#1
Powoli otwierałam oczy aby dostosować się do światła, słyszałam coraz wyraźniejsze głosy a moje ciało coraz bardziej mnie bolało. Usłyszałam zdanie - ona się budzi, zawołajcie lekarza. Nie było to zdanie w języku koreańskim, a przynajmniej miałam tak mi się wydawało. Gdy moje oczy dostosowały się do światła zobaczyłam dwie pielęgniarki, mężczyznę w białym kitlu i... Moją mamę? Przecież ja ją zabiłam, ona nie żyje! Zaczęłam się szarpać a pielęgniarka podała mi coś w strzykawce. Po chwili uspokoiłam się a moja twarz wyrażała wielki znak zapytania.
- Obudziłaś się, tyle czekałam, tęskniłam za tobą Chichi.
- Gdzie jest Yoongi?! matka nie żyje, byłam w poprawczaku... Gdzie bangntani? Gdzie Wonho? I cała reszta?
- Doktorze o czym ona mówi?
- Była w śpiączce, mógł to być sen, a raczej napewno był, być może był realny i teraz ma wrażenie że to się stało.
- Kochanie, to ja twoja mama. Nie pamiętasz? Potrącił cię tir, teraz obudziłaś się ze śpiączki a to o co pytałaś to musiał być sen...
- C-co? Nie... To nie możliwe, chce zobaczyć Yoongiego, Taehyunga Jungooka i całą resztę. Przecież Suga mnie kocha, ja go też.
- Córeczko, jesteśmy w Niemczech, nie w Korei, wszystko się ułoży i będzie tak jak kiedyś.
- No nie może być prawda, to sen prawda? Ja mam 17 lat i nazywam się ChiChi prawda?
- Nie... Ty masz 19 lat.
- Przepraszam ale chce być sama
Nie mogłam w to uwierzyć, nie chciałam nawet wierzyć i mam nadzieję że to tylko głupi sen i wrócę do Yoongiego. Musiałam coś sprawdzić. - nie ma blizn na nadgarstach ani na nodze czyli to prawda, to był sen. W mojej głowie pojawiały się wydarzenia ze snu, były one nie wyraźnie a za każdym razem były mniej widoczne. Nie chciałam zapominać i nie zapomnę.
---------------
💜 💙 💚 💛 🧡 ❤️
Zdziwieni?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top