoje słowa. W międzyczasie skręciłam sobie kostkę, ale to nic. Trener był pod wrażeniem, że pomimo urazu nie straciłam tępa.

*****

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Kate.
- O cześć Sky. - uśmiechnęła się. - Też lubisz przyjść pooglądać jak Mark trenuje dzieci? - usiadła obok mnie.
- Tak właściwie to tylko tędy przechodziłam i stwierdziłam, że trochę pooglądam.
- Jest strasznie słodki gdy ich trenuje, nie sądzisz? Tylko mu tego nie mów.
- jej ton w ułamek sekundy się zmienił. Czy to możliwe?
- Czekaj... Czy ty chcesz powiedzieć, że... Się w nim zakochałaś? - może źle, że powiedziałam to tak prosto z mostu... Na jej twarzy pojawił się jak ja to nazywam "rumieniec zawstydzaniec".
- Obiecujesz, że nikomu tego nie powiesz?
- Obiecuje.
- Tak, zakochałam się w nim już w piątej klasie... - spojrzała na trawę.
- Nie musisz się przede mną wstydzić swoich uczuć. - uśmiechnęłam się najmilej jak potrafiłam.
- Dobrze, ale... Mam wrażenie, że on woli inną...
- Nie masz się czym przejmować. Znam Marka na wylot i wiem, że jak na razie nie patrzy na żadną inną dziewczynę inaczej. Musisz po prostu w siebie uwierzyć, a może kiedyś... - tak Sky dajesz dobre rady odnośnie uczuć, a sama się bałaś zrobić pierwszy krok w swojej sprawie, po prostu as.
- Od jak dawna znasz Marka?
- Tak właściwie to nawet nie wiem... Na jakimś zjeździe rodzinnym jak byliśmy mali dowiedzieliśmy się o swoim istnieniu...
- Ach... A myślałam, że to tylko zbierzność nazwisk.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, potem musiałam już wracać.
Pożegnałam się z Kate i poszłam w kierunku domu.

Dni mijały mi strasznie szybko. W szkole chodzą pogłoski, że klub piłkarski zostanie poddany jakiejś "próbie" nie słyszałam na czym by ona miała polegać, ale miałam przeczucie, że mnie się też będzie ona tyczyła i nie bardzo mi się spodoba. Oglądajcie (czytajcie) kolejny odcinek (rozdział) "Przeszłość wraca", ale będzie się działo!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top