Koniec? A może początek?
Wygraliśmy walkowerem. Czuję się winna. W końcu wiedziałam, że Axel nie przyjdzie, a oni na niego czekali.
Byłam już u Julii. Lekarze mówią, że jej stan jest stabilny, ale nie wiadomo kiedy się obudzi ze śpiączki. Ojciec Axela miał nocny dyżur, więc nie mógł nas podwieźć do domów. Szłam z Axelem na pieszo.
- Gdybym nie grał/a w piłkę nic by się nie stało. - powiedzieliśmy nagle równocześnie.
- No patrz, ale mamy zgranie. Nawet wyrzuty sumienia takie same. - próbowałam jakoś poprawić mu humor, pomimo że wiedziałam, że teraz nic nie jest w stanie tego zrobić. Chociaż w sumie dojrzałam jakiś cień uśmiechu.
- No w końcu jesteśmy bliźniakami, no nie? - Sukces! Poprawiłam mu chociaż odrobinę humor.
- No tak. Bliźniaki podbijają świat!
- Wariatka...
- Może i wariatka, ale udało mi się poprawić ci humor. - zastanawiam się czy mu nie powiedzieć, że rezygnuję z piłki i się przepisuję, ale nie chcę psuć atmosfery, którą przed chwilą utworzyłam.
- Wiesz co? - głos Axela wyrwał mnie z myśli.
- Nie wiem co. Jeszcze czytać w myślach się nie nauczyłam. - zaśmiałam się na co mój blondynek mi zawtórował.
- Zanim przyszłaś obiecałem coś Julii...
- Co takiego?
- Że dopóki się nie obudzi nie będę grać w piłkę. - dobra teraz to nie może być zbieg okoliczności, że akurat jak o tym myślałam on poruszył ten temat. To już podchodzi pod telepatię.
- Śmiesznie, bo akurat się zastanawiałam nad tym czy ci nie powiedzieć, że odchodzę z drużyny i mam nadzieję, że rodzice się zgodzą mnie przenieść do innej szkoły.
- Ej to już podchodzi pod telepatię. - no i powiedzcie mi, że on mi nie czyta w myślach.
- A do której szkoły chcesz się przenieść?
- Jeszcze nie wiem. - chwilę się zastanowiłam i dodałam. - Chyba do takiej co nie jest związana z piłką i najlepiej, aby nie miała klubu piłkarskiego. Chociaż jak tak myślę to chyba takiej nie ma.
- Zawsze możesz mieć indywidualny tok nauczania, jeśli nie znajdziesz takiej szkoły jak chcesz.
- No niby tak...
- Ale...
- Ale wiesz przecież, że nie lubię zostawać sama na 10 minut, a co dopiero na kilka godzin sam na sam z nauczycielką lub nauczycielem przecież ja szału dostanę. - zaczęliśmy się śmiać.
- No cóż, ja jak na razie nie planuję się przenosić.
Rozmawialiśmy o różnych rzeczach po drodze. Nigdy nam nie zabrakło tematów do rozmów i teraz było tak samo. Nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już pod moim domem.
- Wchodzisz na moment? - pokazałam kciukiem mój dom.
- Wiesz, co? Zawsze chętnie, ale się już ściemnia.
- A ok, to do zobaczenia. - przytuliliśmy się na pożegnanie. I rozeszliśmy się w swoje strony.
*****
- Mamo, tato wróciłam! - tak, dokładnie już od progu muszą wiedzieć, że przyszłam.
- Sky, możesz przyjść mi pomóc do kuchni?
- Już idę mamo!
Poszłam do kuchni. Zobaczyłam pokrojoną cebulę, pieczarki, ogórek, paprykę... I już wiedziałam, że będzie pizza na kolację.
- Co mam robić?
- Zetrzyj ser, poszukaj czosnek i majonez na sos czosnkowy, oliwek, oregano, pepperoni, w spiżarni.
Przyniosłam wszystko o co mnie prosiła i ztarłam ser do miski. W tym czasie ona obrała czosnek, przygotowała składniki do położenia na pizzy.
- Zrobisz ten twój dobry sos czosnkowy? - nie lubię się chwalić, ale odkąd postanowiłam zacząć uczyć się sztuki kulinarnej robię najlepszy sos w okolicy.
- Jasne. - zabrałam się do roboty.
- A gdzie tata? - spytałam dodając majonezu do konsystencji.
- Musiał gdzieś pojechać na chwilę zaraz wróci. - okej, jeśli nie powiem tego teraz to już nigdy się nato nie zbiorę.
- Bo... Chciałam was poprosić...
- Tak skarbię?
- O przeniesienie do innej szkoły. Najlepiej takiej mało związanej z piłką nożną.
- A dlaczego? - trzeba szybko wymyślić powód... Albo w sumie powiem krótszą prawdę...
- Bo chce opuścić klub piłkarski i nie chce, aby mnie chłopacy namawiali do ponownego dołączenia, a jeśli zmienię szkołę nie przyjdą mnie namawiać, aby mi siary nie narobić. Znam ich i wiem, że tak zrobią.
- Rozumiem, że przez wypadek Julii możesz zniechęcić się do piłki, ale przecież kochałaś ten sport.
- To jest tylko moja prośba, którą można bardzo łatwo spełnić. - wkraczają do akcji oczka szczeniaczka.
- No dobrze... Tata raczej też nie będzie miał z tym problemu, ale do jakiej szkoły chcesz iść? Wszystkie szkoły w mieście mają klub piłkarski. Nawet Raimon ma coś ala to. - Raimon? Nigdy nie słyszałam, aby takie gimnazjum brało udział w strefie footballu. Ale i tak nazwa tej szkoły coś mi mówi...
Spojrzałam przez otwarte drzwi do salonu na kominek, na którym stało zdjęcie dziadka obok zdjęcia rodzinnego. No tak! Przecież Mark chodzi do Raimon! To stąd kojarzę tą szkołę.
- Niech zgadne do tego "ala klubu" chodzi Mark, mam rację?
- Tak, przecież u was to rodzinne...
*DING DONG* Tata przyszedł!
- Idę otworzyć.
*****
Długo zajęło nam, aby dobrać szkołę, która będzie mi pasowała. Aż w końcu rodzice wpadli na pomysł, żebym miała indywidualny tok nauczania. Na początku nie byłam przekonana, ale fakt, że będę mogła wstawać o 8:50 (lekcje na 9 i nauczyciel przychodzi do mnie) był w stanie mnie na to skusić.
Moi rodzice szybko znaleźli mi nauczyciela. Jutro miałam iść do szkoły dać wszystkie papiery o wypisaniu...
Wszystko szło po mojej myśli. Jednak coś jeszcze miało mieć większy wpływ na moje życie... Oglądajcie (czytajcie) kolejny odcinek (rozdział) "Wielkie zmiany", ale będzie się działo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top