I

Jesteśmy teraz z ojcem w kościele. Jak zawsze ludzie się kłócą. Czy nikt naprawdę nie myśli podobnie do mnie? Siedzę cicho, bo i tak nikt mnie nie posłucha. Nie ma to jak drzeć ryja w kościele. Życie. Mogę już iść? Mam dużo ciekawsze zajęcia niż siedzenie i słuchanie jak faceci drą mordę. Z moich zatłoczonych myśli wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Bogue. Facet zaczyna mnie już wkurzać. Nie dość, że zabiera nam ziemię to jeszcze zabija niewinnych ludzi. Do kościoła wszedł on i jego gang od siedmiu boleści. W ręce miał jakiś słoik. Wszyscy siedzą cicho. Boją się. Tylko ja mam wszystko gdzieś i bawię się palcami. Zaczął stukać palcem w słoik. 

-To jest to co kochacie. Gotowi jesteście za to zginąć. Wasze dzieci i wnuki będą na tym harować i to ich zniszczy. Popatrz na mnie chłopcze. -zwrócił się do Anthony'ego -dziesięcioletniego chłopaka. -Podejdź. -Tony niepewnie wstał i podszedł do Bogue'a -Przyjechałem tu po złoto. Ten kraj dawno zrównał demokracje z kapitalizmem, a kapitalizm z Bogiem. Stoicie nie tylko na drodze postępu i kapitału. Stoicie na drodze Boga! 

Ten człowiek nie ma pojęcia co to jest Bóg, a o nim gada jak jakiś pastor.

-I po co? Z chwilą kiedy tu przyjechałem ta ziemia zamieniła się w piach. Za ten piach dam każdemu 20 dolarów. 

Ludzie zaczęli się oburzać. Nie dziwię im się, cena jest 3 razy wyższa. Ale czego można się spodziewać po Bogue. 

-To kradzież.

-Więcej nie będzie. Za to taniej tak. 

Jego ludzie zaczęli strzelać w dach, a do kościoła weszła reszta ich gromadki. Ludzie zaczęli pośpiesznie opuszczać kościół. Podpalili kościół. Dranie. Ojciec stał blisko jednego z tych typów. I to było złe, zaczęli go bić i kopać. Gdyby nie ręka Pani Frankel podbiegła bym i ich wszystkich wystrzelała. 

-Wrócę tu za trzy tygodnie.

Matt, mąż Emmy, podbiegł do mojego ojca, aby mu pomóc. 

-Co z pana za człowiek? -będzie strzelanina -Co oni panu zrobili?! Po co to? Dla ziemi?!

Bogue wyciągnął rewolwer i strzelił prosto w serce Matta. Zaczęła się strzelanina. Poległa jedna kobieta i kilku mężczyzn w tym mój ojciec. Padłam na kolana przy ciele taty. Dzisiaj jest najgorszy dzień w moim życiu. Straciłam ojca. Normalnie skacze po sam sufit. Zapłacisz mi za to Bogue! Wstałam i zagwizdałam. Po chwili przy mnie pojawił się Mustang. Przytuliłam konia i wsiadłam na jego grzbiet. Muszę trochę odreagować. 

CDN...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top