Rozdział 2

Następny ranek nie był dla mnie zbyt łaskawy. Stacy wypisywała już od samego rana, pytała o to co się działo i jakim cudem obudziła się u siebie w pokoju. Od razu też zalała mnie informacjami odnośnie szkoły, co i jak z materiałem. Okazało się, że jak zwykle jestem dalej niż inni. Uroki samodzielnej nauki. Mimo wszystko to dobrze, powtórzę to, a przynajmniej nie mam zaległości. Napisałam Stacy, że odezwę się później i zeszłam na dół, weszłam do kuchni i rozpoczęłam poszukiwania jedzenia.
O dziwo lodówka była pełna, tak samo szafki, wręcz wypchane jedzeniem.
Dobra to dziwne - pomyślałam.
Zabrałam się do robienia śniadania, wybór padł na pancake. Gdy kończyłam, usłyszałam szmer.
- Pachnie cudownie. Załapie się ?
- Jasne.
- Dzięki córcia.
Zjedliśmy i oglądaliśmy Scooby Doo w salonie. Później tata musiał wrócić do pracy nad najnowszym projektem, a ja stwierdziłam, że wykorzystam jakoś ten dzień.
Udałam się, więc do garderoby i wybrałam szary oversizowy sweter, czarne spodnie i klasycznie białe All Stary. Zrobiłam lekki makijaż, przeczesałam moje włosy, ubrałam się i zarzuciłam skórzany plecaczek na ramię, na dole jeszcze wrzuciłam butelkę wody do plecaka. Powiedziałam, że wychodzę i tak też zrobiłam.
Wyszłam na spacer po okolicy. Kiedyś już mieszkaliśmy w San Francisco, ale to było jeszcze z mamą.
Czasem zastanawiam się, jak by to było z nią, gdyby tu była...
Czy kochała tatę...
Czy kochała mnie...

Z moich rozmyślań wyrywa mnie krzyk małej dziewczynki. Zaczęłam się rozglądać. Z jednego z podwórek wybiegła mała blondynka i zmierzała w moją stronę. Nagle przytuliła mi się do uda. Ja zdzwiona tym co się dzieję, stanęłam jak wryta.
- Mój brat jest na mnie zły, obroń mnie plooose.
- Na pewno nie jest tak bardzo zły.
- Susie, gdzie ty jesteś ? - To chyba ten brat - przemknęło mi przez głowę. Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie a to na siostrę. Podbiegł do nas. - Co ty wyprawiasz z moją siostrą ? - spojrzała na niego jak na debila.
- Ja ? Nic. To twoja siostra wybiegła przestraszona i prosiła, żeby ją przed tobą bronić.
- Ta jasne. - jedynie prychnęłam, schyliłam się do dziewczynki.
- Susie, tak ? Myślę, że nie ważne co się stało między tobą a twoim bratem, będzie dobrze. Chłopcy tak mają, że muszą sobie pokrzyczeć, a na nas dziewczyny narzekają. Kiedyś mu przejdzie, a wtedy znowu będzie kochanym bratem. - spojrzałam na chłopaka i się podniosłam - A ty nie powinieneś na nią krzyczeć. Nie wiem co zrobiła, i nie obchodzi mnie to, ale to jest dziecko i twoja siostra. Jeśli chcesz mieć w niej kiedyś wroga, to rób tak dalej. - znów spojrzałam na dziewczynkę - Susie, możesz mnie już puścić. Chyba już się uspokoił.
- Nick - zaczęła blondynka - ja pseplasam, nie chciałam. - patrzyła na brata, ale też na mnie.
- Dobra, ale masz się trzymać z daleka od moich sprzętów, a ty kimkolwiek jesteś - nagle coś do mnie mówi - nie mieszaj się w nie swoje sprawy.
- Z przyjemnością.
Ominęłam chłopaka, ale poczułam że ktoś odtyka mojej dłoni. Znów ta mała dziewczynka.
- Dziękuję - uśmiechnęła się szeroko - mogę cię przytulić.
- Nie z obcymi Susie. - wtrącił chłopak.
- Ale nie jest obca to jest.. - chyba szukała w głowie mojego imienia, mimo że go nie poznała.
- Vi. – szepnęłam
- Widzisz to jest Vi.- powiedziała dumnie. - Mogę ? - znów patrzyła na mnie. Ja jedynie kiwnęłam głową, a to maleństwo rzuciło się do przytulania. - Lubię cię. Nicki też by polubił.
- Dobra dość czułości. Wracamy do domu młoda.
Dziewczynka pomachała mi, odpowiedziałam jej uśmiechem i poszłam dalej.

Ostatecznie wylądowałam na mojej ukochanej plaży. Zdjęłam plecak z ramienia i usiadłam na ciepłym piasku. Uwolniłam swoje stopy z butów i tak siedziałam chwilę. Po kilku minutach wzięłam swoje rzeczy i podeszłam bliżej brzegu.

Cieszyłam się wodą, plażą i tym co mnie czeka...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top