5. Zielone szczęście
Wstając rano oślepiła mnie rażąca biel szpitalnych ścian. Usiadłam na łóżku odrzucając do tyłu potargane rude włosy. Boże... czym ja sobie zasłużyłam na to uderzenie? Spojrzałam w górę czekając na jakikolwiek znak, że rozumie, ale ma w dupie. Warknęłam.
-Kij ci w oko, i tak nigdy w ciebie nie wierzyłam!- wydarłam się dając upust emocjom i rzucając się na poduszkę. Chuj mnie to, że ludzie na korytarzu myślą, że w tym pokoju siedzi chora psychicznie. I wiecie co wam powiem gnoje? Macie racje! Mam kurna falbanki pod sufitem!- pomyślałam patrząc nienawistnie na drzwi...,które w tym samym momencie się otworzyły i stanął w nich doktor Midorima. Błyskawicznie usiadłam z powrotem na łóżku i uśmiechnęłam się niewinnie.
-Dzień dobry Doktorze, jak tam zdrówko?- rzuciłam kokieteryjnie rżnąc głupa, bo tak łatwiej. Uśmiechnął się ciepło.
-Wszystko w porządku Reijigo-kun, możesz mi tylko powiedzieć, dlaczego inni pacjenci skarżą się na wrzaski dochodzące z twojego gabinetu?- podniósł jednał brew do góry.
-Mysz widziałam! - wymyśliłam na poczekaniu przybijając sobie mentalną piątkę za pomysłowość. Jestem genialna!
-Niestety, ale w moim szpitalu nie ma myszy.
-Ne... Ja wiem, co widziałam doktorku, a to zwierzęco-podobne coś mnie tylko o tym przekonało. Ślepa nie jestem.- burknełam zakładając ręce pod biustem. Mężczyzna złapał się za brodę intensywnie nad czymś myśląc po czym uniósł ręce w geście kapitulacji. Czy mówiłam już, że jestem genialna?
-Dobrze, zaraz przyślę tutaj kogoś by to sprawdził, a teraz mógłbym cię o coś prosić? Mój syn jest w twoim wieku i chciałby pójść w moje ślady, dlatego już teraz zaproponowałem mu pomoc w szpitalu. Czy mógłby przeprowadzić na tobie codzienne badania?
Zastanowiłam się chwile. Niby nie jest to nic złego, jednak jeśli ma jakiegoś nie wyżytego syna to będę musiała użyć siły, a mi się nie chce.
-Zgodzę się pod warunkiem, że nie zrobi czegoś, za co później ja będę siedzieć w areszcie za pobicie.
-Oh nie, mój syn jest bardzo taktownym człowiekiem. Nie zrobi nic czego byś nie chciała. Jednak niepokoją mnie słowa " za co później ja będę siedzieć w areszcie za pobicie"... umówmy się proszę, że na terenie mojego szpitala nie zrobisz nic głupiego.
-A jakbym go wyciągnęła poza teren to już mogę?- spytałam z nadzieja w głosie.
-Nie...
-A szkoda.
Siedząc na kozetce i czekając na syna doktorka bardzo mi się nudziło. Zaczęłam machać nogami jak dziecko. Pomyślałam o jakiejś piosence i zaczęłam ją śpiewać.
- Wsiada na rower, daje dyla ,zaraz będzie kolejna mila...,na jej głowie, kask zawsze błyszczy, zaraz spadną wszyscy rowerzyści... Srebrny medal, już zdobyty, ten szok wyśmienity..., z drogi jechać, Maja jedzie, każdy wie już, że jej się powiedzie.... Ref: Ona wsiada na mój rower tu tu... tu tu , i jedziemy w długą drogę tu tu... tu tu, Wtem zatrzyma się przy rowie tu tu.. tu tu, bo włoszczowska jedzie sobie tu tu.. tu tu. (tak poważnie to jest to cover...że tak powiem, piosenki "ona czuje we mnie pieniądz" łobózów, którą śpiewałam razem z klasą na chrzcinach klas pierwszych tzw. Beaniach. Klasa 1d rządzi! Wygraliśmy to! dop. aut.)
-Bardzo ciekawe- usłyszałam za sobą oschły głos.
-Puka się.- odparłam sucho.
-Pukałem, ale nie słyszałaś nanodayo- poprawił okulary na nosie.
-Nanodayo...- powróżyłam wlepiając się w jego twarz.
-Coś nie pasuje?
-Nanodayo... - powtórzyłam raz jeszcze i roześmiałam się jakby ktoś opowiedział najlepszy kawał. -Boże, brzuch mnie boli!-powiedziałam dalej się śmiejąc i skręcając.-Zrobiłeś mi dzień tym tekstem, bez kitu.-uspokoiłam się trochę i wytarłam łezki z kącików oczu. Przypominając sobie ten moment dalej lekko zanosiłam się na śmiech, jednak maskowałam go mocnym przyciskaniem dłoni do ust.
Chłopak westchnął ciętniczo i podszedł do mnie.
-Już, koniec, chcę to szybko załatwić i iść gdzieś indziej.
-Tak, tak doktorku-wyszczerzyłam się głupio. Oj tak... jak ja lubię gdy mogę się powygłupiać, a nikt mi nic nie zrobi.
-Dobrze zapytam się najpierw czy coś cie boli.- spojrzał w moją kartę.
-Brzuch, ale to przez ciebie, więc się nie liczy.
-Okey, dobrze spałaś?- kiwnęłam głową- dobrze, podnieś proszę koszulę.- Złapał za stetoskop, a ja podniosłam materiał pokazując mój"pikny", "umienśniony" brzuszełek. Spod materiału widać było trochę moich piersi, ale wszystko jest zaplanowane. Ciekawe jak się zachowa.
Ułożył zimny statoskop na mojej skórze, na co się wzdrygnęłam. Przyłożył w kilku miejscach po czym kazał mi się odwrócić plecami do niego. ( 699 słów... i taka sytuacja. Przypadek? nie wiem, może * lenny* dop.aut.)
Skubany dobry jest...nawet nie spojrzał i nic nie powiedział.- pomyślałam z uznaniem i zaciągnęłam koszulę na dół po skończonym badaniu. Odwróciłam się z powrotem w jego stronę.
Wykonał jeszcze kilka podstawowych rzeczy i zakończył swoją pracę. Pstryknął długopisem kończąc wpisywać coś do mojej karty i odłożył wszytko na swoje miejsce.
-Ne, doktorku, jak masz na imię?- rzuciłam i popatrzyłam znudzonym wzrokiem w jego stronę.
-Midorima Shintaro.
-Reijigo Natsuki, ale dla wszystkich po imieniu, więc zwracaj się do mnie Natsuki, bądź jak inni też lubią, Natsu. Shintaro.- podałam mu dłoń, a na dźwięk swojego imienia trochę się skrzywił.-Wybacz, mieszkałam większość życia w Ameryce, a tam mówienie do siebie po imieniu jest czymś oczywistym.-poczułam, że w jego towarzystwie powinnam być bardziej poważna i taktowna. Jako, że taka też potrafiłam być to z tego skorzystałam.
-Rozumiem. Co skłoniło cie do tego by wrócić do rodzinnego państwa?- nie przypominam sobie bym mówiła, że mieszkałam wcześniej w Japonii. Spostrzegawczy.
-Zrobiłam sobie urlop w pracy. Znasz może tutejszego modela, Kise Ryotę ?- kiwną głową- Jestem jego kuzynką i tak jako on pracuje w branży modelingowej.
-Nie widać po tobie pokrewieństwa.-oświadczył.
-To znaczy? - uniosłam zdziwiona brew ku górze.
-Kise jest wiecznie uśmiechniętym dzieckiem, który mało co rozumie i wie, natomiast ty wydajesz się po prostu dobrze bawić, jednak potrafisz wyczuć sytuację, w której masz zachować powagę. Tak jak na przykład przed chwilą.
-Oya, oya, oya, czyli pan doktorek jednak się popatrzył-wyszczerzyłam się zwycięsko.
-Nie wiń mnie za to nanodayo. Mimo wszystko jestem mężczyzną, a ty kobietą.
-Oj spokojnie Shintaro, zrobiłam to specjalnie- poklepałam go po ramieniu.
-Niestety, ale wiem o tym...
_____________________________
Taki króciótki, bo mi sie komp zjebał....,a na telefonie pisać nie lubię.
Jak coś to w "Gra z moim pionkiem" macie konkurs to zapraszam.
Dzisiaj artu NJE będzie ( jak to mówię normalnie to każdy się śmieje, jednak oryginalna wersja tego zdania brzmi " ja tego śpiewać NJE będę", a miało po miejsce tuż przed wykładami z literatury fantastycznej. Nie wiem co to ma do rzeczy, ale kij z tym).
Pozdrawiam, Rara_Avisa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top