Po ocknięciu
Dochodziły do niej przebłyski pochodzące z realnego świata. Zupełnie jakby pomiędzy ciągłym mdleniem, potrafiła spamiętać pojedyncze obrazy pojawiające się przed nią. Słyszała krzyk. Zobaczyła jak jej kryjówka się rozpada. Później jednego z członków marynarki nad swoją twarzą. Chciała się podnieść i go zaatakować, lecz gdy tylko się ruszyła, pojawił się przed nią mrok. Pamiętała,jak Luffy mówił coś do niej. Kojarzyła także kilka kadrów z jego walki. Stanął przed nią Zorro. Gdzie Luffy? Nic munie jest? - pamiętała swoje pytania. Gdy otworzyła oczy kolejnym razem zobaczyła roześmiane twarze niemalże wszystkich nowych kamratów. Nie będę mogła z nimi zostać. Jej świadomość uleciała ponownie.
-------
Ocknęła się po paru dniach na statku. W pierwszej chwili nie docierało do niej, gdzie się znalazła. Chciała wstać, ubrać się, umyć i porozmawiać o tym, co się stało. Jednakże nie miała sił nawet na to, by podnieść ręce do góry, a co dopiero zwlec się z łóżka.
Moja wielka przygoda w towarzystwie Luffiego, a ja leżałam zdychając z wycieńczenia przez większą część czasu. Nie odpłacę tego.Jestem beznadziejna. Może i nie myślą o mnie tak źle, jak się spodziewam, ale... ja sądzę o sobie tak źle. Nie pokazałam się z dobrej strony, a teraz będzie tylko gorzej. Nie mogę walczyć, bo mój klon zniknie.
Drzwi do pokoju otworzyły się. Stał w nich renifer, będący równocześnie jednym z załogantów Luffiego i wspaniałym lekarzem.Z radością zauważył, że Kai miewa się lepiej. Pomówił z nią przez moment, po czym poszedł poinformować o tym pozostałych.
Dziewczyna zmusiła się do ubrania. Jej ciuchy leżały tuż przy łóżku.Narzuciła je na siebie, nie wstając z niego. Czuła się okropnie. Każdy ruch przysparzał jej ogromnego bólu. Za jakiś czas przejdzie. To tylko choroba. Spojrzała na drzwi, w których przed chwilą stał lekarz. Ciekawe... czy już wie. A jeśli tak, to czy pozostali wiedzą.
- Kai! - powiedziała wesoło Nami. - Jak się czujesz?
Wszyscy szczerzyli się wesoło i z zaciekawieniem przyglądali się nowej.Dopiero po chwili Kai zauważyła, że nie ma wśród nich Zorro. Nie skupiała się jednak na nim. Niepewnie zajęła się rozmową z pozostałymi. Pod koniec niej, chciała wstać, lecz Chopper stanowczo jej tego zabronił, a pozostali go poparli.
-Jestem słaba, ale jeśli przeleżę tu jeszcze chwilę, to nigdy nie wstanę - odparła. Kiedy znalazła się przy drzwiach, dostrzegła Zorro. Wbrew jej przypuszczeniom wcale nie zajmował się sterem czy żaglami, a po prostu stał oparty o ścianę i z przymkniętymi oczami popijał sake. Z radością dołączyłaby się do jego zajęcia, jednakże tłum blokujący jej przejście skutecznie to utrudnił. - Nie za bardzo wiem, co się działo pod koniec -wyznała. - przysporzyłam problemów. To się... powtórzy - dodała.Miała wrażenie, że jej serce zamarło w miejscu na moment.
-Przecież nic się nie stało.
-Dlaczego tak mówisz? - zaczęli pytać.
-Długa historia. Nie podejrzewałam, że coś takiego się stanie,ale... skoro stało się, to znaczy, że się powtórzy. Przykro mi.I przepraszam.
-Nie masz za co. - Luffy wyszczerzył się wesoło, na co Nami z jakiegoś powodu zareagowała na to krzykiem. Zaczęła mu wypominać,że kompletnie nie wie, jak czuje się Kai. Jednakże dla poszkodowanej znacznie dziwniejsze wydawało się zachowanie Nami anie kapitana.
Nie zabierali jej więcej czasu, wiedząc, że dziewczyna słabo się czuje. Kai podejrzewała jednak, że nim minie następna godzina z pewnością ktoś jeszcze ją odwiedzi, by porozmawiać. Nie mylił asię.
Nami zjawiła się wyjątkowo szybko. Przyniosła obiad, a także chustę.
-Twoja się zniszczyła - powiedziała, wręczając chustę. - Ale ta powinna wystarczyć, prawda? - Uśmiechnęła się wesoło. - Po co ci ona?
- Po to, by móc zwyczajnie przejść się po ulicy, będącpiratem - odpowiedziała. Nie chciała zdradzać niczego o swojejprzeszłości i podwójnym życiu, lecz nie wiedziała, jak długobędzie w stanie to ukrywać, zwłaszcza, że przez kolejny czasmiała należeć do załogi. Muszę odejść, ale nie zrobiętego wcześniej niż pojawimy się blisko mojego statku. Jak ja im topowiem?
-Spróbuj tego. Na pewno ci zasmakuje - powiedziała Nami, podając posiłek. - Sanji wydaje się dziwny, ale jest znakomitym kucharzem.Na pewno poczujesz się po tym lepiej.
-Gdzie jesteśmy? - spytała dziewczyna, nie podnosząc wzroku.
-Od czasu Punk Hazard trafiliśmy tylko na jedną wyspę, więc nigdzie daleko.
- Jesteś nawigatorem, prawda Nami?
- T-tak.
-Wyjdź na pokład. W tych okolicach dzieją się różne rzeczy.
-Byłaś tu już?
-Ze dwa razy. Nie jestem za dobrym nawigatorem, ale wtedy nie mogłam pozwolić sobie na lepszego. Fartem nic się nie stało, ale lepiej,skoro mamy tu kogoś takiego jak ty, spróbować uciec przed niebezpieczeństwem, zanim się pojawi. - Nie musiała dłużej przekonywać nawigatorki. Nami szybko, chociaż bez pośpiechu wyszła z pokoju.
Siedząc w łóżku Kai czuła, jak zmienia się pogoda po ruchach statku.Zemdliło ją. Musze stąd wyjść - pomyślała.Bała się jednak, że nie będzie miała wystarczająco sił, by utrzymać się na pokładzie. W końcu jednak muszę wyjść.
Nie zmuszała się do tego, by dołączać do reszty załogi. Siedziała na schodach, dzielących pokład z podpokładem. Świeże powietrze pozwalało jej ożyć, lecz fale jedynie podnosiły żołądek do gardła.
Gdy pogoda się polepszyła, dziewczyna podeszła do wymęczonej załogi.Nami podziękowała za ostrzeżenie, Luffy śmiał się wesoło,jednak z jakiegoś powodu zainteresowanie Kai uciekło w stronę Zorro. Ciekawił ją. Może dlatego, że jako jedyny z całej tej roześmianej bandy, jest taki poważny? Chociaż o powadze ciężko tu mówić.
-Dobrze się już czujesz? - spytał ją Choper.
- Powiedźmy.
Spojrzała w stronę Sanjiego. Gdy tylko natrafiła na wzrok blondyna, cofnęła się o krok. Wyglądał jak oczarowany. Zaczął dopytywać się jej o wszystko. Chciał podać jej coś do picia, coś do jedzenia,zrobić masaż, a żadne słowa odmowy nie docierały do niego.Dopiero nami sprowadziła go na ziemię.
Gdzie ja wylądowałam. Z resztą na własne życzenie. Lecz to miejsce podobało jej się. Ci weseli ludzie stanowili miłą odmianę od wciąż poważnej marynarki przesiąkniętej korupcją i nieszczęśliwych ludzi zranionych przez los. Odnosiła wrażenie, iż ta zgraja to oderwana od rzeczywistości garstka osób nieprzejmująca się światem. To nie oni służyli światu, a on im, a gdy był nieposłuszni naginali go do własnych potrzeb. Poczuła nieprzyjemny ucisk na samą myśl, że niedługo będzie musiała ich opuścić.Przecież dopiero co się tu znalazła. Jak można by tak szybko zrezygnować ze spełniającego się marzenia?
Poczuła się słabo. Gdy świat zakołysał w jej głowie, potknęła się i upadła. Nim zemdlała, zobaczyła przed sobą przejęte twarze.Tylko sprawiam wam problemy. Przepraszam. Ale takie miałam marzenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top