Rozdział 9
Nick
Sobota. Dzień, a raczej noc, gdy pierwszy raz dostałem tak dobitnego kosza, że dziewczyna przede mną uciekła.
Ale znajdę ją, zrobię to.
Przyszedł dzień, gdy w końcu ja z Susie, będziemy już oficjalnie mieszkać z mamą i jej nowym mężem. To wcale nie ucieczka od ojca alkoholika, który ma napady złości. Wcale.
Mamie udało się kupić dom całkiem niedaleko, bym mógł zaglądać do babci, która tam została.
Jest ranek, dosłownie bo jest 6 rano. Ledwo żyje po tej nocy, a tajemnicza dziewczyna nękała mnie we śnie. Teraz naprawdę muszę ją znaleźć. Gdy zamykam oczy widzę ją, piękną i zadziorną.
Ale trzeba wrócić do rzeczywistości. Pora zacząć wynosić rzeczy do samochodu. Zebranie wszystkiego zajęło coś około 2 godziny. Teraz trzeba to przewieźć i rozpakować w nowym domu. Budzę Susie i czekam aż przygotuje się do wyjścia. Zajmuje jej to kilka minut, żegnamy się z babcią i ruszamy pod adres, który wysłał mi John, czyli ojczym. Chyba rozumie, że zamierzam nazywać go tatą.
Dojechaliśmy na nowe osiedle, domy na tej ulicy były niemal identyczne. Przynajmniej z zewnątrz. Podjechałem pod odpowiedni numer i zaraz po zaparkowaniu zacząłem wyciągać rzeczy z samochodu. Mama pokazała mi który pokój będzie mój i oprowadziła po domu. Ku mojemu zaskoczeniu prawie połowa piętra to moja strefa. W moim pokoju ściany są ciemnoszare, a podłoga jasnoszara. Prawie naprzeciwko jednego z okien jest łóżko, a przy drugim jest biurko. Zszedłem na dół i powoli zacząłem wnosić swoje rzeczy. W pewnej chwili zatrzymałem się i spojrzałem w stronę okna, a tam zobaczyłem dziewczynę, która siłuje się chyba z zasłonami, ale i tak spojrzałem na jej tyłek, całkiem niezły trzeba przyznać, więc zapukałem w okno a ona na chwilę się odwróciła, a ja puściłem jej oczko.
Wyszedłem przed dom i zauważyłem jak mama rozmawia z sąsiadem. Pewnie się wita, zawsze starała się mieć dobre relacje z sąsiadami. Jednak ta rozmowa trwa i trwa.
- Nicki, a moje rzeczy ?
- Co z nimi ?
- Ich nie zaniesiesz ?
- Już. Weź to pudełko, jest lekkie.
Faktycznie z rzeczy przywiezionych przez nas, zostały tylko te należące do tego malucha. Chwytam kolejne pudła i zanoszę do różowego pokoju. Do porzygania różowy. Rozumiem, że lubi ten kolor, ale tyle go tu, że już teraz wiem, że nie będę tu wchodzić zbyt często.
Gdy wychodzę po ostatnie pudła, wraca mama.
- Dużo ci zostało synku ?
- Z 5 pudeł i po sprawie.
- Jak skończysz, daj mi znać. Pojedziemy coś zjeść i poznamy sąsiadów.
- Wybacz kochanie, ale muszę jechać do firmy. Muszę podpisać jakieś papiery i to koniecznie dziś. Przeproś za mnie. Mam nadzieję, że będzie to udany czas. – całuje moją mamę i idzie do swojego czarnego auta.
Kiwnąłem jedynie mamie głową w odpowiedzi i wróciłem do swojego zajęcia.
Zajęło to chwilę, a niedługo później siedziałem już w samochodzie i jechałem za sąsiadem. Mama po drodze prosiła, żebym bym miły i w ogóle, dla córki sąsiada. Zgodziłem się dla świętego spokoju.
Dojechaliśmy do pizzerii, Susie jako pierwsza wyskoczyła z auta jako pierwsza i pobiegła do dziewczyny w drugiego samochodu.
- Vi! Ale fajnie, że to ty.
- Znasz ją?
- Tak mamusiu. Pamiętasz jak mówiłam, że poznałam prawdziwą bohaterkę? - mama kiwnęła głową. - To Vi!
Ja jedynie pokręciłem głową. Serio ? Ona bohaterką ?
Weszliśmy do pizzerii, a moja siostra pobiegła do loży. Jak zwykle chciała siedzieć na środku.
Zamówiliśmy 3 placki i gdy czekaliśmy na nasze zamówienie, mama z tatą Vi, znaczy Victorii gadała jakby znała go dłużej niż ledwie godzinę czy dwie. Susie to mała gaduła, zaczyna mnie już irytować.
- Siostra skończ.
- Ale Nicki. – spojrzałem na nią, a ona od razu wiedziała o co chodzi, a potem przeniosłem swój wzrok na nią, kogoś na kogo jestem wręcz skazany.
- Mam ochotę na lemoniadę. Ktoś coś?
- Jasne, synku weź od razu dzbanek.
- Vi chodź. – tak jak chciałem poszła za mną. Zatrzymałem się niedaleko baru.
- Słuchaj. Nie wiedziałem, że to ty. Nie powiesz tego nikomu
- Ale o co chodzi? Nie bardzo rozumiem.
- A podobno taka inteligentna.. Chodzi mi o to co się stało dzisiaj.
- Przecież nic się nie stało. Nadal nie wiem o czym mówisz.
- I tego się trzymaj. Będę dla ciebie miły. - podnosi brew. - bo moja mama tego chce, więc nic sobie nie wyobrażaj. Będę miły tylko podkreślam tylko wtedy, gdy w pobliżu będzie moja rodzina na więcej nie licz, nie będę twoim przyjacielem. Nie będę się poniżał jak Ian. A chodziło o sytuacje przy oknie spryciulo.
- A co ty nagle masz do Iana? Z tego co słyszałam to twój kumpel.
- Niby tak, ale lata za tobą jak kot z pęcherzem, a ty tak pięknie go odrzucasz że aż miło patrzeć. Może jednak nie różnimy się tak bardzo. - zaczynam bawić się kosmykiem jej włosów. Jej włosy są podobne do.. Mimo, że brakuje tych pasemek.. Może.. Nie, to niemożliwe. Nawet jej tam nie było.
- Ja...
- Nie tłumacz się. Wiem że masz ochotę na kogoś innego. Ale Vi gdybyś była wczoraj na balu wiedziałabyś, że moje myśli już zajmuje pewna dziewczyna.. – westchnąłem na to wspomnienie - Dziewczyna z maską.
- Nie sądzę żeby normalna dziewczyna była aż taką desperatką.
Odwróciła się, a ja poszedłem zamówić lemoniadę. Po drodze do stolika, mówię żeby się uśmiechnęła, bo wygląda jak skazaniec. Przy stoliku przepuszczam ją i udaję, że przed chwilą nic się nie stało.
Wreszcie coś zjadłem tego dnia. Ale moja siostra znów zmienia się w gadułę i co jakiś czas przytula dziewczynę, która siedzi obok mnie. Wyciągnąłem rękę na oparciu i udawałem zainteresowanego opowieścią, jednak szybko zajęła się rozmową z mamą. Niemal od razu poczułem coś na swojej dłoni. Blondynka oparła się na kanapie. Spojrzała na mnie gniewnie, ale wyglądało to bardziej śmiesznie niż groźnie. Prychnąłem jedynie próbując jak najbardziej stłumić śmiech. Przyglądała mi się chwilę, ale odpuściła.
Kątem oka obserwowałem ją i jej gesty. Niektóre z nich przypominają mi piękność w czerwonej sukience. Ale natychmiast odrzucam od siebie myśl, że to ona. Victoria miała być nią ? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie.
Susie zrobiła się senna, a przez to moim wybawieniem i wymówką by wrócić do domu.
Wszedłem od razu do mojego pokoju. Ułożyłem kilka rzeczy i wreszcie usiadłem w wygodnym fotelu. Spojrzałem na jedno z okien. Siedziała tam ta irytująca blondynka i patrzyła na mnie.
Nicolas Black: Jestem zielony czy zabójczo przystojny, że tak patrzysz ?
Victoria Douglas: Cały świat nie kręci się wokół Nicolasa Blacka.
Prychnąłem głośno. Ale może być zabawnie.
Nicolas Black: A szkoda, bo mógłby.
Nicolas Black: A nawet powinien !
Nicolas Black: Ej ! Mnie się nie ignoruje.
Nicolas Black: Haaaaaaaaaaloooooooo.
Nicolas Black: Bo wyślę do Ciebie Susie.
Nicolas Black: A znając ją zacznie Ci gadać o mnie.
Nicolas Black: Chcesz tego ! WIEM TO.
Victoria Douglas: Przestań. Próbuję czytać. To, że Ty nie umiesz, nie oznacza, że ktoś nie może tego robić.
Victoria Douglas: I nie... Nie chcę. Wystarczy mi gadania o Tobie, serio. Ale w sumie podziękuj siostrze. Masz darmową reklamę.
Auć, taka nie miła.
Nicolas Black: Nie jesteś zbyt miła. A podobno " Vi jest taaaaaaakaaa kochana". Tobie też robi reklamę.
Nicolas Black: A i jeszcze jedno. Ja potrafię czytać.
Victoria Douglas: Serio ? Czyli po prostu olałeś to jak napisałam "Przestań".
Nicolas Black: Może.
Przestała odpisywać, uznałem, że dołączę do jej zajęcia. Wziąłem książkę, która była jako pierwsza w pudełku. Położyłem się na łóżku i zacząłem czytać.
Zasnąłem przy tym zajęciu, a gdy się obudziłem myślałem o tym wszystkim co zdarzyło się w ciągu kilku ostatnich dni...
A później przyszły inne myśli..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top