Na statku

- Pani kapitan - odezwała się mała dziewczynka w zbyt dużej jak dla siebie koszuli. Maleńka miała zaledwie kilka lat, może cztery albo pięć, jednak była wyjątkowo energiczną osóbką. - Przyniosłam posiłek.
- Dziękuję. Połóż.

Zamaskowana rozejrzała się wokoło. Na statku... Jestem na swoim statku... Nie mogę kompletnie stracić sił.

W przeciwieństwie do osoby, jaka obecnie leżała wykończona gdzieś na Punk Hazard, ona nie mogła pozwolić sobie natak wielką utratę sił. Jestem tylko klonem. Jeśli zemdleję jeszcze raz, po prostu zniknę. A wtedy nikt nie zajmie się tym miejscem.

Nawet nie wstawała ze swojego łózka, bojąc się, co jeżeli zasłabnie. Przez cały czas siedział przy niej ich okrętowy lekarz. On również wyglądał na wykończonego. Od kiedy tylko Kai poczuła się źle, nie mógł spać, musząc się nią zajmować. Po za tym był jedyną osobą poza Kai, bez której załoga na statku nie mogłaby poprawnie funkcjonować. Wszyscy pozostali - oficerowie, szotmeni, kucharze - ich można było zamienić na innych. Co chwila występowała rotacja między nimi, kiedy dopływali do kolejnych miast*.

- Shiro - zwróciła się do odpoczywającego lekarza. Był to chłopak mający nie więcej niż trzydzieści lat. Nie należał do najwybitniejszych, jednak wszyscy pozostali, z którymi dotychczas pływała Kai, zdecydowali się powrócić do swoich domów. Na pokładzie znajdowała się jeszcze dwójka pielęgniarzy, jednak ci zostali przydzieleni do pomocy nad osobami, które dopiero co trafiły na okręt.
- Tak, kapitanie?
- Dlaczego to właśnie teraz tracę siły? - Jej głos był ledwo słyszalny. - Zawsze walczyłam... w trzech różnych miejscach na raz. A choroba nie powinna tak nagle się rozwinąć.
- Wybacz, kapitanie, ale czy jesteś pewna, że nie czułaś tego wcześniej? Nie zrzucałaś winy na przemęczenie?

Może.

- Mimo wszystko, Shiro. - Odwróciła twarz w przeciwnym kierunku. Patrzyła na zupę, jaką przyniosła jej dziewczynka. Jeśli coś mi się stanie, ona nie wróci już do domu. - Pomożesz mi?

- Nie potrafię - odpowiedział smutno. - Dodatkowo, wybacz kapitanie, ale... nie jesteś...

- Prawdziwa? - dokończyła za niego. Mało kto na pokładzie o tym wiedział, jednak w rozmowie z lekarzem, Kai musiała być szczera. - Wiem. Dlatego tym bardziej się obawiam.
- Odpoczywaj. Walki, ciągłe korzystanie z mocy owocu i... choroba. To cię wykańcza.

- Ty też odpocznij.

- Dobrze.
Kłamiesz... Nawet jeśli obiecasz mi, że odpoczniesz, jestem pewna, że i tak będziesz ślęczał przy moim łóżku, aż nie uda ci się mi pomóc.
-
I nie mów nikomu na statku, jak bardzo zły jest mój stan. Poradzę sobie. Jakoś.

-------------------------------------------------------------

* przypominam, że załoga Kai (Zamaskowanej) w dużej mierze składa się z osób uratowanych. Duża część z nich po prostu znajduje się tak długo na statku, aż nie dotrą do swojego domu, inni najczęściej decydują się zostać na stałe.

---------------
Wiem, że był to dosyć krótki rozdział, jednak wolałam nie wciskać do niego na siłę fabuły z zupełnie innych miejsc (tzn, tego co dzieje się ze Słomkowymi, czy oryginalną wersją Kai). 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top