Luffy i Kai - rozmowa
- Sojusz? - krzyknęła zdziwiona Kai w stronę Lawa. - Taki był twój plan?
- Odezwałaś się - powiedział jej, ignorując pytanie.
- Trudno - parsknęła. Chciałam spotkać Luffiego. I tak bym się przy nim musiała odezwać, prawda? - Dlaczego nie powiedziałeś ani słowa?
- Czekaj - usłyszała głos za swoimi plecami. Spojrzała na cyborga, który ze zdziwieniem spoglądał na nią. - Znam cię.
Kai pozwoliła cyborgowi spojrzeć na siebie, zastanawiając się, jak wiele o niej wie. Zobaczyła także zdziwieni na twarzy kapitana.
- Jesteś Zamaskowana?! - W jego głosie rozbrzmiał niesamowity zaskok, a także delikatne przerażenie.
Dziewczyna skinęła głową.
- He? - Powiedział Luffy, przeskakując wzrokiem z Kai na cyborga i z cyborga na Kai. - Kto to?
- To jedna z najmłodszych i najbardziej tajemniczych piratów, jakie ostatnio znalazły się na GrandLine. W dodatku ponoć jest jedną z najbardziej nieuchwytnych osób na świecie. Marynarce nigdy jeszcze nie udało się jej złapać, mimo że na jej statku - ponoć - znajduje się mnóstwo dzieciaków lub niedołężnych starców.
- Zgadza się - powiedziała. - Jestem też wiecznie milcząca - dodała. - Ale dzisiaj zrobię mały wyjątek. - Skierowała się w stronę Monkey D. Luffiego. Wreszcie - pomyślała. Miała już powiedzieć to, co tak długo stanowiło jej marzenie, lecz słowa, które przygotowywała sobie od tylu lat na takie właśnie spotkanie, nagle ugrzęzły w jej gardle i wycedziła tylko - czy... czy...
- Chciała się z tobą zmierzyć, Słomkowy - powiedział nagle Law.
- Co? - spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Takie było twoje marzenie, prawda? - Na jego twarzy pojawił się grymas będący czymś pomiędzy poważną miną, a wesołym uśmiechem.
- Z chęcią - powiedział nagle Słomiany. - Ale może później - zaśmiał się, po czym odwrócił się. Chciał już zawrócić, pożegnać się, pójść w innym kierunku, lecz...
- Czekaj!!! - wrzasnęła najgłośniej, jak tylko potrafiła. Nie pamiętała, kiedy ostatnio powiedziała by aż tyle i tak głośno jako Zamaskowana. Chociaż na swoim statku od czasu do czasu musiała wykrzyczeć jakieś komendy lub podzielić się swoimi planami z towarzyszami, unikała niepotrzebnej gadaniny. Ale teraz... kim ja teraz jestem? Kai nie miewała takich problemów, lecz postać stojąca przed Monkey D. Luffym nie mogła należeć do marynarki. Kim więc była teraz?
Chłopak odwrócił się i ze zdziwieniem spojrzał na jej zakrytą twarz.
- Chcę dołączyć do twojej załogi! Proszę!!! - wrzasnęła, upadając na kolana. Podziwiam cię. Znam twoje osiągnięcia. Przydam się na statku. A jeśli nie, pozwolę ci, byś mnie zabił. Byś zrobił cokolwiek, lecz proszę, zrób to - przyjmij mnie na swój statek.
- Przykro mi - powiedział wreszcie. Kai wybałuszyła na niego zdziwione oczy. Mogłaby się spytać "czego oczekiwałam", jednak to nie to ugrzęzło teraz w jej umyśle. Właściwie sama nie wiedziała, co powinna myśleć. - Masz już własny statek i załogę.
- To nie jest prawdziwa załoga? - Poczekała, aż zdziwione miny, zniknęły z ich twarzy, po czym kontynuowała. - Po prostu zbieram ludzi, którzy zostali skrzywdzeni i staram się im pomóc. Do czasu aż nie znajdą dla siebie nowego miejsca, pracy, czegokolwiek, siedzą na łajbie, jaką kiedyś zawinęłam z portu. Nie jestem ich kapitanem, a tylko gospodarzem...
- Co z nimi zrobisz? - spytał Law, stojący cały czas za nią. Chłopak raczej nie zadawałby takich pytań, gdyby nie fakt, że nie widzieli się tak długo. Chociaż nie pokazywał tego, stęsknił się za nią i naprawdę chciał dowiedzieć się czegoś o niej.
- Moc mojego klon-klon-owocu pozwoli mi pilnować ich dopóki wszystkich nie odeślę. Mogę też - zawahała się na chwilę, zastanawiając się, czy wspominać o sobie, jako członkini marines. Jeśli mam być w załodze Luffiego, musi to wiedzieć - stwierdziła jednak. - wrócić do marynarki, w której znają mnie jako Kai. "Odnalazłabym" ten statek.
- Nie mieliby przez to kłopotów? - zdziwił się cyborg. Kai miała wrażenie, że to on jest najmniej ufny.
- Nie powinni. Dbałam o to, by nie mieli ze mną kontaktu - chciałam im pomóc, ale przecież byli na pirackim statku. Jeśli jakimś cudem złapałaby mnie marynarka, ich również by zabito. Tylko jedna osoba na statku zna moją twarz, prawie nikt nie słyszał mojego głosu, nikt nie zna mojego imienia, nazwiska, historii... Poinstruowałam ich, co i jak mają kiedy robić. Przewidziałam też chyba wszystkie możliwe sposoby, w jakie można nas było złapać. Wiedzą to wszystko.
- Wspominałaś coś o pracy jako marines...
- Dzięki niej jestem nieuchwytna - dokończyła. Skierowała wzrok w kierunku Luffiego. Chociaż nie należała do wysokich osób, chłopak stojący przed nią był niewiele wyższy od niej. Poza tym miał wesołą, przyjazną twarz, chociaż teraz nie widniał na niej uśmiech. Jego rozczochrane, czarne włosy kryły się pod słomianym kapeluszem, stanowiącym jego znak rozpoznawalny. Pod tym biało-czerwonym płaszczem ów kapitan wydawał się cherlawym chłopakiem, jednak to on pokonał Arlonga na East Blue, Crocodile'a w Alabaście i wielu innych; był bratem samego Ace'a Płonącej Pięści, wnuczkiem Garpa i prawdopodobnie synem Dragona; należał do najgorszego pokolenia... Kai znała to wszystko dzięki swojej pracy oraz wysokim umiejętnościom. To one pozwalały jej niekiedy dojrzeć akta, których zwykły szeregowy nie był nawet świadom. Większość osób nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, kto naprawdę pokonał Crocodile'a oraz Arlonga, a przecież z pewnością Luffy zmierzył się z wieloma silnymi przeciwnikami, o których marynarka nie mogła nawet wiedzieć. - Jeśli mnie przyjmiesz, marynarka nie będzie w stanie cię namierzyć. Czasem będziemy musieli im na to pozwolić, by nie zaczęli niczego podejrzewać, ale... przysięgam, że będę pożyteczna.
- Jak się nazywasz? - spytał nagle, odbiegając od pytania.
- Kai - wyznała wreszcie. - Kai Asahi.
------------------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top