VII
-Grabarz będzie miał żniwa. -powiedział Faraday
-Ty będziesz pierwszy. -westchnęłam
-Niby czemu?
-Bo znając ciebie, twoja głupota osiągnie maksimum i sam się zabijesz.
-Uważaj żebym przez przypadek nie zastrzelił Ciebie.
-Kto by pomyślał, że przyjedziemy tu z daleka, a to miasto podwinie ogon i zostawi nas na pewną śmierć. -powiedział Goodnight
-Ludzie umierali z bardziej błahych powodów. -powiedział Horne
-Nadchodzi armia. -powiedziałam z lekkim rozbawieniem widząc rolników z widłami
-Przynieśli widły. Może jednak mamy szanse. -powiedział z sarkazmem Faraday
-Panie powstrzymaj mój cięty język. -powiedział Horne
Zaśmiałam się na te słowa, ale zaraz się uspokoiłam.
Usiadłam na płocie i przyglądałam się jak Goodnight PRÓBUJE nauczyć rolników strzelać.
-Ognia! -krzyknął
Strzelili, a trafiło? Zero. Jednego nawet odrzuciło do tyłu.
-Jezus łzę uronił. -powiedział Faraday -Statystycznie powinni jednak w coś trafić.
-Powietrze się liczy? -zapytałam
-Ładuj broń! -krzyknął Goodnight
-To się nie uda. -powiedziałam kładąc się na trawie
-Też tak myślę. -powiedział Faraday
Cel i ognia! Znowu nic.
-Jak można mieć tak słabego cela? -zapytałam
-Kto cię strzelać nauczył? -zapytał mnie Sam
-Brat. Od zawsze lubił takie zabawki.
-To jest wyczyn, żeby tylu ludzi nie trafiło. I to dwa razy. -powiedział Goodnight -Widzę tu same trupy. Cel trzeba nienawidzić! Nienawiść! Więcej agresji!
-Muszą mieć wzorzec. Pokaż im. W końcu jesteś Goodnight. Jesteś? -zapytał Faraday podając mu sztrzelbe
-Trafię w worek, ale nie chcę marnować amunicji. -bronił się
-23 zabitych. Jeden z najlepszych strzelców wyborowych. Okrzyknięty "Aniołem Śmierci". Róbcie to, co on. Jest legendą, lub tym co z niej zostało. -dodał ciszej Faraday i przekazał mu strzelbę
Goodnight wziął strzelbę od Faraday'a i wycelował w kukły. Strzelał dopóki głowa kukły nie odleciała. Oddał broń Faraday'owi i odszedł.
-A nie mówiłem. Teraz do domu polerować broń. Może się wystraszą błysku. -powiedział i podszedł do nas.
-No nieźle. -skomentowałam
***
Teraz siedzimy na koniach i rozmawiamy o naszej niespodziance na Bogue'a.
-Może się udać. Wpadną w to.
-Uda się jak trafią w stodołę z 10 kroków. -powiedział Goodnight
-Kilka niespodzianek dobrze zrobi. -powiedział Billy
-Kilka to za mało. -powiedział Sam
-To miasto to trumna.
-To mieszanina elementów. Emanuję gorącem. Jak Sodoma i Gomora. -powiedział Horne
Wszyscy spojrzeli na niego dziwnie.
-A ty co myślisz? -zapytał Vasquez Faraday'a
-Przypomina mi to historię jednego gościa. Wypadł z 5 piętra. Kiedy spadał ludzie na każdym piętrze słyszeli jego krzyk: "Puki co, jest nieźle!"
Zaśmiałam się pod nosem.
-Ale niestety już nie żyje.
Ten człowiek mnie rozbraja.
-Czy zapracowałem już na konia, Sam? -zapytał Faraday
-Puki co, jest nieźle. -powiedział Chisolm -Jedziemy po amunicje.
CDN...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top