6. Błękit przyjaźni
Po powrocie do szkoły zostałam powitana lawiną pytań, co się stało i, czy dobrze się czuję. W pewnym sensie było to miłe, aczkolwiek tak samo uciążliwe. Aby nie zostać zmaltretowana przez tłumy wybiegłam na dach budynku. Zamknęłam z hukiem drzwi i zjechałam po nich plecami, siadając na ziemi. Wypuściłam ze świstem powietrze dziękując sobie za tą w miarę dobrą kondycję. Wstałam lekko się chwiejąc i podeszłam do barierki oddzielającej kraniec dachu od dziedzińca 50 metrów niżej. Jako ta co zawsze robi coś, czego nie robi nikt inny rzuciłam torbę gdzieś w kąt i wspieram się na barierkę spuszczając nogi za budynek. Rozglądnęła się po panoramie przed szkołą.
Jakie to jest śmieszne. Siedzę sobie w dość znaczący sposób, a jednak nikt nie widzi, że może mi się coś stać. Nie patrzy na mnie jakbym miała zaraz skoczyć. W ogóle nikt nie zwraca na mnie uwagi. Jakbym była tylko powietrzem. Przecież te włosy są tak rażące, że aż trudno ich nie zauważyć. Złapałam za jeden kosmyk. One nawet nie są rude, one są pomarańczowe. To samo Ryota. Jego włosy może i wyglądają na blond, ale są żółte... jak słońce. Albo włosy Akashiego, są czerwone jak krew. Albo Midorima ma włosy jak poranna świeża trawa, a Murasakibara ma włosy jak... nie mam tutaj porównania. A nygus ma włosy granatowe jak niebo chwilę po zachodzie słońca. Tak teraz patrząc to wychodzi coś na wzór tęczy. Heh... nie ma to jak mieć takie rozkminy siedząc na barierce i wyglądając jak przyszły samobójca.
Puściłam swoje włosy i stanęłam za metalowym ogrodzeniem. Złapałam za nie rękoma i odchyliłam się do przodu.
Poczekam aż ktoś zauważy. Będzie ciekawie.- pomyślałam z uśmiechem. Po minucie jakaś blondynka zaczęła piszczeć i wskazała na mnie palcem. No... ciekawa reakcja. Zaśmiałam się głośno.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę.
-Wróć proszę na dach, to niebezpieczne.- usłyszałam za sobą i się odwróciłam. Za mną stał niski błękitnowłosy chłopak o dużych tego samego koloru oczach. Kiwnęłam w jego stronę głową i przeskoczyłam zgrabnie barierkę stając na powrót na dachu.
Chwilę milczał, po czym wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Kuroko Tetsuya.
- A... Reijigo Natsuki. Mów mi po imieniu.- uśmiechnęłam się przyjaźnię i podałam mu rękę.
-Natsuki-san, wytłumacz mi proszę...
-Ach to- machnęłam zakłopotana ręką- spokojnie, nie chciałam nic zrobić. Po prostu uznałam że śmieszna jest ludzka ignorancja i chciałam zobaczyć jak człowiek zachowuje się w dość... znaczącej sytuacji. Jeśli mam być szczera zachowałeś się najlepiej.- przyznałam i podeszłam do swojej torby zarzucając ją na ramię.
- Dziękuję.- odparł.
- Właśnie- zauważyłam jedną rzecz- Tetsuya, w której jesteś klasie?
-2.3- odpowiedział wyciągając pudełko ze śniadaniem. Usiadł na ławce na środku dachu i wyciągnął pałeczki, które przełamał na pół.- smacznego.
- 3.1, smacznego.- usiadłam koło niego sprawdzając zawartość jego pudelka. Ryż z kurczakiem i warzywami na parze. Dobre...
- Przepraszam, nie wiedziałem, że jesteś moją Senpai.- przełknął głośno porcję śniadania patrząc w moją stronę.
- A tam, szczegół- machnęłam na to ręką.
Zmęczona po całym dniu ciężkich lekcji i głośnych przerw wróciłam do domu. Nie miałam dzisiaj treningu, więc pomyślałam, że mogę trochę poleniuchować przed telewizorem. Rzuciłam się na kanapę niczym szmaciana lalka i wpatrywałam się w ścianę wsłuchując się w ciszę. Westchnęłam głośno i sięgnęłam po pilota włączając po sekundzie telewizor.
Przeskakując z kanału na kanał leżałam głową w dół na kanapie. Było już coś około godziny 17 i zaraz powinien wrócić Ryota z treningu. Po chwili usłyszałam trzask drzwi i głos blondyna.
-Natsucchi, wróciłem!- wykrzyknął z przedpokoju po czym poszedł w moją stronę.
-A no fajnie- mruknęłam przełączając z kanału z durnymi bajkami na inne durne bajki. O Spongebob.
-Natsucchi, co ty robisz?- spytał się, a ja tylko wzruszyłam ramionami- Eh... nie ważne. Przyszedł dzisiaj ze mną kolega. To jest Kurokocchi. To mój kolega z drużyny.- dodał wniebowzięty i przyprowadził mi przed nos niskiego błękitnowłosego chłopaka. Znam go skądś.
-Kurokocchi...- mruknęłam próbując skojarzyć gdzie już słyszałam podobne nazwisko. Zmrużyłam oczy i przypatrzyłam się mu, jednak do góry nogami nie mogłam dojść do żadnych konkretnych wniosków.
-Witam, przepraszam za najście- przywitał się i skinął mi głową, a ja momentalnie wstałam.
-Tetsuya!- wykrzyknęłam zaskoczona. Nie wygląda na kogoś, kto gra w koszykówkę. W ogóle nie wygląda na kogoś, w cokolwiek gra...
-Nie wiedziałem, że mieszkasz z Kise-kun, Natsuki-san. Czy wy...?-Zapytał zarumieniwszy się lekko. Przymrużyłam lekko oczy z zażenowania, a Ryota spalił buraka.
-Naprawdę...? Really Tetsuya?...
-No wiesz,... wygląda to dość jednoznacznie Natsuki-san, więc nie miej mi za złe, że tak pomyślałem.
-A nie no spoko- usiadłam z powrotem na kanapie wzdychając głośno- Jestem kuzynka tego pajaca, miło mi. - błękitnowłosy kiwną głową.
-Jesteś okrutna Natsucchi!- burknął blondyn udając obrażonego.
-Mniejsza o to. Ryota, zrób nam herbatę- poprosiłam go. Kiwnął głową i udał się do kuchni. Kuroko usiadł na fotelu obok kanapy, na której siedziałam i zaczął sie rozglądać po pomieszczeniu.
Salon utrzymany w kolorach szarości i czerwieni, z meblami z czarnego drewna. Na środku mieściła się bordowa wykładzina, a na niej szklany stolik do kawy otoczony przez dwa fotele i jedną kanapę zrobione z czarnego zamszu. Okna zasłonięte przez srebrne, satynowe zasłony zakrywały okna z czarna framugą, a srebrny podzielony na części obraz wisiał koło dużego powieszonego na ścianie telewizora. Naprzeciw niego była czarna szklana wysepka, a za nią była kuchnia z białymi i czarnymi szklanymi meblami i czarnym granitowym zlewozmywakiem umieszczonym na białym blacie.
- Macie bardzo ładnie urządzony dom- stwierdził Kuroko z uznaniem.
- Moja mama jest dekoratorką wnętrz, więc chyba jest dobrze.- odpowiedziałam i złapałam za herbatę, która przyniósł prZed chwilą blondyn. Usiadł na fotelu naprzeciw błękitnookiego i uśmiechnął się ciepło.
- Pomyślałem, - zaczął i upił łyk herbaty- że zaproszę w końcu jakiegoś kolegę do domu. Od jakiegoś czasu mam nieodpartą ochotę znaleźć przyjaciela, takiego któremu będę mógł wszystko powiedzieć i zaufać. Takiego, z którym będę mógł spędzać różne chwile i pomagać sobie nawzajem.- odwrócił wzrok i podrapał się po policzku- Chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić Kurokocchi- oznajmił stanowczo i w podobny sposób spojrzał na Tetsuyę.
- Kise-kun... przecież my jesteśmy przyjaciółmi-odparł spokojnie Kuroko i upił łyk herbaty odkładając ja po chwili z cichym trzaskiem na stolik- mimo to dziękuję. Wiem teraz czego ode mnie oczekujesz.
-Hmm...- westchnęłam- pierwszy raz widzę, żeby Ryota tak bardzo chciał się z kimś zaprzyjaźnić, musisz być jakiś wyjątkowy Tetsuya.- oznajmiłam z uśmiechem.
- Nie wydaje mi się Natsuki-san, ale mimo to dziękuję.
- A tam nie ma sprawy- machnęłam ręka i wstałam rozciągające kości- chyba pójdę na boisko, jeszcze nie jest za ciemno żeby pograć, a wy sobie coś po róbcie. Tylko mi chałupy z dymem nie puśćcie! Pa Tetsuya- pożegnałam się ruchem dłoni z błękitnowłosym, a blondynowi poczochrałam włosy.- wychodzę młody, mam telefon.
- Pa Natsucchi, nie wracaj zbyt późno- pożegnał się.
- Jasne, jasne.
Wyszłam z domu z piłką... o dziwo do koszykówki. Pomyślałam, że może nygusa spotkam to czegoś mnie nauczy. Idąc droga próbowałam utrzymać przedmiot na jednym palcu, jednak marnie mi to wychodziło. Cóż nie wszystko od razu człowiek potrafi.
Gdy doszłam na boisko zaczęłam rzucać do kosza. Po 3/10 trafionych koszach usiadłam na ziemi i patrzyłam się w ten przeklęty biały kwadrat. Czemu tak trudno jest trafić do kosza, co?- pomyślałam, po czym ponownie wstałam i zaczęłam rzucać. Gdy zaczęło mi to wychodzić zrozumiałam jedną rzecz... robiłam teraz tak zwana serię. Jak raz trafiłam piłką znów wróciła do mnie, a ja w tej samej pozycji rzucałam ponownie. A jaki był tego efekt? Ruszyłam się o krok, a moją niby celność szlag trafił. Przez następne pół godziny próbowałam trafić cholerna dwójkę, robiłam dwu takty i nawet próbowałam robić wsady,- pomijając już fakt, że ostatnim razem weszłam na ten kosz czystym szczęściem i teraz nawet dosięgnąć go nie mogłam- jednak na dziesięć rzutów trafiałam około czterech.
Ponownie usiadłam na boisku i rozejrzałam się. Przydał by się jednak ten nygus...- pomyślałam.
Jednak dzisiejszego wieczoru granatowowłosy się nie pojawił.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1286 słów bez notki, czyli więcej niż wcześniej.
Aha, jako że wcześniej nie miała zbytnio pomysłu na dalsze wydarzenia, a ostatnio nagle mnie olśniło i chce napisać prawie trzy części tego opo to są takie małe zastrzeżenia.
Mianowicie, fanfick będzie zawierał oprócz romansu hetero także jeden wątek homo, czyli Yaoi. Nie jestem jakąś w nim dobra, też nigdy nie pisałam, ale będzie on czymś w rodzaju arca z całości opowiadania. W ogóle ten ff będzie podzielony na arce. Pierwszy skończy się, albo w następnym, albo w jeszcze kolejnym rozdziale.
I od następnego artu będzie prowadzona narracja trzecioosobowa, jakby co. Musiałam przedstawić główne postacie, a żeby było łatwiej to z perspektywy Natsuki.
Nom, to chyba wszystko,
pozdrawiam.
Rara Avisa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top