❤
Mam na imię Olivia.
Mam 18 lat i nie chodzę do szkoły, ponieważ nie lubię ludzi tak jak oni mnie.
Jestem dzieckiem bólu.
Dlaczego?
Może dlatego że nikt nigdy mnie nie...
K.o.c.h.a.ł.
Nie wiem dlaczego, lecz nigdy nie było mi z tego powodu przykro.
Pogodziłam się z tym, że los mnie nie uznał za istotę zdolną do szczęścia.
Chociaż mam takie życie lubię je.
Nie chce nawet umierać, ale tne sie.
Nie wiem po co skoro nie cierpię, a chociaż tak mi się zdaje...
Dzień jak codzień.
Wstaję i od rana stoję przy oknie.
Lubię tam patrzeć.
Widzę ludzi co prawda oni mnie też, ale ich zdaniem jestem dziwna i głupia.
Nie przejmuje się tym tylko jeszcze żyje...
Nieważne jaka pogoda ja stoję i wpatruję się w widok za oknem.
Wszystko umiem rozwiązać,
Patrzę i widzę co komu dolega.
Ludzie chociaż próbują nigdy tak naprawdę nie będą szczęśliwi.
Dlaczego?
Ponieważ od zawsze ludzie mają dużo, ale chcą więcej.
Wierzą w to, że będzie lepiej.
Ja w to już nie wierzę...niestety...
Nigdy nie wierzyłam i sądzę, że nie uwierzę.
Mam słabo ale nie tracę wiary w innych ale straciłam ją w siebie.
Nie mam pasji, ani przyjaciół.
Mam tylko te okno.
Wolę ciemność od jasności,
Ponieważ czarny przedstawia mnie.
Moje marne życie i całą mnie.
Kocham jedynie te okno i wszystko co jest czarne.
Czarny to kolor różności,
A także ciemności.
Może być to on ciemny,
Dlatego też nie potrzebny.
Jednak może być jasny
Z innej strony.
Może być drogą pomocy,
Drogą powrotną
Ze złego dnia.
Nawet mam wyjaśnienie tej barwy:
C- początek
Z-zwroty
A-agresja
R-różność
N-nieszczęście
Y-koniec
Od zawsze rodzice się nademną znęcali.
Nie wytrzywałam tego i uciekłam z domu, ale nie płakałam.
Nie chodzi mi o to, że jestem twarda, bo nie chcę taka być, ale nie mam łez.
Nie umiem płakać.
Od otrzymania pełnoletności zamknęłam się w pokoju.
Nikomu to nie przeszkadzało, a nawet nikt tego nie zauważył.
Cieszę się że mam cicho i spokojnie.
Rodziców całymi dniami nie ma w domu, więc można powiedzieć że mieszkam sama.
Tym razem zobaczyłam deszcz.
Ten taniec kropel to jak dla mnie najgorsza pogoda.
W niej jak we mgle mało widać.
Nie było ludzi za wiele ale zobaczyłam chłopaka na oko w moim wieku.
Mieszka naprzeciwko mnie.
Zawsze się uśmiecha i teraz też był uśmiechnięty.
Nazywa się Leo Devries.
Kocha życie.
Próbował być miły, ale go odtrącałam.
Zawsze uciekam jak na niego spojrzę.
Coś się we mnie łamie jak na niego spojrzę.
Od razu zasłoniłam zasłonki i poszłam do szafki.
Z niej wyjęłam żyletkę i zaczęłam to robić...
Jedna kreska za to, że uciekam...
Druga, ponieważ nie mam po co żyć
Trzecia, bo nie umiem płakać i żyć.
Czwarta za los, który mnie nie lubi
Piąta za ludzi tych sztucznych
Szósta za to iż nie umiem kochać i nikt nigdy mnie nie kochał.
Bym to kontynuowała, lecz usłyszałam walenie do drzwi.
Nie wiedziałam kto to mógł być, bo rodziców nie ma, a gdyby byli wyważyli by te drzwi.
Odłożyłam żyletkę i opadłam na łóżko.
Chciałam zasnąć i, aby wszystko ucichło, ale tak się nie stało.
Ktoś ciągle walił i krzyczał:
-Otwórz! Proszę! Chcę Ci pomóc! To ja.....Leo....
T
o nie mógł być on...NIE...
Potem zaczął rapować, a ja płakałam, bo pierwszy raz w życiu czułam się bez silna.
On jest jedyną rzeczą od której uciekam, a teraz nie mogę.
Dlaczego uciekłam? Nie wiem...może ja...go...lubię?
NIE LUBIĘ całego świata i mogę mu to wykrzyczeć, ale jemu nie mogę...
Nie wiem sama czemu, lecz tak jest...
Nic nie robiłam tylko siedziałam i słuchałam jego cudownego głosu.
On rapował i specjalnie zatrzymywał się przy miejscach gdzie się rapuje abym mogła zaśpiewać.
Ja wzięłam gitarę, zamknęłam oczy i śpiewałam.
Czułam tą piosenkę.
Ona zamieszkała u mnie.
Po skończonym utworze była chwila ciszy po czym ka wstałAm i podążyłam w stronę drzwi.
Nie wiedziałam czy dobrze robię ale pierwszy raz od nie wiem jakiego czasu otworzyłam
Po skończonym utworze była chwila ciszy po czym ka wstałAm i podążyłam w stronę drzwi.
Nie wiedziałam czy dobrze robię ale pierwszy raz od nie wiem jakiego czasu otworzyłam je.
I się schowałam.
Ja głupia znów uciekłam.
Pomagało mi to zawsze, ale tym razem źle się czułam z tym, że uciekłam od dobra.
"Może ludzie nie są tacy źli?"-pomyślałam.
Nie! Przecież są! Głupia ja!
Powinno się słuchać siebie, a nie innych i wewnętrznych głosów.
-Liv?-zaczął rozmowę Leo
-Czego chcesz?-powiedziałam sucho.
-Muszę Ci coś powiedzieć...-jakał się więc chyba chodziło o coś ważnego.
-Dawaj-krzyknęłam
-Powiem, ale ty usiądź tu koło mnie-nalegał.
-NIE! Jak czegoś chcesz to mów!-zdenerwowałam się.
-ja....ciebie...
-No wyduś to z siebie!
-Kocham Cię-wrzasnął
Łał...
Tego się nie spodziewałam...
Nie wiedziałam co powiedzieć...
Po dwuch słowach załamał mi się świat, a ja powoli spadałam w wielką dziurę...
-Przepraszam nie powinienem... - przepraszał
-Nie... To ja przepraszam.
Pierwszy raz to słyszę...- odparłam i usiadłam koło niego.
-Liv-spojrzał mi prosto w oczy, a ja jemu.
Zobaczyłam tam coś innego czego nie znałam, czyli...miłość.
C
zy to możliwe, że on to powiedział naprawdę?
-Czy zostaniesz moją księżniczka?-zapytał
-
Leo ja...nie umiem...-popłakałam się.-Ja się tne...
Pokazałam mu rany i brudną od krwi rękę.
Pierszy raz w życiu i
To przy facecie.
Ale jestem dziwna.
-To pozwól że cię nauczę-mruknął i pocałował mnie w policzek.
Potem popatrzył na rany poprosił o bandarze a ja dziwnie szybko mu pozwoliłam się mną zaopiekować.
Jeszcze nigdy nikt się mną nie zajmował.
Po tej niespodziance znów popatrzyłam się na niego ale tym razem inna ja.
Byłam inną osobą.
Druga ja kocha ryzyko i
...Leo...
-Leo ja...ko...cham Cię...-wyjakałam.
Po czy się pocałowaliśmy.
-Jesteś moją księżniczką pozwól że będę twoim księciem-zaproponował.
-Oczywiście-zgodziłam się.
Po pocałunku przebrałam się.
I
wyszliśmy, bo mój CHŁOPAK miał niespodziankę.
Była nią deska.
Nauczył mnie jeździć.
Była mega frajda i szybko się nauczyłam.
Do rana jeździliśmy i się ścigaliśmy.
Nie dałam mu fory.
Życie jest piękne gdy znajdziesz kogoś kto je ubarwi.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Mam nadzieję że się podoba mój pierwszy One Shot.
Pisać więcej takich?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top